sobota, 27 grudnia 2008
To też nie jest nasza wojna! - Mirosław Orzechowski
Izrael napadł z powietrza na Strefę Gazy. Już w pierwszym uderzeniu zabito ponad 200 osób. Premier rządu izraelskiego Ehud Barak zapowiedział kolejne ataki. Grozę budzi fakt, że żydowski szturm odbywa się przy udziale wielkiej liczby śmigłowców bojowych oraz samolotów szturmowych i bombowców. Kiedy z gruzów odkopywane są kolejne ciała, Izrael dokonuje następnych ataków.
W mijającym roku wybuchło wiele groźnych konfliktów. O możliwości eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie mówiło się już dawno. Kiedy w dniu rozpoczęcia letniej olimpiady Gruzja zaatakowała Południową Osetię i stacjonujące tam jednostki rosyjskie, na jaw wyszły plany udostępnienia Izraelowi przez rząd Micheila Saakaszwilego trzech lotnisk wojskowych, z których mogłyby starować izraelskie bombowce z zadaniem bombardowania Iranu. Gdyby zamiary powiodły się, to za przyczyną aktywnego poparcia gruzińskiego agresora przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stalibyśmy się być może, stronnikiem izraelskim w konflikcie z Iranem.Zawczasu wzywam prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska, żeby nie angażowali Państwa Polskiego w obecny konflikt Żydów z Arabami. To nie jest nasza wojna, panowie! Pisałem tak już w odniesieniu do wojny w Iraku, Afganistanie, Gruzji i rozbioru Serbii. Żydzi chcą wojny z Palestyńczykami, a jeśli zapadła decyzja o eskalacji konfliktu – nic temu nie jest w stanie przeszkodzić. Ale Polska nie może więcej brać udziału w wojennych szaleństwach daleko od granic naszego kraju.Z niepokojem wysłuchujemy kolejnych komunikatów frontowych. Nie dziwi powściągliwość mediów w krytyce izraelskiego agresora, skoro nawet Stany Zjednoczone TYLKO ZAAPELOWAŁY o unikanie bombardowania ludności cywilnej. Widać Barack Obama z Barakiem Ehudem podali sobie rękę nad głowami mordowanych Arabów. Nie może tam pojawić się ręka Polaka.
Mirosław Orzechowski
Za: Blog Mirosława Orzechowskiego
Izrael montuje międzynarodową kampanię PR mającą poleszyć wizerunek wobec bestialskiego ataku swoich wojsk
Bestialski atak wojsk izraelskich na Palestyńczyków w Strefie Gazy pochłonął do tej pory życie 228 osób i ponad 900 rannych - podaje agencja Ma’na News Agency. Wiele krajów świata zaapelowało o przerwanie działań zbrojnych. Unia Europejska wezwała do natychmiastowego przerwania ataków, Watykan potępił atak, o pokój zaapelowały władze Rosji i Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone kontrolowane przez środowiska syjonistyczne nie zdobyły się jednak na potępienie działań swojego sojusznika, a zamiast tego domagają się zaprzestania “działalności terrorystycznej” przez oddziały Hamasu.
W obliczu pogarszającego się wizerunku Izraela na świecie, władze Izraela podjęły się zorganizowania nadzwyczajnej międzynarodowej kampanii propagandowej mającej za zadanie polepszenie wizerunku.
Minister Spraw Zagranicznych Izraela, Tzipi Livni przesłała 27 grudnia br. swemu ministerstwu specjalne instrukcje “agresywnej dyplomatycznej międzynarodowej kampanii Public Relations, celem wzmocnienia międzynarodowego poparcia dla Izraelskich Sił Obronnych w operacjach w Strefie Gazy.” - pisze izraelski dziennik Haaretz.
Minister Livni wezwała pracowników ministerstwa przebywających obecnie na wakacjach, do “natychmiastowego powrotu do swych placówek zagranicznych i podjęcia się zorganizowania natychmiastowych kampanii pijarowskich, skupiając się na lokalnych mediach i oficjalnych przedstawicielach państwowych.”
“Ministerstwo Spraw Zagranicznych poszukuje pracowników w charakterze spikerów obcych języków, szczególnie języka arabskiego, włoskiego, hiszpańskiego i niemieckiego, celem rozszerzenia kampanii PR wśród przedstawicieli zagraniczych mediów przebywających w Izraelu.”
Przemawiając po angielsku na konferencji prasowej, minister Livni powiedziała, że Izrael “spodziewa się poparcia i zrozumienia międzynarodowej społeczności.”
Kolejny pseudopamiętnik w służbie Przedsiębiorstwa Holokaustu
Kolejnym tego przykładem jest mająca się ukazać w lutym przyszłego roku książka Hermana Rosenblata pt “Anioł przy płocie: Prawdziwa hitoria miłości, która przetrwała” (Angel at the Fence: The True Story of a Love that Survived), która opisuje historię miłości więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Schlieben, do przynoszącej żywność przez płot obozowy młodej Żydówki, podczas wojny uchodzącej za chrześcijankę, oraz późniejsze nieoczekiwane ich spotkanie po wojnie.
Niestety, historia ta nie ma wiele wspólnego z prawdziwymi wydarzeniami wojennymi i mogłaby w najlepszym razie uchodzić za piękną acz fikcyjną i całkowicie wymyśloną bajkę, gdyby nie przedstawianie jej jako “prawdziwej historii” oraz reklama sprawiająca, że w przyszłości może stać się kolejną powieścią, z której zdeformowani propagandą uczniowie będą uczyli się historii II Wojny Światowej. Już teraz, przed wydaniem książki uzyskała ona potężną reklamę, m.in. przez zaprezentowanie jej w popularnym programie Oprah Winfrey.
79-letni Herman Rosenblat w oświadczeniu wydanym 25 grudnia br. broni jednak swojej książki mówiąc, że “Jest to moja prywatna historia, taką jak pamiętam.” Autora wspiera wydawnictwo Berkley Books, które poprosiło prof. Michaela Berenbaum, dyrektora Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie o wypowiedź. Berenbaum stwierdził jednak nieco dyplomatycznie i wymijająco, że co prawda “generalna linia książki jest wiarygodna”, to jednak “każdy pamiętnik opierający się na pamięci ocalałego, jest sprawdzalny tylko przez niego lub nią osobiście”. Czyli, odcyfrowując wypowiedź profesora-specjalisty Holokaustu, chodzi o to, że książka ta ma niewiele wspólnego z prawdą poza tym, ze usytuowana jest podczas wydarzeń wojennych.
Autor na swój sposób potwierdza tę druzgodzącą opinię mówiąc, że “Wydarzenia będące tłem książki są częścią historii, jakkolwiek przekazuje ona moje własne wspomnienia i sposób w jaki odbiły się one w moim życiu.”
Książka Rosenblata stanowić więc może dobry przykład wykorzystywania tematyki tzw. Holokaustu do zwykłego robienia pieniędzy. Wszystko co zawiera w sobie rzewną historię o cierpiących Żydach, stanowi temat do każdej książki dobrze przyjętej przez konformistyczną krytykę literacką, do kolejnego hollywoodzkiego wyciskacza łez, do zasilania nieustannie obracającego się Holocaust Industry. Książka o miłości Hermana Rosenblat i Romy Radzicki będzie więc dobrym materiałem do kasowego filmu, holokaustycznej wersji Love Story, który - jak rzeczowo zaobserwowała znana aktorka Kate Winslet mówiąc o filmach o Holokauście - “ma murowanego Oscara”.
Wykorzystane materiały: The Huffington Post
Gaza płonie
Około 155 osób zginęło, a ponad dwustu zostało rannych w serii ataków izraelskich sił powietrznych rano na Strefę Gazy - podaje katarska stacja Al-Dżazira, powołując się na źródła medyczne na miejscu. Wśród zabitych jest m.in. szef policji w Gazie Tawfik Dżabber - poinformowało miejscowe radio. W odpowiedzi Hamas wystrzelił rakietę w stronę Izraela - zginęła jedna osoba.
zrodło: Wirtualna Polska http://wiadomosci.wp.pl/gid,10700148,title,Gaza-plonie,gpage,17,img,10700149,galeria.html
Prezydent Bush ułaskawił pośmiertnie żydowskiego przestępcę skazanego za przemyt broni do Izraela
Charles Winters prowadził w USA biznes skupu i sprzedaży używanych samolotów wojskowych. Za przemyt Izraelowi broni oraz trzech bombowców B-17 skazany został na 18 miesięcy więzienia. Wykorzystywał on samoloty oficjalnie do transportu owoców, przemycając broń Izraelowi poprzez lotniska na Azorach i w Czechosłowacji. Winters zmarł w latach 1980. na Florydzie.
Zastosowany przez prezydenta Busha pośmiertny akt łaski wobec Charlesa Winters, jest przypadkiem niezwyle rzadkim i zastosowanym zaledwie w stosunku do kilku osób w historii.
Prezydent Bush ułaskawił podczas swoich kadencji 191 osób, dwukrotnie mniej niż prezydenci Clinton i Reagan.
Na podstawie: Ynet.news
“Dlaczego kręcimy tak dużo filmów o Holokauście i kto z tego czerpie korzyści?” - Lech Maziakowski
Dlaczego mamy teraz tak wiele filmów o Holokauście i kto czerpie z tego korzyści?” - pod takim niemal bluźnierczym tytułem ukazał się artykuł na łamach poczytnego dziennika International Herald Tribune. Autor tekstu, znany krytyk filmowy, stały komentator The New York Times‘a, Anthony O. Scott, zastanawia się głośno co sprawia, że od dłuższego czasu, a ze szczególnym nasileniem dzisiaj, w 2008 roku: “Niezwykle wielka kadra prominentnych aktorów przyjmuje ciężar wcielenia się w najbardziej przenikliwy i pełen konsekwencji fatalny okres tamtych czasów. Niemal równoczesne pojawienie się tych wszystkich filmów jest w jakimś sensie przypadkowe, ale również pokazuje dziwny fakt, że na początku XXI wieku, tak w Europie jak i w Ameryce, na ekranach jak w książkach, kultura zdominowana jest przez tą wielką polityczną traumę [II Wojny Światowej].”
Autor słusznie zauważa zdominowanie współczesnej kultury, do szpiku przesiąkniętej wspomnieniami o “Holokauście”, ukazywanym nie tylko tylko jako centralne ale i często jako jedyne wydarzenie II Wojny Światowej. Mnożą się filmy, słuchowiska, reportaże, w księgarniach walają się stosy albumów, pamiętników i pseudopomiętników, biblioteki obłożone są wolumenami wszelkich rozmiarów, rozprawiającymi o tym “jedynym, unikalnym wydarzeniu ludzkości”. “Ilość wspomnień związanych z Holokaustem, nowel, filmów dokumentalnych i fabularnych w ostatnich latach [...] rodzi niewygodne pytania” - stwierdza A. O. Scott, który w tym momencie zadaje te kluczowe, niewygodne pytania: “Dlaczego kręci się tak wiele filmów [o tej tematyce]? Dlaczego teraz? I najbardziej wrażliwe pytanie: Czy nie jest ich za dużo?”. Autor zadaje jeszcze jedno pytanie: “Kto na tym korzysta?”
Zanim przejdzie do próby udzielenia odpowiedzi, bo tak naprawdę to jej wcale nie udzieli, A. O. Scott zajmuje się wyliczaniem tytułów najnowszych filmów o “epoce Holokaustu”, nie zapominając oczywiście o produkcji Edwarda Zwicka pt “Partyzanci” (Defiance), przedstawiającego - jak pisze recenzent - “prawdziwego przywódcę żydowskich partyzantów walczących z Niemcami w lasach Białorusi”. Oczywiście to, że film ten jest parszywą próbą przepisywania historii, pokazując żydowskiego komunistę Tewjego Bielskiego, jednego z czwórki braci tworzących bandę grasującą na terenach północno-wschodniej części Polski okupowanej przez Armię Czerwoną (”w lasach Białorusi”), jako “partyzanta walczącego z Niemcami”, nie powinno już po tylu latach wrednego ogłupiania specjalnie dziwić. Nie powinno też dziwić, że ludzie tak ulepieni - a A. O. Scott jako syn żydowskich prominentnych profesorów z Brooklynu (matka jest “specjalistką” uniwersytecką od feminizmu) jest doskonałym tego przykładem - nie potrafią wyjść poza narzucone im przez scenarzystę i reżysera obcisłe ramy fabuły filmu, a poprawność polityczna i autocenzura nie pozwala im na konfrontację z materiałami historycznymi. A przecież dojście do źródeł i ustalenie prawdy nie jest wcale takie trudne - jeśli się chce, jeśli odrzuci się żydowską haggadę, która z prawdą historyczną nie ma nic wspólnego, lecz ma na celu tworzenie mitu o niczym nie zawinionych cierpieniach narodu żydowskiego, ciągle prześladowanego przez goyim.
Może korzystając z okazji warto przypomnieć w kilku słowach bohaterów tego najnowszego filmu, aby ukazać obłudę żydowskiego Hollywoodu (tak, dokładnie tak: żydowskiego, gdyż już w latach 1930-tych Henry Ford Sr., senator Charles Lindbergh, ojciec Charles Coughlin, i wielu, wielu innych światłych ludzi wskazywało na Hollywood jako na “żydowskie źródło deprawacji społecznej”. Można tylko sobie wyobrazić stopień opanowania dzisiaj, po 80 latach od tamtego czasu…)
Tewje Bielski (1912 - zm. w 1987 r. w USA) jest jednym z czworga braci: Arona Bielskiego, najmłodszego z braci Bielskich, Asaela (1908 - zm. w 1944 r. w szeregach Armii Czerwonej) i Zusa (1906 -zm. w 1995 w USA), których działalność militarna na terenach północno-wschodniej części Polski okupowanej przez Armię Czerwoną miała - jak się utwierdza poprzez filmy typu Defiance - “uratować 1200 Żydów”. Liczne książki i akademie ku czci braci Bielskich nie wspominają jednak o ciemnych stronach ich działalności. Dopiero kilka lat temu Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął wyjaśnianie, znanego z wielu źródeł i dobrze udokumentowanego zarzutu o udział w likwidacji wioski Naliboki 8 maja 1943 roku przez bandy (tzw. “oddziały wojskowe”) Tewje (Tuwii) Bielskiego. Wyjaśnienia wymaga też udział band braci Bielskich, którzy wraz z Armią Czerwoną dokonali likwidacji 600-osobowego ugrupowania partyzantów Armii Krajowej w Puszczy Nalibockiej.
Zamiast poznania prawdy, otrzymaliśmy jednak kolejną superprodukcję filmową, reklamowaną w Polsce poprzez tubę propagandową środowiska żydowskiego i prosyjonistycznego, czyli polskojęzyczne pismo Gazeta Wyborcza, gdzie pisze się o jakże wspaniałej działalności braci Bielskich, którzy podczas wojny “pilnują przestrzegania prawa i porządku, przyjmują wszystkich, którym uda się do nich dotrzeć.” Tak w scenariuszu powstającego filmu jak i w artykułach Gazety Wyborczej nie znajdziemy jednak całości bogatej działalności braci Bielskich i ich interpretacji “przestrzegania prawa”, gdy ich bandy atakowały miasteczka, wsie i osady polskie, dokonując masakry Polaków.
Warto dodać, że najmłodszy z czworga braci Bielskich, wysławianych jako bohaterowie II Wojny Światowej i ukazywanych jako organizatorzy “największego zbrojnego wysiłku dokonanego przez Żydów celem ocalenia Żydów z Holokaustu”, został w listopadzie zeszłego roku aresztowany i oskarżony o oszukanie i zagrabienie majątku 93-letniej Polki mieszkającej na Florydzie.
Otóż 80-letni Aron Bielski (obecnie nazywający się “Aron Bell”), wraz z 58-letnią żoną Henryką, oskarżeni zostali przez policję w Palm Beach (Floryda) o oszukanie staruszki, pani Zalewskiej, oraz o dokonanie kradzieży 250 tysięcy dolarów z jej kont bankowych.
Tak oto prezentuje się dzisiaj jeden z bohaterów tego najnowszego filmu o “partyzantach żydowskich”. Być może rabowanie wsi polskich i Polaków weszło takim ludziom w krew…
Wróćmy jednak z powrotem do naszego tematu, czyli do niezwykle dziwnego przyzwolenia na publiczną krytykę tego niekończącego się strumienia filmów o “Holokauście”. A. O. Scott siląc się na tę krytykę nie omieszkał przypomnieć, że mamy “moralny obowiązek nałożony poprzez dokonaną rzeź europejskich Żydów, by mówić: ‘Nigdy więcej i Nigdy nie zapomnimy’, co logicznie oznacza, iż historia Holokaustu musi być powtarzana bez przerwy.” Pomimo tego “moralnego obowiązku”, padają z ust żydowskiego recenzenta sztuki filmowej słowa zwątpienia. Co takiego spowodowało to zawahanie? Można sądzić, że bojaźń o konsekwencje własnej pychy, o skutki pogoni za pieniądzem eksploatującej tragiczne wydarzenia wojenne, o nieustanne wyolbrzymianie cierpień, czy wreszcie refleksja nad nałożonym kagańcem “kłamstwa oświęcimskiego” uniemożliwiającego badania historyczne. Być może powtarzanie ad nauseam tematyki holokaustycznej wytworzyło w ludziach zwyczajnie przesyt i zaczyna ono osiągać odwrotny od założonego skutek - co niektórych niepokoi. Być może również ludzie zaczynają podświadomie łączyć monotematyczny zalew filmów, zauważać jednobrzmiące nazwiska reżyserów, scenarzystów, producentów, i w końcu zastanawiać się nad tym czy przypadkiem nie są obiektem manipulacji. A że takie głośne zastanawianie się i kojarzenie faktów może przybrać czasami burzliwe formy, budzi zrozumiały odruch obronny u niektórych. Postanowiono więc powoli wycofywać się, uspokajać emocje, “wypuszczać parę” z tego kotła propagandy, najpierw poprzez opublikowanie zwątpień zaufanego żydowskiego publicysty. Nie, nie oznacza to, że magazyny Hollywoodu nagle wyrzucą wszystkie zgromadzone rekwizyty mundurów niemieckich, ale nie bez znaczenia jest przypomnienie Autora tekstu, przytaczającego słowa żydowskiego marksistowskiego filozofa i muzykologa Teodora Adorno, który rzekł, iż “pisanie poezji po Auschwitz jest barbrzyństwem”. A.O.Scott twierdzi, że “obserwacja ta często jest interpretowana jako nakaz ciszy, jako zakaz używania zwykłych narzędzi kultury do ukazania czegoś tak nadzwyczajnego, jak niewyobrażalny fakt ludobójstwa”. Nawet po wzbiciu się na wyżyny “nakazu ciszy”, nie ma się jednak co martwić o obrany kierunek: wyprodukowano dotychczas dostateczną ilość materiału, który wystarczy na dziesiątki lat urabiania społeczeństw. A przy tym dokonuje się stale “reform edukacji” wprowadzając kolejne godziny lekcyjne przeznaczone na “studia nad Holokaustem” i urządza pielgrzymki dzieci do współczesnych muzeów tolerancji vel nienawiści.
Pomimo słów udawanego zwątpienia, nie ma się więc co martwić o losy przyszłej produkcji filmowej, która w sięganiu po coraz bardziej wyrafinowane obrazy “nakazu ciszy”, widzi po prostu w tym wszystkim wielki biznes, widzi drogę do kariery, do laurów, do wywiadów, zdjęć na okładkach tabloidów, limuzyn, świateł, schodów… “Dlaczego oportunistyczni, zdolni młodzi noweliści lgną w stronę magiczno-realistycznego przedstawiania tej zdecydownie niemagicznej rzeczywistości jaką jest Shoah?” - zapytuje Autor. W następnym zdaniu sam sobie odpowiada, a mówi dokładnie to co tak szczerze wyjaśniła znana aktorka Kate Winslet. “Zauważyłam, że jeśli robisz film o Holokauście, masz murowanego Oskara.”
Nie, panie A.O.Scott, to nie żarty, jak raczy Pan interpretować wypowiedź Winslet. To szczera prawda pokazująca, że dzisiejszą sztuką filmową nie rządzi prawdziwa sztuka, że literaturą nie rządzi prawdziwa literatura, że dziennikarstwem nie rządzi rzetelne dziennikarstwo. Wszystkim tym rządzi obrzydliwa mieszanina podłej ideologii z brudnymi pieniędzmi. Bo “Przedsiębiorstwo Holokaustu” musi się czymś żywić.
Lech MaziakowskiWashington, DC 10 grudnia 2008
środa, 3 grudnia 2008
Statki przywożące niewolników do USA
Abigail – Aaron Lopez, Moses Levy, Jacob Franks - Żydzi
Crown – Issac Levy i Nathan Simpson - Żydzi
Nassau – Moses Levy - Żyd
Four Sister – Moses Levy - Żyd
Anne & Eliza – Justus Bosch i John Abrams - Żydzi
Prudent Better – Henry Cruger i Jacob Phoenix - Żydzi
Hester – Mordecai i David Gomez - Żydzi
Elizabeth – Mordecai i David Gomez - Żydzi
Antiqua – Nathan Marston i Abram Lyell - Żydzi
Betsy – Wm. De Woolf - Żyd
Polly – James De Woolf - Żyd
White Horse – Jan de Sweevts - Żyd
Expedition – Johna i Jacob Roosevelt - Żydzi
Charlotte – Moses i Sam Levy i Jacob Franks - Żydzi
Caracoa – Moses i Same Levy - Żydzi
Źródło: Elizabeth Donnan, 4 Volumes, 'Documents Illustrative of the History of the Slave Trade to America' Washington, D.C. 1930, 1935 Carnegie Institute of Technology, Pittsburgh, Pa.
Biały & Dumny!
“Wielowyznaniowe pokoje modlitwy” oraz żydowskie mykwy w katolickich szkołach - zaaprobowane przez angielskich biskupów!
Zalecenia wydane przez biskupów mówią o konieczności “pełnego szacunku i zrozumienia”, które powinno być okazywane w stosunku do uczniów innych religii, które nie uczestniczą podczas chrześcijańskich modlitw i obrzędów. Przewodniczący CES, arcybiskup Birmigham, bp Vincent Nicholas powiedział, że “Dialog z innym religiami jest stałym czynnikiem życia Kościoła katolickiego. Takie dialogi są prowadzone w wielu parafiach i środowiskach lokalnych, w koledżach, uniwersytetach i innych akademickich sferach. [Dialogi] stały się coraz ważniejsze w czasie gdy środowiska innych religii i wyznań rozrastają się i stają się coraz bardziej widoczne w naszym społeczeństwie.” Dokument zaleca “jeśli to jest praktycznie możliwe” utworzenie “pokoju modliwy”, z którego mogliby korzystać uczniowie i nauczyciele innych religii i wyznań. Ponadto, toalety w szkołach katolickich powinny być przystosowane do “indywidualnych rytuałów oczyszczających, które występują czasami jako część religijnego życia i kultu [w innych religiach].”
W wyniku nacisków różnych antykatolickich lobby oraz forsowanych przez socjalistyczny rząd Wielkiej Brytanii przepisów, lecz także przy udziale posoborowych hierarchów katolickich aprobujących fałszywie pojętą tolerancję, ekumeniczne i międzyreligijne dialogi oraz niekompatybilną ze środowiskiem imigrację, szkoły katolickie przyjęły zasadę “pielęgnacji stosunków pomiędzy rasami i tolerancji religijnej.” Dokument stwierdza, że obecnie około 30 procent uczniów uczęszczających do katolickich szkół, nie wyznaje wiary katolickiej i pochodzą oni z rodzin żydowskich, hinduskich, muzułmańskich czy też ateistycznych.
Na podstawie: Telegraph.uk
KOMENTARZ: Tytuł pochodzi oczywiście od redakcji Bibuły i zawiera informację o “żydowskich mykwach”. Jak bowiem interpretować zalecania biskupów by stworzyć ubikacje przystostosowane do “indywidualnych rytuałów oczyszczających, które występują czasami jako część religijnego życia i kultu [w innych religiach].” Jakie to np. w religii żydowskiej występują “rytuały oczyszczające”? Toż to mowa jest wprost o żydowskich ablucjach wodnych!!
Podobne “rytuały” występują w innych religiach, które teraz “katoliccy” biskupi umożliwiają w katolickich szkołach. Zgroza! Śp siostra Łucja, ostatni świadek objawień Fatimskich mówiła, że dojdzie do czasów gdy “ślepi pasterze będą prowadzić ślepych”. I oto na naszych oczach następuje destrukcja Kościoła dokonywana rękami duchowieństwa, które prowadzi ślepych ku przepaści. Oto kolejne zatrute owoce Soboru Watykańskiego II.
Jak cenzurowałem bajki żydowskie
Książka nosi tytuł “Osiem świateł. Żydowskie legendy, baśnie i bajki”, napisał ją Leo Pavlát i została przetłumaczona z czeskiego. Jest bardzo ładnie wydana, ma twardą oprawę, dobry papier oraz duże kolorowe ilustracje - to znaczy wygląda tak, jak książka dla dzieci wyglądać powinna.
Synkowi spodobała się od razu. Historie o Abrahamie, Mojżeszu czy królu Dawidzie miło kojarzyły mu się z postaciami, które już znał. Natomiast z rzeczy nowych ulubił sobie legendę o Golemie stworzonym przez mądrego rabiego Löwe po to, by chronił Żydów przed ich nieprzyjaciółmi.
Trochę zraziło mnie w tej opowieści podkreślanie na każdym kroku, jak wielu mają Żydzi nieprzyjaciół, jak bardzo ci nieprzyjaciele są nikczemni, i jak okropne spiski nieustannie knują. Pomyślałem, że nie chciałbym, by mój syn w przyszłości spoglądał na ludzi podejrzliwie i zacząłem opuszczać niektóre zdania. Legenda na tym wcale nie straciła, a jej przesłanie moralne uległo nawet - jak nieskromnie uznałem - lekkiej poprawie. Pewnie każdy cenzor z czasem tak właśnie się rozzuchwala.
Są jednak w tej książce baśnie, których w ogóle synowi czytać nie zamierzam. Chciałbym go bowiem również uchronić przed przesądem, że życie zyskuje na jasności, gdy nazwy ludów stają się odpowiednikiem oceny moralnej.
W bajce “Mały sędzia” żydowski chłopczyk z Pińczowa idący do chederu słyszy nagle “szorstki głos: - A dokąd to, dokąd, żydziaku?” i wyciągają się ku niemu czyjeś “łapska”.
“Jonatan od razu poznał, z kim ma do czynienia. Był to Polak, Jacek, co sprzedawał kradzione konie, postrach wszystkich żydowskich dzieci. Największą radość sprawiało mu, kiedy słyszał ich skomlenie, tłukł je więc, ilekroć tylko mógł“.
Jonatan też dostaje tęgie lanie - “nie widać go było spod sińców i zadrapań” - lecz jednocześnie przechytrza głupiego Jacka, który zostaje wkrótce przykładnie ukarany - niestety, nie przez innych Polaków, ale przez bliżej narodowo nieokreślone “straże” i “sąd”.
W dalszej części sprytny Jonatan pomaga rozstrzygnąć “wielki spór”. Oto “pewien polski rzeźnik obwinił swojego żydowskiego sąsiada, zielarza, że ukradł mu pieniądze”. Choć jednak “polski rzeźnik” ma na swe usługi fałszywych świadków oraz “złych ludzi”, którzy Żydom w nocy wybijają szyby, Jonatan znowu tryumfuje.
Leo Pavlát, autor “Ośmiu świateł”, zapewnia we wstępie, że “opowieści Żydów pełne są (…) pobożności” oraz “poszukiwania dobra”. Przypuszczam jednak, że polska opowieść, w której żydowski karczmarz upijałby polskiego kowala, aby tym łatwiej mógł go oszukać żydowski lichwiarz, nie zostałaby uznana, zwłaszcza w kręgach ludzi rozumnych, za szczególnie pobożną i dobrą.
W kolejnej bajce, tym razem dziejącej się “w Krakowie, sławnym polskim grodzie”, wspominany jest, zupełnie bez związku z dalszą akcją, cudotwórca Eliasz Hasofer.
“Kiedy przed dawnymi laty krakowscy studenci z nienawiści do Żydów wrzucali do nurtu Wisły ich dzieci, stanął Eliasz Hasofer na brzegu rzeki, rozkazał, by pozostawiła przy życiu niewinne dzieci - i wody go posłuchały. Wyrzuciły dzieci na brzeg, a złych studentów wciągnęły w swoje wiry“.
Czy byłby to cud równie wspaniały, gdyby w rzece potonęli źli Żydzi za - jak głoszą utrzymane w podobnym duchu legendy - przerabianie niewinnych chrześcijańskich dzieciątek na macę?
Opis obyczajów krakowskich studentów ma wszakże również pewien walor poznawczy. Nareszcie staje się zrozumiałe, dlaczego akurat po Krakowie hula najczęściej Liga Republikańska, zaś JE minister Wiatr był w tym “sławnym polskim grodzie” prześladowany tak boleśnie i niegodziwie.
Postanowiłem jednak, że z moim synem nie będę na razie rozmawiał o polityce.
Lech Stępniewski(1997)
Za: Prawicowe czytanki
sobota, 29 listopada 2008
Zmarła żydowska oprawczyni czasów stalinowskich - Helena Wolińska (Fajga Mindla Danielak)
Stalinowska oprawczyni w mundurze Ludowego Wojska Polskiego, prokuratorka Naczelnej Prokuratury Wojskowej w latach 40. i 50. ub. wieku, sprawczyni kaźni m.in. Augusta Emila Fieldorfa, szefa “Kedywu” Armii Krajowej, została odtransportowana najpewniej do czeluści piekielnych (niech Bóg ma miłosierdzie nad tą zbrodniarką) w dniu 26 listopada 2008 roku - z domu Włodzimierza Brusa (właściwie Beniamina Zylberberga, marksistowskiego politruka, który po 1968 r. wyjechał z Polski do Wielkiej Brytanii), gdzie dokończyła 88-letnią drogę na naszym świecie, naznaczoną setkami ofiar swojego bestialstwa, rozpoczętą w 1919 r. w Warszawie.
Na podstawie: Antysocjalistyczne Mazowsze
czwartek, 27 listopada 2008
Rabini wzywają do modłów o “ekonomiczną stabilizację”
“Instytucje edukacyjne i uczące Tory, nie są w stanie związać końca z końcem, i wielu z nich grozi upadek.” - piszą rabini. “Fabryki i biznesy zwalniają pracowników, a wiele domostw nie jest w stanie utrzymać swoich rodzin. W związku z tym wzywamy do publicznych modłów na jedną godzinę przed Mincha (popołudniową modlitwą) w czwartek, w synagogach całego kraju.”
środa, 26 listopada 2008
Kanada: Przywódca Indian ponownie przed sądem za “szerzenie nienawiści do Żydów”
Oto przed sądem miasta Saskatoon (prowincja Saskatchewan) miała w poniedziałek, 24 listopada br. miejsce druga rozprawa przeciwko Ahenakew, który sześć lat temu ośmielił się wypowiedzieć “antysemickie komentarze”, co według lewackiego dziennika Globe and Mail, “wypełnia przestępstwo ‘świadomego promowania nienawiści’ przeciwko określonej grupie”. Już wcześniej, w 2003 roku ten były przywódca panindiańskiej organizacji zrzeszającej Indian Kanady - “Zgromadzenie Pierwszych Narodów” (Assemby of First Nations - AFN), oskarżony został za “wzniecanie nienawiści”, a w 2005 roku skazany na karę 1 tysiąca dolarów za “świadome wzniecanie nienawiści przeciwko Żydom”.
Na czym polegało przestępstwo Davida Ahenakew? Podczas spotkania w klubie ośmielił się on wyrazić swoją opinię, iż Izrael i Stany Zjednoczone rozpoczną kolejną wojnę światową oraz że istotą Drugiej Wojny Światowej było zachowanie się Żydów. (”Druga Wojna Światowa wywołana została przez Żydów [...] I będzie następna wojna ponieważ Izraelici i “Bushowie”… wiesz … gadka-szmatka…. bigoci i tak dalej… i Stany Zjednoczone mówią ci, że jak nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam.”)
Gdy reporter pisma StarPhoenix, który - wydaje się z racji obowiązków szpiegowskich - znajdował się na sali i zarejestrował wypowiedź, po czym poprosił Ahenakew o wyjaśnienie, ten dodał bez ogródek, że “Żydzi, cholera prawie byli właścicielami całych Niemiec przed wojną… Oto dlaczego Hitler doszedł do władzy. Chciał on zabezpieczyć przed tym, by Żydzi nie przejęli Niemiec i Europy. [...] Żydzi byliby właścicielami całego cholernego świata. No i zobacz co teraz robią. Zabijają ludzi w krajach arabskich.” Ahenakew nazwał też Żydów “zarazą” świata.
Ahenakew został skazany ze tę wypowiedź, jak również pozbawiony najwyższego odznaczenia - “Orderu Kanady”. Złożone przez Ahenakew odwołanie do sądu wyższej instancji, zostało jednak odrzucone w 2006 roku. Gdy Korona odwołała się od tej decyzji do Sądu Najwyższego prowincji, Saskatchewan Court of Appeal jednogłośnie odrzucił wstawiennictwo Królowej, uznając uwagi Davida Ahenakew o Żydach jako “szokujące, brutalne i urażające”. Korona mając jednak możliwość wznowienia procesu, skorzystała z tej opcji i oto przed sądem rozpoczął się proces mający w zasadniczy sposób rzutować na prawną ocenę wolności wypowiedzi obywateli Kanady. Według Steven Silmovitch, doradcy prawnego masońskiej organizacji żydowskiej B’nai B’rith działającej w Kanadzie: “sprawa ta rozrosła się ponad kwestię Davida Ahenakew. Mamy teraz do czynienia niemal z precedensowym procesem.”
Adwokat 70-letniego Davida Ahenawew, Doug Christie wskazuje, że jego klient nie złamał prawa, choćby z tego powodu, że uwagi jakie wypowiedział nie miały na celu być publikowane. Nazwał też proces “wyrzucaniem publicznych pieniędzy”, a jego cel określił jako “mściwość”.
Kanada znana jest z wielu przypadków naruszania wolności wypowiedzi i skazywania obywateli pod zarzutami “szerzenia nienawiści”. Lobby żydowskie doprowadziło m.in. do deportacji do Niemiec Ernsta Zundela, wydawcę broszur i książek określanych jako “antysemickie i negujące Holokaust”, w wyniku czego w 2007 roku skazany on został przez sąd federalny w Mannheim na 5 lat więzienia.
Na podstawie: Globe and Mail
niedziela, 23 listopada 2008
piątek, 21 listopada 2008
Wielka Brytania: Dr Toben, oskarżony o “negowanie Holokaustu” wygrywa walkę o ekstradycję
Niemieckie władze, które zostały zmuszone do złożenia odwołania do brytyjskiego Sądu Najwyższego po tym jak sędzina Daphne Wickham wydała 29 października br. orzeczenie odrzucające Europejski Nakaz Aresztowania wydany przed trzema laty, uznając go za nieważny gdyż “nie zawierał wystarczających szczegółów dotyczących przestępczych czynów” - zrezygnowały z dalszego prowadzenia sprawy. Dr Toben pozostawał jednak w areszcie oczekując decyzji Sądu Najwyższego, gdyż nie był w stanie zebrać zasądzonej kaucji w wysokości 100 tysięcy funtów (~247 tysięcy dolarów).
Obrońca Tobena, mec. Kevin Lowry-Mullins oświadczył, że otrzymał pisemne zawiadomienie o wycofaniu się strony niemieckiej z dalszego prowadzenia sprawy i zakończeniu procesu ekstradycji. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika The Times, mec. Lowry-Mullins powiedział, że jego klient został zwolniony z aresztu 20 listopada br., przebywa jednak nadal w Wielkiej Brytanii oczekując na zwrot paszportu.
Prawo niemieckie zakazuje tzw. negowania Holokaustu, co jednak jest niezdefiniowanym terminem i podlega dowolnej interpretacji oraz wykorzystywane jest do zastraszania każdego kto wyraża jakąkolwiek wątpliwość dotyczącą np. polityki III Rzeszy w stosunku do Żydów, podważa oficjalne liczby ofiar żydowskich - nie oparte z reguły na żadnych badaniach statystycznych - czy też uważa, że w niemieckich obozach koncentracyjnych dokonywano masowych morderstw z użyciem tzw. komór gazowych.
Mec. Lowry-Mullins powiedział, że “Tego typu wykroczenie ["negowanie Holokaustu"] nie obowiązuje w Wielkiej Brytanii. Jeśli dr Toben byłby wydalony do Niemiec w oparciu o obowiązujące w tym kraju przepisy o negowaniu Holokaustu, to wtedy postawilibyśmy się w hipotetycznej sytuacji, kiedy to irański rząd mógłby żądać aby wszystkich irańskich uchodźców będących gejami, odesłać z powrotem do Iranu.”
64-letni dr Gerald Fredrick Toben jest od wielu lat nękany przez środowiska żydowskie w Australii i ściagny za publikowanie na swojej stronie internetowej materiałów podważających oficjanie głoszoną wersję wydarzeń dotyczącą tzw. zagłady Żydów podczas II Wojny Światowej. W 1999 roku skazany został za “negowanie Holokaustu” w Niemczech.
Dr filozofii Frederick Toben, wykładowca na wielu uniwerstytetach na świecie i twórca Instytutu Adelajdy (Adelaide Institute), od 1996 roku nękany jest przez “demokratyczne” środowiska w Australii niestannymi procesami sądowymi. Na swojej stronie internetowej (www.adelaideinstitute.org) przypomina on, że wydany przez australijski sąd federalny wyrok zabrania mu zadawania pytań i negowania:
“trzech podstwowych legend/mitów Holokaustu-Shoah:że
Podczas II Wojny Światowej Niemcy kierowały się eksterminacyjną polityką przeciwko europejskim Żydom;
Których zginęło 6 milionów;
Używając jako narzędzia zbrodni komór gazowych.
Jest niemożliwe dyskutowanie o >Holocauście< mając nałożone te ograniczenia. Zatem jedynie co robię, to zwyczajnie przekazuję (referuję) te sprawy, których nie mam prawa stwierdzić.
Dla przykładu: jeśli stwierdzę, że >Holokaust< jest:
kłamstwem;
6 milionów Żydów nie zginęło, lub że
Komory gazowe nigdy nie istniały, to wtedy będę jedynie relacjonował to co eksperci rewizjonistyczni, tacy jak profesorowie Butz czy Faurisson i inni, stwierdzają publicznie.”
Dr. Toben ostrzega na swojej stronie internetowej, że:
“Ktokolwiek odrzuci wiarę w te trzy filary [oficjalnej wersji wydarzeń], narażony jest na zorganizowane w skali światowej działania grup nacisku, które wykorzystają każdą metodę do zniszczenia niezależnego głosu. Niedawnymi ofiarami odmowy uwierzenia w oficjalną wersję “Holokaust-Shoah” są Germar Rudolf i Ernest Zündel w Niemczech i Siegfried Verbeke w Belgii, Wolfgang Fröhlich i Gerd Honsik w Austrii.
Jeśli chciałbyś zwątpić w opowieść o >Holokaust-Shoah<, musisz być przygotowany na osobiste poświęcenie, musisz być przygotowany na rozbicie Twojej rodziny i małżeństwa, na utratę kariery zawodowej, pracy i więzienie. Dzieje się tak dlatego, że ruch rewizjonistyczny rozbija wielki, wielomiliardowy “Przemysł Holokaustu-Shoah”, jak również podważa egzystencję tworu rasistowskiego syjonizmu - Izraela.”
Na podstawie:
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/article5199874.ece
czwartek, 20 listopada 2008
W poszukiwaniu naukowych dowodów wiążących ekonomię z antysemityzmem
Oczywiście powiązania Żydów z finansami to zwykły wymysł prawicowych “piewców nienawiści”, którzy tylko czekają na każdy pretekst do rozpalenia kolejnych pogromów i wzniecenia antysemickiej nienawiści. Taki wniosek można wyciągnąć z wynurzeń przywódców żydowskich wypowiadających się na łamach izraelskiej prasy, przywódców z uwagą obserwujących sytuację w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie.
Oto właśnie ambasador Izraela na Węgrzech wyraził niepokój “w związku z rosnącą liczną incydentów antysemickich” w tym kraju. Ot choćby takich jak ten w Budapeszcie, gdzie “członkowie skrajnych organizacji prawicowych zgromadzili się przy wejściu do synagogi i swoją obecnością zastraszali Żydów”. Jakże nie potępić tak okropnego incydentu antysemickiego, szczególnie jeśli weźmie się dla porównania np. serię antychrześcijańskich pogromów w Indiach, których to jednak prasa światowa jakoś wygodnie zapomina potępiać. Nic bowiem nie może być groźniejszego niż antysemickie incydenty polegające na patrzeniu się na wchodzących do synagogi Żydów.
W sytuacji wzrastających przypadków tego typu antysemityzmu na całym świecie należy więc jak najszybciej zbadać jego przyczyny. A zbadać można stosując doskonały aparat naukowy, zatem specjaliści wyjęli już swe mikroskopy by doszukiwać się ukrytego wirusa antysemityzmu. Yeduda Bauer, “doradca naukowy” - bo takim właśnie tytułem jest on obciążony - samego Instytutu-Muzeum Holokaustu Yad Vashem, powiedział izraelskiej agencji YnetNews, że jednak “za wcześnie na naukowe dowody świadczące o tym, że wzrost antysemityzmu jest całkowicie spowodowany warunkami ekonomicznymi”. Na wyniki takich badań przyjdzie jeszcze poczekać, być może po prostu brakuje środków finansowych na rzetelne przeprowadzenie takich badań i katedry uniwersytetów będą zmuszone zwrócić się o zwiększenie funduszy na pokrycie kosztów tak poważnych projektów badawczych. Społeczeństwa muszą więc złożyć się na sfinansowanie tak niezbędnych badań, a im będzie ich więcej, tym dokładniejsze dadzą wyniki. W Polsce - kraju o tradycyjnie największej chyba liczbie antysemitów, wszak wirus ten przekazywany jest wraz z mlekiem każdej matki-Polki - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rządu pana Tuska jest w czołówce światowej w tej dziedzinie i już zleciło kilku specjalistom uniwersyteckim “monitorowanie prasy prawicowej”. Wyniki są niezwykle obiecujące: wydany niedawno Raport wskazuje, że np. korelacja pomiędzy udziałem Żydów w finansach a wywołanymi przez ten fakt skutkami, odbierana jest tak jak zakładano.
Profesor Yehuda Bauer wie jednak, że takie powiązania to tylko wymysł fantazji prawicowych ekstremistów i że mamy do czynienia ze zwykłą myślową kalką, z którą oczywiście należy walczyć jako nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. “Mogę powiedzieć, że jeśli mamy do czynienia z kryzysem ekonomicznym, antysemickie wyobrażenia o pazernym, eksploatującym Żydzie, wychodzą na zewnątrz. Są to normalne, powtarzające się regularnie zjawiska.” - wyjaśnia prof. Bauer.
Hmmm. Ciekawe dlaczego tego typu skojarzenia mają miejsce i dlaczego zjawiska te powtarzają się, a nierozgarnięty chrześcijański plebs zaczyna kojarzyć kryzys z Żydami - do tej pory nie zbadano. No bo przecież nie dlatego, że Żydzi zajmują prominentne stanowiska w gospodarce, finansach, mediach, deprawującym show-biznesie, nie mówiąc już o świecie polityki. To przecież nie może mieć znaczenia i dlatego konieczne są hojnie sponsorowane badania naukowe. Póki nie będziemy mieli naukowych dowodów, może najlepszym sposobem na unieszkodliwienie takich niepoprawnych zachowań i myśli będzie import aktywnych działaczy hinduskich, którzy niedawno pokazali swoją skuteczność.
środa, 19 listopada 2008
Wielka Brytania: W każdej szkole nauczyciel-specjalista od ‘Holokaustu’
Stuart Foster, dyrektor projektu pogłębienia świadomości społecznej o “Holokauście”, prowadzonego w ramach tzw. antyrasistowskiej inicjatywy powiedział, że “Istnieje w społeczeństwie powiększające się zaniepokojenie nietolerancją i rasizmem, gdyż BNP [Brytyjska Partia Narodowa] zdobywa popularność i wzrasta antysemityzm.” Inicjatywa wprowadzenia nauczyciela-specjalisty od zagadnienia “Holokaustu” w każdej szkole ma za zadanie “utrzymanie świadomości dotyczącej systematycznej nazistowskiej masakry Żydów podczas II Wojny Światowej, w czasie gdy liczba ocalałych spada” - stwierdza raport opublikowany w Times Educational Supplement.
Projekt, który rozpoczął swą pracę począwszy od tegorocznej rocznicy ‘Nocy Kryształowej’, zakłada docelowo przeszkolenie jednego nauczyciela w każdej szkole z uwagi na to, iż - jak twierdzi “specjalistka edukacji” w Jewish Museum, Ruth-Anne Lenga - “Emocjonalność [zagadnienia] frapuje nauczycieli i stwarza moralnie trudne pytania i w tym chcielibyśmy zapewnić wsparcie.”
Pomimo ciągłej, natarczywej i bezwzględnej propagandy wtłaczającej społeczeństwom poprawną politycznie i ideologicznie interepretację wydarzeń II Wojny Światowej, w tym zagadnień tzw. Holokaustu, środowiska żydowskie uważają, że temat ‘Holokaustu’ jest - jak mówi Ruth-Anne Lenga - “często podejmowany w szkołach sporadycznie.”
Na podstawie: TimesOnline
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/education/article5106164.ece
Izrael: Policja wykryła w dwóch synagogach skład narkotyków Ecstasy
Po przeprowadzonym nalocie na miejscowe dwie synagogi, policja znalazła około 6000 tabletek Ecstasy - 3000 tysiące odnaleziono ukrytych w suficie synagogi na ulicy Shivtei Yisrael i drugie tyle w ubikacji innej pobliskiej synagogi.
Policja twierdzi, że informację o ukrytych narkotykach uzyskała kilka dni temu. Miały być one, zdaniem policji “sprzedane podczas zaplanowanej za kilka dni zabawy.”
Według raportów policji różnych krajów świata oraz międzynarodowych organizacji zwalczających handel narkotykami, Izrael jest niemal wyłącznym producentem i dystrybutorem narkotyków Ecstasy. Kanały przerzutowe łączące Europę i Stany Zjednoczone wykorzystują do tego celu ortodoksyjnych Żydów.
Na podstawie: YnetNews
http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3623242,00.html
Obama: Judaizm był czynnikiem w definiowaniu mojej wiary
Transkrypt wywiadu sprzed czterech lat został opublikowany się dopiero w tydzień po wyborach. “W co wierzysz?” - spytała się dziennikarka Cathleen Falsanni na krótko po tym jak Obama wygrał nominację Partii Demokratycznej na pozycję sentaora stanu Illinois. “Jestem chrześcijaninem” - odpowiedział Obama - “zatem mam głęboką wiarę, zatem [jej siła] pochodzi z chrześcijańskiej wiary. Z drugiej strony, urodziłem się na Hawajach gdzie oczywiście mamy do czynienia z wieloma wpływami [religii] Wschodu. W wieku od 6 do 9 lat mieszkałem w Indonezji, największym kraju muzułmańskim na świecie. Mój ojciec pochodzi z Kenii i chociaż prawdopodobnie byłby najcelniej nazwany agnostykiem, to jego ojciec był Muzułmaninem. Mógłbym też powiedzieć, że intelektualnie z Judaizmu zaczerpnąłem tyle samo co z innych religii.”
Z powyższego cytatu wyłania się obraz człowieka ukształtowanego przez zlepek fałszywych religii, a szczególne wskazanie na Judaizm i powoływanie się na czerpanie z niego “intelektualnych wartości”, ukazuje prezydenta-elekta jako niebezpieczne narzędzie w rękach syjonistycznych mocodawców kryjących się za jego plecami, na co wskazują choćby pierwsze nominacje syjonistów do Białego Domu.
http://jta.org/news/article/2008/11/13/1000945/obama-cited-judaism-as-influence#When:16:55:00Z
piątek, 14 listopada 2008
Żydowski ruch roszczeniowy: "Idźcie i odbierzcie naszą własność"… przekupując polskich polityk?w!
"Musimy pamiętać" - mówi Taub - "że przed wojną w Polsce było 3.5 miliona Żydów, a po niej ocalało tylko 280- do 300-tysięcy. Życie zostało wymazane, ale własność - nie, i ona tam ciągle jest. Wzywamy do uświadomienia sobie tego. Uświadomienie - oto motto naszej działalności. Prawo tych 280 tysięcy ocalalych do odebrania swojej własności, nigdy nie zostało zmazane ani zniszczone. Własność tam jest i jest używana. Mówimy więc: idźcie i odbierzcie ją, lub co najmniej pozwijcie o nią do sądu - w innym przypadku będzie stracona na zawsze. Czas jest absolutnie najważniejszy tutaj."
Pan Taub opowiada, że włączył się w ruch "restytucji mienia żydowskiego w Polsce" po swoim własnym doświadczeniu, gdy wbrew przestrogom swoich rodziców, przyjechał z powrotem do Polski. "Nam dzieciom zawsze wpajano, że nigdy już nie powinniśmy dotykać tego [mienia], bo jest poniżej naszej godności by dotykać polskiej ziemi"[2] - wspomina Taub, urodzony w Polsce i mieszkający po wojnie w Krakowie ("a rodzice posiadali tam posiadłości") do 1951 roku, kiedy to z rodziną wyjechał do Izraela. Około 10 lat temu pan Taub przyjechał do Polski i zdecydował się "zobaczyć swoją rodzinną własność". "Pojechałem więc i zobaczyłem piękne domy w centrum Krakowa, w żydowskiej dzielnicy. Domy były w dobrym stanie, z Polakami mieszkającymi w nich. Nie wiedzialem czy zdawali sobie oni sprawę kto jest właścicielem. Sprawdziłem też, że moi rodzice byli cały czas zapisani w księgach jako właściciele, a władze administracyjne zarządzały tylko własnością w imieniu nieobecnych właścicieli." - mówi Taub, który przystąpił od razu do działania. "Było mi bardzo łatwo udowodnić, że jestem spadkobiercą, ale musialem znaleźć miejscowe biuro prawnicze chcące dla mnie pracować. Zajęło mi dwa lata aby sąd orzekł zwrot tych dwóch pięknych domów w Krakowie. W tym czasie inni zapytywali mnie: "Słuchaj Shlomo, może znajdziesz naszą własność w Łodzi albo i w innych miejscach?" I tak właśnie narodziła się organizacja Legacy."
Pierwsze biuro organizacji Legacy (www.polishlegacy.org) powstało w Krakowie, "a następnie otworzyliśmy jedno w Warszawie, potem w Pradze, a teraz działamy w Rumunii i w Niemczech."
Taub jest zaniepokojony tym, że "w 60 lat po Holokauście, tyle żydowskich własności w Europie nie zostało zwróconych ich żydowskim wlaściclelom." "Jest dużo organizacji zajmujących się restytucją i kompesacją" - mówi Taub - "takie jak Jewish Agency, Bnai Brith, Kongres, itp., ale oni nic nie robią a dokumenty tylko zbierają kurz leżąc na półkach; klienci przychodzą później do mnie z tymi zakurzonymi aktami… Niestety, jest tam cały czas 40-miliardowa własność żydowska, leży nieruszona. A rząd izraelski w 2005 roku ocenił to na jeszcze większą sumę…"
Taub krytykuje również polskie rządy, które "grają cynicznie. Prawie każdego roku powstaje w Polsce nowy rząd i ich Premier wychodzi z nowymi pięknymi zaproszeniami do Żydów. Najnowszy polski Premier na przykład, ten wybrany w listopadzie zeszłego roku, zaoferował rekompensatę, ale powiedział, że będzie to minimalny procent prawdziwej wartości, na dodatek wypłacany i rozłożony na wiele lat. Chcą aby ludzie czekali w kolejce, próbowali dowodzić swojej własności, przynosili wszystkie dokumentacje, a potem, jeśli uda im się, mają otrzymać minimalną wartość. [...]"
Proces nie jest jednak ani prosty ani tani, podsumowuje Taub: "Czasami przedstawiciele władzy muszą być specjalnie wynagrodzeni; jakby to powiedzieć: trzeba przemówić do nich w ich własnym języku. Będą też inne koszty i to należy przygotować bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Musimy pracować z prawnikami w Polsce, przyszli właściciele muszą udowodnić, że są spadkobiercami ostatnich właścicieli, a to nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Ale w końcu może to przynieść wielki zysk. Z każdych dziesięciu przypadków, dwa czy trzy kończą się sukcesem, co myślę jest dobrym wskaźnikiem - a te własności warte są setki tysięcy dolarów lub więcej."
"Nie wspominając aspektu moralnego" - dodaje prowadząca rozmowę w izraelskim radio Eve Harow - "Nie próbując odebrać tej własności, umożliwiamy sytuację, w której umożliwiamy również mordercom przejęcie jej, jak w przypadku króla Achaba" [starożytnego króla Izraela - biblijny symbol niegodziwości] [3].
Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji BIBUŁY
PRZYPISY - brzmienie po angielsku wypowiedzianych słów:
1. "efforts to help Holocaust-era Jews reclaim their long-lost property from the hands of absentee-owner administration authorities, mostly in Poland."
2. "we [the children] were always told that we shouldn"t go touch it because it was unworthy for us to step on Polish soil."
3. "By not trying to claim these properties, we are allowing a situation of allowing the murderers to inherit as well, as in the case of King Ahab."
Dalsza konsolidacja mediów w rękach żydowskich
Dyskusja na te tematy jest zakazana we wszelkich mediach głównego nurtu, z wyjątkiem dyspensy dawanej niskonakładowym pismom żydowskim bądź wybranym dziennikarzom, nie splamionym jeszcze mianem “samo-nienawidzącego się żyda” czy “żydowskiego antysemity”. Jednym z tych, którzy posiadają patent koszerności na wspominanie o tym temacie jest Alex Bremman, znany żydowski dziennikarz piszący do brytyjskiego dziennika The Daily Mail oraz do wydawanego w Londynie najstarszego pisma żydowskiego The Jewish Chronicle. W kwietniu br. zamieścił on artykuł pt “Żydowska rewolucja w amerykańskich mediach” (A yiddishe revolution in America’s media), w którym ukazuje stopień ogarnięcia mediów przez wszechwładzę żydowskich właścicieli.
Trwająca przez wiele lat na rynku wydawnictw prasowych pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy protestanckimi założycielami i właścicielami pism, a ich żydowskimi odpowiednikami, zostaje w końcu przerwana. Jeśli takie pisma jak The New York Times czy The Washington Post mogą chwalić się swoimi żydowskimi korzeniami, to firma Tribune Company, czyli właściciel dzienników Chicago Tribune, Newsday, Baltimore Sun czy Los Angeles Times, była poprzez swego założyciela Roberta McCormick - konserwatywnego Amerykanina z angielskim rodowodem - tego zaprzeczeniem. Niestety, czasy gdy żydowski sklepikarz czy żydowska dama nie ośmielili się wziąć do ręki wydawnictw McCormicka, dawno minęły. Teraz obserwujemy kolejny etap rewolucji. 2 kwietnia br. dyrekcja Tribune Company oznajmiła o sprzedaży koncernu, który przechodzi w ręce żydowskiego multimiliardera Sama Zell. Tribune Company - stary, założony w 1848 roku, a dzisiaj największy koncern multimedialny w Ameryce, skupiający 26 stacji telewizyjnych i 16 największych dzienników, klub sportowy Chicago Cubs, firmy dystrybucyjne i reklamowe - sprzedany za kwotę około 13 miliardów dolarów, staje się kolejnym elementem dominacji i wyraźnej nadreprezentacji żydowskich właścicieli amerykańskich mediów.
Koncern Tribune Company trafia więc w ręce Sama Zell, syna emigranta z Polski - Berka Zielonki, gdyż ojciec po opuszczeniu Polski na krótko przed wybuchem wojny, zmienił imię i nazwisko po przybyciu do Stanów Zjednoczonych (zob. tutaj, zdjęcia tutaj). Majątek Sama Zella-Zielonki odziedziczony po Berku Zielonce vel Bernardzie Zell, pomnożony w wyniku spekulacyjnych transakcji na rynku nieruchomości, szacowany jest dzisiaj na przeszło 4 miliardy dolarów i klasyfikowany jest on przez pismo Forbes na 52 miejscu najbogatszych ludzi w Ameryce. Znany jest z umiejętności politycznego lawirowania, wspierając swymi hojnymi dotacjami zarówno Partię Demokratyczną jak i Republikańską.
Dla Zell-Zielonki liczy się biznes i jak sam oznajmia, nie czuje dziennikarstwa. Nabyte przy ostatniej transakcji pismo Los Angeles Times, obok takich znanych dzienników jak The Washington Post czy The New York Times, kojarzone było dotychczas z solidnym warsztatem dziennikarskim [choć nie zawsze pokrywa się to z obiektywnym, rzetelnym przekazywaniem faktów] i istnieje niebezpieczeństwo, że może się to diametralnie zmienić. Tym bardziej, że Zell-Zielonka rozważa pozbycie się pisma kalifornijskiego innemu żydowskiemu miliarderowi - Davidowi Geffen (współzałożycielowi wraz z żydowskim reżyserem Stevenem Spielbergiem i żydowskim producentem filmowym Jeffreyem Katzenbergiem, jednej z największej firmy przemysłu filmowego DreamWorks Animation SKG - SKG to skrót od “Spielberg-Katzenberg-Geffen”), znanego z jednoznacznej postawy ideologiczno-politycznej, na dodatek z otwartego obnoszenia się swoimi preferencjami homoseksualnymi.
Alex Bremman, autor artykułu konkluduje: “Zell i Geffen nie są właścicielami gazet o cechach tradycyjnego wydawcy, ale obaj są doskonale znani ze swojej żydowskości i stanowiska pro-Izraelskiego. Mogą oni przynieść ze sobą inne spojrzenie na perspektywę wydawniczą uznawaną przez poprzednich, amerykańskich wydawców. [...] Zell twiedzi, że odda sprawy dziennikarskie tym, którzy się na tym znają, jednak właściciele pism zawsze mają trudności z odstawieniem rąk od przynoszącego zyski przedsięwzięcia.”
Przekazanie kolejnych wydawnictw amerykańskich w ręce żydowskie, cementuje własność żydowską w najważniejszych dziedzinach życia społecznego i zamyka przeciętnemu Amerykaninowi w sposób skuteczny drogę do zdobycia rzetelnej informacji. Zamiast tego, w jeszcze większym stopniu prowadzona będzie kampania prania mózgów przez znanych proizraelskich sympatyków i syjonistycznych ideologów, dla których takie pojęcia jak prawda, obiektywizm, dociekanie do ustalenia faktów, są z natury rzeczy zupełnie im obce. Bogate, szczycące się solidnością amerykańskie dziennikarstwo z wieloma niekoniunkturalnymi dziennikarzami, zmuszone będzie szukać innych dróg docierania do Czytelników z rzetelnymi analizami i bieżącą, nie skażoną półprawdami informacją.
Brooklyn: Żyd-prowokator rozprowadzający ulotki wzywające do "Zabicia wszystkich Żydów", oficjalnie oskarżony przez prokuraturę
37-letni Ivanov oskarżony jest o dokonanie ponad 100 kryminalnych czynów - oświadczył na konferencji prasowej w niedzielę, 27 stycznia br. prokurator Charles J. Hynes. Za czyny te, m.in. rozprowadzanie ulotek z napisami "Kill All Jews!" oraz malowanie swastyk w 23 miejscach, w tym 2 synagogach, Ivanovowi grozi kara do 25 pozbawienia wolności.
Ivanov odpowie osobno za posiadanie broni i materiałów wybuchowych, w tym zdalnie sterowanych detonatorów.
W pierwszym komunikacie o aresztowaniu Ivanowa, dziennik The New York Times stwierdził, iż Ivanov jest urodzonym we Włoszech Żydem, który wychował się w Bułgarii, a później był szkolony przez izraelski wywiad Mossad.
Narastający problem polskich Marranos
O skali zjawiska dowiadujemy się bowiem z artykułu zamieszczonego w izraelskim serwisie informacyjnym Israel National News podającym iż oto dwaj rabini spełniający to zadanie - Główny Rabin Krakowa, rabin Boaz Pash oraz Główny Rabin Wrocławia, rabin Yitzhak Rapaport, nie są w stanie sprostać narastającym potrzebom i właśnie przerzucono na “linię frontu” pomocnika - rabina Pinchas Zarcynsky, mającego obsługiwać teren Warszawy. Ci trzej rabini są wysłannikami organizacji o nazwie Shavei Israel, która ma za zadanie - cytat - “wyszukiwanie ukrytych Żydów i wyciąganie ich z szafy”. Okazuje się bowiem, że “skala ‘ukrytych Żydów’ stanowi ostatnio w Polsce fenomen o wzrastającym natężeniu, z wielką liczbą Żydów powoli powracających do Judaizmu i do społeczności żydowskiej” - stwierdza izraelski serwis informacyjny, który od razu też wyjaśnia wszystkim jak doszło do tego, że Żydzi w Polsce poukrywali się.
Otóż “wielu z tych Żydów straciło kontakt z Judaizmem za przyczyną” - proszę dokładnie posłuchać - “ekstremalnie silnego antysemityzmu, którego doświadczyli oni w okresie po Holokauście”. Co więcej: “niektórzy z nich nawet przeszli na [katolicyzm] [ang. Converted], inni ukrywali swój Judaizm przed władzami komunistycznymi”. No, ale ciemne czasy historii mają jednak swoje szczęśliwe zakończenie, gdyż wychodzący z ukrycia polscy Żydzi “teraz mogą swobodnie przywrócić swą prawdziwą tożsamość”. Cóż za radość zapanowała nad Wisłą za rządów prezydenta Kaczyńskiego zapalającego razem z arcybiskupem Nyczem menorę w Pałacu Prezydenckim i zezwalającego na działalność antykatolickiej masońskiej organizacji B’nai B’rith, która odrodziła się po mrocznych latach zakazu wydanego jeszcze przez prezydenta Mościckiego. Radość owa ogarnia również coraz większe kręgi, okazuje się bowiem, że “fenomen [przyjmowania Judaizmu] dotyczy również młodych Żydów, którzy zostali zaadaptowani przez katolickie rodziny i instytucje podczas Holokaustu. Nic im nie powiedziano o ich żydowskiej tożsamości i właśnie w ostatnich latach powoli zaczynają ją odkrywać.” Co prawda “dzisiaj zarejestrowanych jest w Polsce około 4 tysięcy Żydów, jednak zgodnie z różnymi ocenami, jest tam dziesiątki tysięcy kolejnych, którzy albo zatajają swoją prawdziwą tożsamość, albo po prostu nie są jej świadomi.”
Wydobyciu ich z tego stanu nieświadomości ma pomóc 27-letni rabin Zarcynsky, który przybywa do Polski z tą specjalną misją prosto z Jerozolimy. Przybywa wraz z żoną i małym dzieckiem, co być może będzie uznane kiedyś przez historię za akt heroiczny i przyjdzie stawiać pomniki rodzinie rabina, która dobrowolnie wystawiła się do walki “na froncie”, mężnie znosząc świszczące po całej Polsce pociski polskiego antysemityzmu. Pan rabin uzbrojony jest jednak we władanie językiem polskim, a z dyplomem wydziału architektury z łatwością będzie uznany przez warszawskie elyty za jednego ze swoich.
A walka o dusze może w warunkach ‘demokratycznej Polski’ przynieść owoce. “Od czasu upadku Żelaznej Kurtyny, coraz większa liczba Polaków zaczęła odkrywać w swoich rodzinach żydowskie korzenie, które często były ukrywane z obawy przed prześladowaniami ze strony Nazistów, a później komunistów” - mówi szef organizacji Shavei Israel, Michale Freund. O jakich to prześladowaniach Żydów ze strony komunistów pan Freund mówi, nie tak trudno zgadnąć, jeśli oczywiście przyzna się on do znajomości faktów, iż prześladowcami byli sami Żydzi, którzy zajmowali w aparacie partyjnym i bezpiece kluczowe stanowiska i gdzie komunistyczni Żydzi stalinowskiego sortu walczyli z trockistowskimi ideowcami. Dla pana Freunda być może nie ma to znaczenia, tak samo jak wydaje się być nieważnym fakt, iż narzucona powojennej Polsce komunistyczna dyktatura jest tworem przywleczonym z bolszewickiej Rosji, gdzie stworzona została głównie przez zainfekowanego marksistowskim mesjanizmem, po raz kolejny fundującego eksperyment “raju na Ziemii” - “Rewolucyjnego Żyda”.
Te detale nie mogą mieć jednak żadnego znaczenia, oto bowiem wszystko ma teraz wrócić na właściwe tory - układane na modłę żydowskich architektów - ma wszystko powrócić do budowy kolejnego “nowego wspaniałego świata”, bowiem “Gdy teraz Polska przyjęła demokrację, ludzie czują się wolniejsi w odkrywaniu swojej przeszłości i wielu odkryło fakt, iż ich rodzice albo dziadkowie byli Żydami.”
W krakowskim Kazimierzu spotkała się właśnie taka grupa nowo-odkrytych Żydów na panelu dyskusyjnym, wykładach i “tradycyjnym szabasie”. Wśród uczestników był “23-letni Jacek z Wrocławia” - niestety nazwiska nie podano, być może z bojaźni przed jeszcze ciągle szalejącym antysemityzmem. Tenże Jacek z Wrocławia (w nawiasie nie omieszkano podać: “dawniej Breslau”), “odkrył swą żydowską tożsamość dwa lata temu podczas oglądania wraz ze swoją matką, telewizyjnego programu o konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jej rzucona mimowolnie uwaga: ‘Teraz wiesz dlaczego mój nos jest taki duży’, obudziła w nim chęć poznania prawdziwych korzeni.” Jacek dowiedział się, że “jego pra-pradziadek ze strony matki był niemieckim żołnierzem służącym w Wehrmachcie podczas II Wojny Światowej. Poślubił on Żydówkę co - zgodnie z prawem żydowskim - czyniło ich dzieci Żydami. Mieli oni córkę, która urodziła później dziewczynkę - matkę Jacka, co czyni Jacka również Żydem. Jacek nosi teraz Gwiazdę Dawida na swoich piersiach i uczęszcza każdego tygodnia na szabasowe obrzędy we wrocławskiej synagodze.”
Ilu jest w Polsce takich Jacków, czas pokaże. W dobie pobłażliwości do odwiecznego żydowskiego antykatolicyzmu - pobłażliwości również ze strony posoborowego Kościoła, m.in. w osobach takich szkodników jak kard. Kasper czy krypto-żydów jak kard. Lustiger (a i w Polsce mamy garść talmudycznych filozofów) - w dobie tzw. tolerancji religijnej wtłaczanej celem walki z Wiarą Katolicką, w dobie rządów politycznych impotentów składających niekończące się ukłony w stronę szowinistycznego, rasistowskiego a podstępnego światowego syjonizmu - będzie się ich liczba mnożyć. Część rzeczywiście odkryje, iż pradziadowie zostali wygnani z Portugalii, Hiszpanii czy Francji i dotarli do Amsterdamu, Pragi czy Warszawy. Być może co dociekliwsi z dumą będą obnosić się tym, że wygnano ich przodków z katolickich krajów za antypaństwową, burzącą porządek społeczny działalność, za szerzenie krypto-judaizmu przy zajmowaniu najszczytniejszych urzędów w królestwie, a nawet w Kościele. Być może część z nich będzie potomkami zrzucających sutannę conversos, którzy mogąc oddychać klimatem amsterdamskiego XVI- i XVII-wiecznego powietrza, od razu poddali się obrzezaniu i rzucili w wir antykatolickiej działalności wspomagając sekty protestanckie i do spółki z kupcami żydowskimi rozwożąc po świecie heretyckie biblie Marcina Lutra. Być może znajdzie się więcej takich potomków żołnierzy Wehrmachtu, a może nawet SS i Gestapo. Kto to wie. Nadszedł bowiem czas na zbieranie zatrutych plonów “wolności religijnej”.
Wykorzystane źródła:
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/128267
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/124124
Zacieśnia się atak na Polskę: reaktywowano polski oddział żydowskiej loży masońskiej Bnai Brith
Prezydentem loży B’nai B’rith w Warszawie został dr Andrzej Friedman, a sekretarzem generalnym Malka Kafka.
Po uroczystości nastąpiło spotkanie ambasadora USA w Warszawie, Victor Ashe z szefami B’nai B’rith. W krótkim komunikacie Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, zamieszczonym na stronie internetowej Ambasady, stwierdzono, iż: "9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności."
Organizacja B’nai B’rith jest żydowską, nacjonalistyczną, syjonistyczną i masońską, a ze swej natury i celów całkowicie antychrześcijańską organizacją, której źródło stanowi mieszanina masońskiego rytu York i Odd Fellows. Założona została w 1848 roku w Nowym Jorku i przyjęła wzór wolnomularski, symbole masońskie, rytuały, stopnie oraz sposób prowadzenia działalności. Jak wskazuje na to wiele autorów, w tym ks. prof. Michał Poradowski, celem organizacji jest jednoczenie środowiska żydowskiego i tworzenie warunków do politycznej, gospodarczej i religijnej dominacja nad światem w ramach budowania tzw. Nowego Światowego Porządku. Tak jak wiele oficjalnie działających organizacji masońskich, tak i B’nai B’rith uczestniczy w spektakularnych akcjach charytatywnych mających stanowić rodzaj medialnej zasłony dymnej.
Loża B’nai B’rith w niepodległej Polsce uregulowała swoją oficjalną działalność w 1923 roku, lecz wszystkie 11 lóż masońskich zostało zdelegalizowanych w 1938 roku.
Kościół katolicki od wieków przestrzegał wiernych przed jakimikolkwiek kontaktami z lożami masońskimi, a każdy kto je wspomagał lub zostawał ich członkiem, był automatycznie ekskomunikowany. Już w 1738 roku roku papież Klemens XII wydał Konstytucję Apostolską, w której uznaje masonerię za herezję i zobowiązuje biskupów do traktowania jej członków jako podejrzanych o herezję. Z uwagi na niezwykłą ważność zagadnienia, rozbudowę masonerii oraz napływających i ujawnianych faktów desktrukcyjnej jej działalności, wielu kolejnych papieży zajmowało się zagadnieniami masonerii przestrzegając i nakładając karę ekskomuniki dla wiernych wchodzących w jej struktury.
Pomimo wielu prób zniesienia bądź łagodzenia obowiązujących kar, podejmowanych przez zarażonych modernizmem posoborowych hierarchów, do dnia dzisiejszego obowiązuje w Kościele kara ekskomuniki. Wyrażone zostało to i potwierdzone przez Prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Józefa Ratzingera, który dnia 26 listopada 1983 roku ogłosił deklarację o stowarzyszeniach masońskich Quaesitum est: de associationibus massonicis
Oto dla przypomnienia jej pełny tekst:
Zwrócono się z zapytaniem, czy uległa zmianie opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego (w przeciwieństwie do poprzedniego) zagadnienie nie zostało wprost poruszone.Święta Kongregacja Nauki Wiary może odpowiedzieć, że taka okoliczność jest podyktowana kryterium redakcyjnym, co dotyczy także innych stowarzyszeń podobnie nie wspomnianych, ujmowanych w szerszych kategoriach. Pozostaje jednak niezmieniony negatywna opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ ich zasady zawsze były uważane za niezgodne z nauką Kościoła i dlatego przynależność do nich pozostaje zakazana. Wierni, którzy należą do stowarzyszeń masońskich, są w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej. Nie należy do lokalnego autorytetu eklezjalnego wypowiadanie się o naturze stowarzyszeń masońskich sądem, który implikowałby uchylenie tego, co wyżej ustalono, i to, co jest zawarte w Deklaracji Świętej Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 lutego 1981 r. (AAS 73 [1981] 240-241). W czasie audiencji, udzielonej niżej podpisanemu Kardynałowi Prefektowi, Jego Świątobliwość Jan Paweł II zatwierdził niniejszą Deklarację, uchwaloną na zebraniu plenarnym Kongregacji i nakazał jej opublikowanie.
Rzym, w siedzibie Świętej Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 r.+JOSEPH Kard. RATZINGER
Prefekt +JÉRÔME HAMER OP
Abp tyt. Loreny
Niestety, przy przyjęciu obłędnej drogi ekumenizmu i "dialogu" z innowiercami, posoborowi papieże, w tym Jan Paweł II oraz ostatnio Benedykt XVI (18 grudnia 2006) przyjmowali delegacje B’nai B’rith i w niezwyle ciepłych słowach wypowiadali się o działalności tej organizacji. Takie przyjęcie wrogów chrześcijaństwa, takie podejście do ich działalności i takie wypowiedziane słowa stanowią obrazę i przekreślenie krucjaty Kościoła przeciwko szatańskim siłom Zła.
Tak więc w Polsce, po 70 latach nieobecności zalegalizowana została antykościelna i burząca chrześcijański porządek społeczny organizacja. Walcząc z Polską na pierwszy plan umieściła sobie - jak widać z notki Ambasady USA - tzw. restytucję mienia, czyli grabież Polski na około 64 miliardy dolarów. Do przeprowadzenia tego planu niezbędne jest zamknięcie niezależnych ośrodków medialnych skupionych wokół Radia Maryja.
środa, 12 listopada 2008
W Berlinie odkryto oryginalne plany budowy niemieckiego obozu zagłady Auschwitz”, czyli kolejny przykład manipulacji medialnej "
Rozgłośnie Polskiego Radia oraz w jeszcze większym stopniu ‘Gazeta Wyborcza’, czyli “żydowska gazeta dla Polaków” narzucająca społeczeństwu polskiemu jedynie-słuszny sposób postrzegania historii, wraz z SB-cką stacją TVN24 oraz kilkoma innymi dziennikami, zgodnie nagłośniły znaczenie sensacyjnych planów, które “udowadniają ponad wszelką wątpliwość, że każdy kto miał do czynienia z budową obozu koncentracyjnego Auschwitz musiał wiedzieć, że ma on służyć do uśmiercania ludzi gazem na przemysłową skalę”.
Świat podczas 70. rocznicy ‘Kryszałowej Nocy’ obchodzonej jako kolejne święto Przemysłu Holokaustu, miał więc o czym mówić. Wszyscy smutnie pokiwali głowami nad kolejnym nienaruszalnym dowodem - tym razem już chyba ostatecznym, “udowadniającym ponad wszelką wątpliwość” - na istnienie i zbrodnicze funkcjonowanie “komór gazowych” w obozie KL Auschwitz. Opublikowane dokumenty pokazują bowiem “w skali jeden do stu projekty, rysunki, rzuty z góry i z boku planowanych komór gazowych, krematoriów i budynków gospodarczych nazistowskiego obozu śmierci”. A wszystko to zostało oczywiście zaaprobowane przez najwyższych funkcjonariuszy niemieckiej Rzeszy, wszak “Jeden z planów jest osobiście podpisany zielonym atramentem przez organizatora masowej zagłady - szefa SS Heinricha Himmlera”.
Gdy jednak w dzień później izraelski dziennik Haaretz opublikował wiadomość pod jednoznacznym tytułem: “Ekspert obozu Auschwitz stwierdza, że znalezione w Berlinie plany nie dotyczą obozu zagłady”, światowe media będące narzędziem socjotechnicznego kształtowania świadomości, a nie rzetelnego informowania, informację tę po prostu zignorowały, mimo iż pochodziła z koszernego źródła. Nie spotkałem dotąd ani jednej wzmianki w mediach polskojęzycznych o sprostowaniu zamieszczonej wcześniej sensacyjnej i “udowadniającej ponad wszelką wątpliwość” wiadomości. Nie było sprostowania, za to w świat poszły - i jeszcze głębiej zapadły w świadomość - podtytuły, wytłuszczenia i inne złowieszczne hasła typu “Holokaust zaplanowany”, czy też “To dowód, że zagłada Żydów była zaplanowana”.
A cóż takiego stwierdza informacja w dzienniku Haaretz ? Ano to, co wiemy od dawna, mianowicie, że “sensacyjne dokumenty” znane są od wielu, wielu lat i “nie są planami budowy obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, ale wcześniejszymi planami budowy [jakiegoś] obozu pracy przymusowej” - mówi Robert Jan van Pelt, określany mianem eksperta planów architektonicznych Auschwitz. (Jakim to jest on ekspertem, to inna sprawa, choć uznany został za takiego przez żydowskie środowiska Przemysłu Holokaustu, i jako taki właśnie ekspert występował podczas słynnego procesu wytoczonego przez Davida Irvinga). Van Pelt dodaje, że kopie tych dokumentów znajdują się od lat np. w Muzeum Obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu oraz że “ma wątpliwości co do autentyczności” nawet tych dokumentów. Podważa on również autentyczność podpisu szefa SS Heinricha Himmlera, bowiem zastosowując wiedzę o działalności biurokratycznej machiny III Rzeszy, “nigdy na podobnych dokumentach nie składał on podpisów”.
Mało tego, Van Pelt stwiedza wprost, że “komory gazowe” (ujęte przez Van Pelta w cudzysłów) na jednym z planów, oznaczają pomieszczenie do dezynfekcji ubrań, czyli odwszawiania - czynności powszechnie stosowanej w obozach i koszarach wojskowych, na co są liczne dowody, w przeciwnieństwie do innych zastosowań insektycydu znanego pod niemiecką nazwą ‘Zyklon-B’, środka odwszawiającego stosowanego w koszarach już podczas I Wojny Światowej. Van Pelt dodaje, że plany te dotyczą nie obozu śmierci (Auschwitz), ale jakiegoś innego wielkiego obozu, który “miał powstać”. Co więcej, historyk Ralf Georg Reuth, autor “sensacyjnej wiadomości” zamieszczonej w brukowcu Bild, potwierdził w wywiadzie dla Haaretz, że plany te nie są nowością, są znane historykom od dawna, chociaż “niemieckie instytucje nie posiadają oryginałów lecz kopie dokumentów”. Oryginały mają bowiem znajdować się w archiwach moskiewskich. Reuth oczywiście “nie chciał ujawnić gdzie i kiedy plany te [czyli rzekome oryginały] zostały znalezione”.
I tutaj tkwi klucz do całego zagadnienia. Moskwa, przejmując ogromną ilość archiwów III Rzeszy i nie ujawniając większości z nich, jest w stanie w dowolny sposób szantażować świat, potwierdzając, zaprzeczając, bądź zwyczajnie fałszując niemieckie dokumenty. Jest w stanie współuczestniczyć w kreowaniu historii i tworzeniu mitów. Posiada też moc obalania narosłych mitów, co w dobie Przemysłu Holokaustu i ustanawiania nowej światowej religii - Religii Holokaustu, ma kapitalne znaczenie politycznego szantażu. Może też w dowolny sposób spychać odpowiedzialność za dokonane przez sowiecki aparat ludobójstwo dziesiątków milionów ludzi, na innych.
Dopóki nie ujrzymy wszystkich dokumentów spoczywających głęboko w moskiewskich archiwach - lecz także i w archiwach Waszyngtonu i Tel Awiwu - będziemy w dalszym ciągu jako społeczeństwa obiektem manipulacji historycznej. Od zakończenia wojny minęło już ponad 60 lat, lecz dalej nie znamy decydujących dla świata przyczyn poszczególnych wydarzeń. Dalej więc będziemy przedmiotem łatwej manipulacji.
Przykład “sensacyjnej wiadomości” z dziennika Bild pokazuje to w całej okazałości. Wystarczyło, że słynący z zamieszczania “gołych bab” brukowiec napisał w korzystnym politycznie momencie jakiś sprzyjający establishmentowi artykuł, by ślepe i posłuszne media na całym świecie, zaserwowały go swojemu proletariatowi. A ten, w dobie kształtowania świadomości przez medialnych kapłanów, na komendę wzburzy się, na komendę powstanie, upadnie, zapłacze. I uwierzy we wszystko.
Lech Maziakowski
Washington, DC | 11-11-2008 | www.bibula.com
Wykorzystane źródła:
PolskieRadio.pl
http://polskieradio.pl/iar/prasazagraniczna/artykul74683.html
Gazeta.pl
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5899148,Plany_budowy_Auschwitz_publikuje_niemiecka_bulwarowka.html
TVN24.pl
http://www.tvn24.pl/12691,1572425,0,1,plany-auschwitz-odnalezione-zobacz,wiadomosc.html
Haaretz
http://www.haaretz.com/hasen/spages/1035958.html
Bild.de
http://www.bild.de/BILD/news/vermischtes/2008/11/08/auschwitz-die-bauplaene/bild-zeigt-dokumente-des-grauens-die-jetzt-in-berlin-gefunden-wurden.html
niedziela, 26 października 2008
Żydzi stanowią więcej niż połowę najbardziej wpływowych ludzi na świecie - stwierdza ranking pisma Vanity Fair
W ogłoszonej w październikowym wydaniu amerykańskiego pisma Vanity Fair liście nie tylko najbogatszych, ile najbardziej wpływowych ludzi należących do "eksluzywnego, wyizolowanego klubu, którego wpływy sięgają całego globu, ale koncentrują się na najwyższych szczeblach wpływu", wymienieni są albo Żydzi - stanowiący większość realnej władzy na świecie - albo lewicowi bądź skrajnie lewicowi właściciele globalnych korporacji czy też snobistyczni pseudoartyści.
"Lista ta powodowałaby kiedyś wśród Żydów, iż wychodziliby ze swojej skóry, gdyż zwraca ona uwagę - i słusznie - na nieproporcjonalne wpływy w finansach i mediach. Co gorsza jednak, ci co układali tę listę nie są jakąś peryferyjną grupą antysemitów, lecz wydawcami najwspanialszej ze wszystkich wystawianych na stoiskach, publikacji głównego nurtu" - pisze Jerusalem Post. Rzeczywiście, lista taka zwracałaby kiedyś uwagę stanowiąc najbardziej twardy dowód, iż wybrana grupa Żydów stanowi bardzo konkretny i największy spośród wszystkich grup etnicznych element wpływów tak w Stanach Zjednoczonych jak i na całym świecie. "Mimo tego" - pisze z podwójną satysfakcją Jerusalem Post - "lista nie jest jak dotąd źródłem obaw", a jest wręcz powodem do dumy i satysfakcji, tak jak dla Josepha Aaron, edytora pisma The Chicago Jewish News, który twierdzi, że jego czytelnicy w związku z tym powinni "czuć się bardzo, bardzo dobrze".
"Lista na rok 2007 The Vanity Fair 100, zamieszczona pomiędzy reklamami Chanel, Prada, Dior i Yves Saint Laurent, [...] jest przepełniona Cohenami, Rothschildami, Bloombergami i Perelmanami, i wydaje się, że potwierdza tradycyjne stereotypy o żydowskiej nadreprezentacji w tych sprawach." - komentuje Jerusalem Post w sposób mogący być podstawą do tzw. antysemickich oskarżeń, gdyby słowa te padły ze strony krytyków obecnego układu.
Interesujące jest również i to, że tworzona przez środowiska żydowskie medialna otoczka wszechobecnego "antysemityzmu" - niezbędna jak tlen do cementowania diaspory i pielęgnowana mimo obwieszczanej z nim walki - okazuje się być przez samych Żydów tworem sztucznie wykreowanym. "Lista ta mówi nam jak bardzo zostaliśmy zaakceptowani przez społeczeństwo, jaką mamy siłę w społeczeństwie. Mówi o tym, że antysemityzm należy do przeszłości, że Żydzi nie muszą już więcej obawiać się odsłaniania w społeczeństwie i pokazywania swoich wpływów" - stwierdza szczerze pan Aaron.
Dla pana Aarona, "lista pokazuje 'witalność' Żydów w życiu amerykańskim, [...] mówi o miejscu Żydów w tym kraju, o tym jak Żydzi są niesamowici." Co najbardziej interesujące jednak to fakt, że ta 'witalność' środowisk żydowskich dominujących najważniejsze elementy życia spolecznego, medialnego, gospodarczego, finansowego i politycznego, widoczna jest w krajach, w których środowiska te stanowią absolutną mniejszość, a najczęściej znikomą cząstkę społeczeństw. Jakiego rodzaju musi być ta 'witalność', można sobie tylko samemu dopowiedzieć obserwując np. Stany Zjednoczone, gdzie właśnie ta grupa etniczna, stanowiąca jedynie około 2,5 procenta ludności, przejęła kontrolę nad społeczeństwem, nakazując mu co myśleć, jak się bawić, jakie filmy i programy oglądać, kogo kochać a kogo nienawidzić.
Pan Aaron komentując listę Vanity Fair tym razem na łamach Jewish World Review, przyznaje, że jest absolutnie "zaszokowany liczbą Żydów, stanowiących około 2,5 procenta populacji USA, co wskazywałoby, że na liście powinno znaleźć się dwóch, może trzech Żydów", a jednak jest ich, wykrzykuje z radością: "uwaga, 51, tak - 51 Żydów!". Dodaje jednak od razu: "Minimum 51. Minimum, ponieważ jestem pewny co do tego, że [tych 51] jest Żydami. Ale mogą być inni na liście, którzy są Żydami, choć o tym nie wiem, bo ich nazwiska nie brzmią tak wyraźnie."
Dla środowisk żydowskich niemal całkowita w wielu dziedzinach życia praktyczna siła to jednak za mało, pragnienia są bowiem jeszcze większe. "Ponad połowa z listy Vanity Fair to Żydzi." - podkreśla pan Aaron, ale od razu dodaje, że "Nie czujemy się jednak silni. Przeciwnie: ta lista czyni nas jeszcze bardziej nerwowymi niż wcześniej. Zamiast być zadowolonym i odczuwać dumę, przejmujemy się bo nie jest rzeczą dobrą być tak bardzo widocznym, bo jest rzeczą złą, gdy nie-Żydzi (gentiles) widzą jak wielkim wpływem dysponujemy." - zamartwia się pan Aaron.
Czy uśpione i kontrolowane medialno-komercyjno-sportową papką społeczeństwa - tak amerykańskie jak innych tzw. krajów zachodnich - z głębi serca akceptują obecny patologiczny układ, czy też - i na ile - są jedynie zmuszone do cichej uległości, pokaże czas. Historia pokazuje jednak, że wszelka niekontrolowana nadreprezentacja w tym zakresie, wcześnej czy później prowadziła do równie niekontrolowanej reakcji społeczeństwa. Opisuje to m.in. Aleksander Sołżenicyn w przemilczanym dziele Magnum opus pt "Dwieście lat razem", podając przykłady gnębienia prostego ludu przez wyzyskiwaczy żydowskich, ludu który często w brutalny sposób odreagowywał swe poniżenie i wyzysk. Nie ma się co dziwić, że o Sołżenicynie, kontrolowane przez środowiska żydowskie środki masowego przekazu, wydawnictwa oraz pełni serwilizmu tłumacze, zupełnie zapomnieli. Bojaźń o wspominaniu takiej historii ma swoje uzasadnione podstawy.
- - - - - - - -
* Vanity Fair ("Targowisko Próżności"), to pismo dla snobów i pretendujących do snobstwa, którego sam tytuł świadczy o wszystkim. To właśne w niemieckim wydaniu tego pisma, b. prezydent A. Kwaśniewski wzywał do zaostrzenia kursu Niemiec wobec Polski.
Źródło:http://www.vanityfair.com/politics/features/2007/10/newestablishment20...
Wzrosła liczba Żydów w parlamentach różnych krajów świata
Jak podają statystyki organizacji żydowskiej International Council of Jewish Parliamentarians, w parlamentach wszystkich krajów świata (poza Izraelem) zasiada obecnie 246 Żydów, co stanowi 18-procentowy wzrost w stosunku do 2005 roku
Źródło:http://www.haaretz.com/hasen/pages/ShArt.jhtml?itemNo=785629&contrassI...
22-letni Żyd otrzymuje kontrakt US Army na dostawę broni za 300 milionów dolarów
Efraim E. Diveroli - kontraktor broni...
W jaki sposób 22-latek staje się wielosetmilionowym dostawcą broni? W prosty sposób: obok niewątpliwych koneksji i odpowiedniego pochodzenia, posłużono się przepisami z 1984 roku, które stwarzają ułatwienia i preferują firmy zarejestrowane i prowadzone przez osoby pochodzące z "mniejszości etnicznej" (minority-based companies). A taką właśnie jest firma AEY, Inc., która zarejestrowana jest przez Żyda, ojca Efraima - Michaela Diveroli. Grupa m.in. chasydzkich Żydów w myśl stworzonych przez prezydenta Reagana ułatwień, włączona została do kategorii minority, uzyskując tym samym przywile na zawieranie kontraktów stanowych i federalnych.
Jakkolwiek informacje na temat tego kontraktu ujrzały światło dzienne dopiero pod koniec marca br., zawarty został on w styczniu ubiegłego roku. A i przedtem firma AEY otrzymywała wielokrotnie kontrakty na handel bronią, dostarczając ją m.in. do Afganistanu i Iraku, oraz handlując bronią pochodzącą z różnych wątpliwych źródeł, np. z Chin i Albanii. Nie przejmowano się nie tylko obowiązującymi przepisami zakazującymi handlu bronią pochodzącą z Chin, ale i jakością skupowanej broni. Na przykład stara i rozkladająca się, nawet 40-letnia amunicja pochodząca z Albanii czy Chin była skupowana przez młodego, 25-letniego przedstawiciela firmy AEY, bez przeprowadzenia jakiegokolwiek testu balistycznego, i dostarczana armii afgańskiej, która później narzekała na słabą jakość amunicji.
W ten oto sposób żydowski 22-latek - wraz z "wice-prezydentem korporacji", 25-letnim Davidem M. Packouz, synem rabina - prowadzi firmę będącą głównym dostawcą broni dla armii i policji afgańskiej.
Przedstawiciel armii amerykańskiej broniąc zawartego kontraktu wyjaśnił reporterowi The New York Times'a, że: "Propozycja firmy AEY jest najlepsza dla strony rządowej".
Ojciec Efraima, Michael Diveroli, założyciel firmy AEY Inc., tłumaczy się, że "nie posiada już żadnych związków z firmą" i "nie był świadomy" tego co się w niej dzieje. Michael Diveroli jest bardzo zajęty, prowadzi bowiem swoją własną firmę handlującą bronią - Worldwide Tactical LLC. Najwyraźniej zapomina jednak dodać, że obie firmy dalej operują... z tego samego mieszkania na Florydzie, czyli zza zakonspirowanego, nieoznaczonego żadnym szyldem miejsca.
Efraim E. Diveroli już w wieku 19 lat został prezydentem wielomilionowej firmy handlującej bronią, przejmując ją po swoim tatusiu. Prowadzi ją pomimo wejścia w konflikt z prawem, gdyż w 2005 roku podczas policyjnej inspekcji posłużył się fałszywym dowodem tożsamości, co automatycznie wyklucza możliwość uzyskania kontraktów rządowych.
Jednak dopiero po ujawnieniu afery przez media, decydenci Armii amerykańskiej podjęli w tym tygodniu decyzję o "wykluczeniu firmy AEY z przyszłych kontraktów rządowych".
Ciekawe jak długo tego typu "wykluczenie" potrwa, bowiem jak widać, niektóre grupy stoją ponad prawem...
Źródło:http://www.nytimes.com/2008/03/27/world/asia/27ammo.html?hp=&pagewante...
piątek, 24 października 2008
Wniosek USA do ONZ: wprowadzić powszechny zakaz negowania Holokaustu!
KOMENTARZ: "6 milionów" - to nienaruszalny dogmat, ale czy "6 milionów minus 1" - to już "minimalizowanie Holokaustu" czy jeszcze nie? A "6 milionów" minus - dajmy na to - 500, to już "negowanie"? A jeśli nie, to jak daleko (nisko) można zejść? No i KTO ma to ustalać, jeśli rzetelny historyk zajmujący się tymi kwestiami ma przed sobą: 1) albo widmo powtarzania tego co już wyryte w skale (no, wtedy będzie nosił dumnie miano "autorytetu nauk historycznych"); 2) albo próbę zliczenia ofiar w świetle np. nowo odkrywanych dokumentów (wtedy wsadzą go do puszki z nalepką "antysemity" i "negującego"). Czy już sama taka próba będzie "negowaniem Holokaustu" czy też będzie jeszcze należeć do zakresu dozwolonych badań historycznych? Jeśli zatem nie historycy, to KTO zajmuje się badaniem historii i ustalaniem faktów. KTO będzie ustalał nieprzekraczalność granic i koszerność badań? Komisje ideologiczne?
A może stosując tę samą logikę wprowadzimy podobne prawo zabraniające historykom dociekania liczby ofiar np. reżimu Fidela Castro? Ot, ustali się, że zginęło tam "100 milionów" i koniec dyskusji. Oto do czego dochodzi gdy poprawność polityczna zmieszana z obłędem religii Holokaustu bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i prawem do badania przeszłości!
Źródło:http://seattlepi.nwsource.com/national/1110AP_UN_Holocaust_Denial.html...
David Irving: "Żydzi powinni sami sobie zadać pytanie dlaczego są tak znienawidzeni"
W wywiadzie Irving przypomniał też to co zawsze twierdził, mówiąc: "Nie jestem negacjonistą. Przez ostatnie piętnaście lat nie ukrywałem faktu, że Naziści różnymi sposobami zabili miliony Żydów, w różnych częściach świata, szczególnie na froncie wschodnim. Publikowałem dokumenty, które konformistyczni historycy nie chcieli nawet odkryć."
Na pytanie jednak czy widzi siebie jako antysemitę, powiedział: "Nie, mam tę satysfakcję, że nim nie jestem." ("No, I like to think I am not.") Zaraz po tym wyraził poparcie dla komentarza Mela Gibsona, który powiedził, że "Żydzi są odpowiedzialni za wszystkie wojny tego świata."
David Irving powiedział też, że jeśli chodzi o przyczynę antysemityzmu, Żydzi powinni sami siebie spytać się dlaczego w ciągu całej historii są tak znienawidzeni. "Powinni zadać sobie sami pytanie: 'Dlaczego są tak nienawidzeni przez 3000 lat, dlaczego w każdym kraju gdzie byli, miały miejsce pogromy za pogromami przeciwko nim?'".
Liczne organizacje żydowskie wyrażają oburzenie na decyzję sądu austriackiego zwalniającego Irvinga z więzienia, jak również są zbulwersowane jego, jak twierdzą "antysemickimi wypowiedziami". Lord Janner, prezydent "edukacyjnej instytucji" Holocaust Educational Trust powiedział, że wypuszczenie Irvinga było, cytat: "nieuzasadnione", zaś dyrektor Centrum im. Szymona Wiesenthala w Izraelu, Ephraim Zuroff powiedział, że zachowanie się Irvinga po wypuszczeniu świadczy o tym, że powinien w więzieniu pozostać.
W niektórych depeszach światowych agencji (np. BBC), celowo pomija się rzucone przez Irvinga pytanie o przyczynę antysemityzmu.
KOMENTARZ: Środowiska żydowskie i inne filosemickie atrapy powinny już dawno zdać sobie sprawę z tego co wiadomo od dawna, każdy kto ma oczy widzi i co jest bardzo dobrze udokumentowane: tego, że antysemityzm - ten realny i wyimaginowany - jest produktem samych Żydów i jest zwykłą reakcją na ich zachowanie. Zresztą, dzisiejsi przywódcy żydowscy sami przyznają, że antysemityzm jest ze wszech miar pielęgnowany przez środowiska żydowskie - jest pewnego rodzaju nieodzownym "cementem" przy laicyzującej się społeczności żydowskiej. Dzisiaj tylko trzy elementy scalają diasporę: państwo Izrael, religia Holokaustu i właśnie antysemityzm. Wszystkie te elementy spięte są klamrą syjonizmu, czyli rasistowką ideologią.
Znany profesor psychologii kalifornijskiego uniwerstytetu Kevin B. MacDonald, w swoich kilku książkach (The Culture of Critique: An Evolutionary Analysis of Jewish Involvement in Twentieth-Century Intellectual and Political Movements; Separation and Its Discontents Toward an Evolutionary Theory of Anti-Semitism; A People That Shall Dwell Alone: Judaism As a Group Evolutionary Strategy, With Diaspora Peoples) szczegółowo wyjaśnił zachowanie się grup żydowskich na przestrzeni dziejów. Ukazuje rewolucyjne zaangażowanie Żydów, zawsze skierowane przeciwko zastanemu porządkowi. Ukazuje też rolę Żydów w tzw. rewolucji kulturalnej lat sześćdziesiątych XX wieku, czyli promowanie moralnej destrukcji tkanki społecznej. Książki prof. MacDonalda nie są dostępne ani w księgarniach ani w bibliotekach, a i w księgarniach internetowych są trudne do zdobycia. Dlaczego? Jedna z jego książek została wycofana z wydawnictwa St. Martin's Press po nacisku grup żydowskich (pisze o tym nawet lewicowa Wikipedia), a reszta jakoś nie może doczekać się dodruku, zaś biblioteki unikają ich jak diabeł wody święconej.
To są po prostu fakty, zwykłe fakty. Należałoby po raz kolejny zapytać publicznie dlaczego największe dzieło laureata Nagrody Nobla Aleksandra Sołżenicyna pt Żydzi w Rosji nie zostało przetłumaczone na inne języki? Dlaczego? Ano dlatego, że i Sołżenicyn w swoim Magnum Opus na kilkuset stronach opisuje dokładnie jaką destrukcyjną rolę odegrali Żydzi w historii Rosji. To są fakty.
Ale nie wszyscy lubią jasne fakty, nie wszyscy operują w ramach Prawdy, nie wszyscy wyznają przejrzyste "tak-tak nie-nie". Niektórzy wolą chować się w cieniu kłamstwa, nienawiści, podjudzania i spisków. Wolą kreować fakty niż przyznać się do swojego udziału w niejasnych intencjach i czynach.
Nienawiść niektórych grup jest tak wielka, że sięga zenitu śmieszności. Niejaka Karen Pollock z "edukacyjnego" Holocaust Educational Trust stwierdziła po wypowiedziach Davida Irvinga, że "Reputacja Irvinga jako historyka jest zrujnowana." Czyżby wypowiedź o tym, że Żydzi powinni sami sobie zadać pytanie o nienawiść, będącą reakcją na ich zachowanie, mogłaby w jakikolwiek sposób przekreślić dorobek naukowy największego badacza czasów wojny? Oczywiście, że jest to absurd, ale gdy nie ma się już amunicji argumentów, pozostaje plucie. No i zamykanie do puszki.
Źródło:http://www.haaretz.com/hasen/pages/ShArt.jhtml?itemNo=804622&contrassI