sobota, 30 stycznia 2010

Dwie strony rasizmu?

Przytaczamy poniższą informację (która, przyznajemy, przedostała się jednak np. do serwisu Reutersa), ku przestrodze, gdyż takie same problemy szykowane są i dla Polaków, poprzez wspieranie imigracji. Na zapowiadaną przez Unię, masową imigrację kilkudziesięciu milionów obcych kulturowo jednostek, polskojęzyczne media powoli przygotowują grunt społeczny. To nie przypadek, że w codziennych programach dla dzieci – programach skierowanych do polskich dzieci w Polsce – wprowadza się dzieci czarnoskóre. Widać – należy przyzwywaczajać od małego. To nie przypadek, że w popularnych, idiotycznych operach mydlanych, typu Plebania, wprowadza się Murzynów, oczywiście pokazując ich z jak najlepszej strony jako atrakcyjnych, wzorowych mężczyzn. To nie przypadek, że tow. Kwaśniewski nadaje uroczyście jakiemuś Murzynowi od piłki kopanej, obywatelstwo polskie, przy aplauzie mediów. Szykowana jest wielka akcja socjotechniczna przeciwko narodowi polskiemu, a z ukrycia sterują tym obcy i wrodzy Polsce różnego rodzaju twórcy scenariuszy telewizyjnych, filmowych i grono producentów (zwracajmy bardziej uwagę właśnie na te – często niepolsko brzmiące nazwiska – a niekoniecznie na odtwarzających zadane im role, aktorów prowincjonanych). Strzeżmy tego, co najnowsza Historia dała nam na dzisiaj: w większości monokulturowe, monoreligijne, pozbawione problemów rasowych Państwo.



Ciekawa sytuacja ma miejsce na ulicach Berlina, na przestrzeni ostatnich kilku dni. W dzielnicy Neukölln, znanej z tego, że zamieszkuje w niej duży odsetek imigrantów, z Europy oraz spoza jej granic, dochodzi od pewnego czasu do regularnych aktów agresji na tle rasowym. Co ciekawe, pobić dokonują nastoletnie dziewczynki, polujące w szkole i po szkole na swoje koleżanki.


Wielu osobom nasunie się pewne spostrzeżenie: dlaczego, skoro mamy do czynienia z niewątpliwą przemocą na tle rasowym, etnicznym, ten temat nie trafił do tej pory na pierwsze strony gazet lub czołówki programów informacyjnych? Takie sprawy są zawsze chętnie nagłaśniane przez systemowe media, przykłady można mnożyć, nawet na własnym podwórku. Odpowiedź zaskakuje: tym razem mamy do czynienia z agresją PRZECIWKO BIAŁYM. Sprawczyniami są tureckie dziewczynki, urządzające polowania na swoje jasnowłose koleżanki. Ten fakt sprawia, że złowrogie widmo rasizmu nie jest już tak bardzo atrakcyjne medialnie – przeciwnie, nagłośnienie takiej sprawy byłoby ewidentnie politycznie niepoprawne, lepiej poczekać jak rasizm zaatakuje bardziej „konwencjonalnie” i wtedy oczywiście zrobić z tego aferę.

Prawda boli. W centrum Europy goście spoza jej granic rozzuchwalili się na tyle, że atakują rdzennych mieszkańców kontynentu, a media, związane kneblem politycznej poprawności, milczą. O fakcie bicia i poniżania białych uczennic przez Turczynki ja osobiście dowiedziałem się z mało popularnego, niewielkiego portalu, który podał tą informacje za niemieckojęzycznym serwisem dla Polaków w Niemczech. W podobny sposób zasłona milczenia pokrywa inne przykre fakty – to że w centrum Berlina powstaje prawdziwa islamska metropolia, do której wstęp dla białego człowieka kończy się często tragicznie. Tak jak i fakt że przejeżdżając przez wewnętrzne strefy Londynu po pewnym czasie człowiek orientuje się, jak trudno jest dostrzec w otaczającym go tłumie białą twarz. To co działo się nie tak dawno temu na przedmieściach Paryża zostało poniekąd zrelacjonowane przez media – może dlatego że trwała tam wywołana przez islamistów wojna domowa i nie sposób było tego przemilczeć?

Dla nas, Polaków, ważne jest również to, że ofiary tureckiego rasizmu to głównie Polki. Według wspomnianego serwisu wynika to z faktu, że nasze młode rodaczki są w większości jasnowłose, a głównie to pobudza agresję napastniczek. Autor artykułu winą za taki stan rzeczy obarcza sztywny kodeks obyczajowy w tradycyjnych islamskich rodzinach – uczennice nie mogą uczęszczać na lekcje pływania, muszą nosić chusty, obowiązuje je szereg religijnych nakazów i zakazów. Nieskrępowane w ten sposób Polki budzą zazdrość ciemnoskórych koleżanek. Zazdrość która prowadzi do przemocy.

Końcówka tekstu o którym pisze była dla mnie sporym zaskoczeniem. Konkluzja jest na tyle świadoma politycznie, że warto zacytować ją w całości:
„Jeśli w Europie dochodzi do ataków na społeczności imigrantów z Afryki lub Azji, natychmiast powstaje szum medialny i zaczyna się dyskusja o rasizmie białych. A co mamy powiedzieć teraz, gdy to białe dziewczynki są ofiarami ataków ze względu na swój wygląd i obyczaje?”

My wiemy co mamy powiedzieć i musimy to powiedzieć głośno i wyraźnie.

Za: nacjonalista.pl

czwartek, 21 stycznia 2010

Żydowska potęga pieniężna – Henry Ford

.

Poniższy tekst jest fragmentem artykułu H.Forda zamieszczonego w Dearborn Independent w 1920 roku. Mimo upływu 90 lat nic nie stracił na swojej aktualności…


Wyższe sfery finansów żydowskich nawiązały po raz pierwszy kontakt ze Stanami Zjednoczonymi za pośrednictwem Rothschildów. Co więcej, można powiedzieć, że Stany Zjednoczone założyły podwaliny pod fortunę Rothschildów. A jak się to często zdarza w historii bogactw żydowskich, fortunę tę zrodziła wojna. Pierwsze dwadzieścia milionów dolarów, jakie mieli Rothschildowie do spekulacji, były to pieniądze zapłacone im za wojska heskie, które walczyły przeciwko koloniom amerykańskim.

Od czasu tego pierwszego pośredniego kontaktu z Ameryką, Rothschildowie często brali udział w pieniężnych sprawach naszego kraju, choć działali zawsze przez ajentów. Żaden z synów Rotschilda nie uważał za potrzebne osiedlić się w Stanach Zjednoczonych. Anzelm pozostał we Frankfurcie, Salomon wybrał Wiedeń, Nathan Mayer udał się do Londynu, Karol zamieszkał w Neapolu, a Jakub reprezentował rodzinę w Paryżu. Byli to władcy wojen w Europie przez więcej niż jedno pokolenie, a dynastię utrwalili ich następcy.

Pierwszym żydowskim ajentem Rothschildów w Stanach Zjednoczonych był August Belmont, który przybył tu w roku 1837 i został prezesem Komitetu Demokratyczno-Narodowego podczas wojny domowej. Belmontowie przyjęli chrześcijaństwo; istnieje do dnia dzisiejszego mauzoleum Belmontów, zwane Kaplicą Wschodnią w nowej katedrze św. Jana Bożego na Morningside Heights.

Potęga Rothschildów rozszerzyła się niebawem przez wejście innych rodzin bankierskich do finansów państwowych tak dalece, że określić ją można już nie imieniem rodu, lecz imieniem rasy. Dlatego też mówi się o międzynarodowych finansach żydowskich, a najważniejsze w tej dziedzinie osobistości nazywamy powszechnie międzynarodowymi finansistami żydowskimi. Zasłona tajemnicy, która w tak znacznej mierze przyczyniła się do wzmożenia potęgi Rothschilda, opadła; majątek zdobyty przez wojnę został nazwany po wszystkie czasy „krwawym bogactwem”; równocześnie zerwano zasłonę czarodziejskiej tajemnicy, otaczającą wielkie transakcje rządów z poszczególnymi jednostkami, co w rezultacie doprowadziło do tego, że posiadacze bogactw stali się rzeczywistymi władcami narodu. W związku z tym ujawniono ciekawe fakty.

Jednakże metoda Rothschildów trwa jeszcze w tym znaczeniu, że instytucje żydowskie są zależne od swych instytucji narodowych we wszystkich krajach zagranicznych. Mamy w Nowym Yorku firmy bankierskie, których związek z firmami we Frankfurcie, Hamburgu i Dreźnie, a także w Londynie i w Paryżu, jest widoczny choćby już tylko z napisów na drzwiach. Są one jednakowe.

Jak twierdzi jeden z najwybitniejszych znawców spraw finansowych, sfera finansów żydowskich jest w tak znacznym stopniu strefą żydowską, że finansista żydowski „jest wolny od wszelkich złudzeń narodowych i patriotycznych”.

Dla międzynarodowego żydowskiego finansisty sprawa wojny i pokoju pomiędzy narodami jest tylko zwyżką lub zniżką na wszechświatowym rynku pieniężnym; i podobnie jak obrót papierów wartościowych jest częstokroć tylko strategią rynku finansowego, tak stosunki międzynarodowe zmieniają się jedynie dla materialnej korzyści.

Wiadomo doskonale, że ostatnia wojna światowa odraczana była kilkakrotnie pod naciskiem międzynarodowych finansistów. Gdyby wybuchła zbyt wcześnie nie wciągnęłaby w wir walki tych państw, które finansiści międzynarodowi pragnęli w wojnę wplątać. Dlatego też władcy złota, czyli władcy międzynarodowi, musieli kilkakrotnie poskramiać zapał wojenny, który wznieciła ich własna propaganda. Jest napewno zupełnie prawdziwym, że, jak twierdzi prasa żydowska, znaleziono list Rothschilda, do cesarza niemieckiego, datowany z roku 1911, odradzający mu usilnie wojnę. W roku 1911 było jeszcze za wcześnie. W roku 1914 nie uważano za stosowne wojny odradzać.

Te zagraniczne związki finansowe nie tylko rzucają ciekawe światło na sprawy czysto narodowe, dotyczące pokoju i suwerenności narodów, ale dążą do stworzenia ekstra-narodowości, lub nad-narodowości. Te związki zagraniczne, umożliwiając bankierom żydowskim dojście do doskonałości w wyższych specjalnych formach finansowych, jak giełdy zagraniczne, dopomagają im równocześnie do zdobycia całkowitej niemal władzy w dziedzinie międzynarodowego ruchu pieniężnego.

Nie ma najmniejszej wątpliwości co do udziału międzynarodowych finansów żydowskich w wojnach i rewolucjach. Nigdy temu nie zaprzeczano w przeszłości; ale jest to równie prawdziwe obecnie. Tak naprzykład liga przeciwko Napoleonowi była żydowską. Kwatera główna ligi znajdowała się w Holandii. Gdy Napoleon wkroczył do Holandii, kwatera główna przeniosła się do Frankfurtu nad Menem. Rzecz szczególna, iluż to międzynarodowych finansistów żydowskich wyszło z Frankfurtu: Rothschildowie, Schiffowie, Speyerowie i wielu, wielu innych. Związki rasowe otaczające świat siecią międzynarodowych finansów są dziś widoczne.

Te stowarzyszenia podsycają wśród żydowskich kół bankierskich stałą dążność do zmonopolizowania pewnych gałęzi przemysłu, utożsamianych z dziedziną finansową. Z reguły, gdy Żydzi osiągają w danej gałęzi absolutną przewagę, wówczas wykluczają wszystkie interesy nieżydowskie. „Żydowskie interesy finansowe rzadko łączyły się z interesami przemysłowymi”, mówi Encyklopedia Żydowska, „za wyjątkiem tych wypadków, gdzie idzie o kamienie drogocenne i metale, gdyż Rothschildowie panują w przemyśle rtęciowym, bracia Barnato i Werner, Beit & Co. w diamentowym, a firmy Braci Lewisohn i Guggenheim ich Synowie rządzą w przemyśle miedzianym, a w pewnym stopniu i w srebrnym”. Do tego możemy oczywiście dodać przemysł wódczany, telegraf bez drutu, teatry, prasę europejską i częściowo amerykańską oraz wiele innych gałęzi. Zanim ukończymy niniejszą serię artykułów, sporządzimy całkowitą ich listę.

„Encyklopedia Żydowska” pisze w dalszym ciągu:

„Wyraźna jednak przewaga finansistów żydowskich ujawniła się w kierowaniu sprawą pożyczek zagranicznych, co zawdzięczać należy, jakeśmy to poprzednio stwierdzili, międzynarodowym stosunkom większych firm żydowskich”.

Dla powstrzymania bezsensownych protestów pewnego odłamu prasy żydowskiej należy zaznaczyć, że powagi żydowskie nie przeczą tej opinii o żydowskiej międzynarodowej władzy finansowej, jakkolwiek twierdzą, że obecnie nie jest ona już tak silna, jak była dawniej. „W ostatnich latach”, – mówi Encyklopedia Żydowska, –„finansiści nieżydzi zaczęli stosować tę samą metodę kosmopolityczną, i na ogół władza żydowska raczej zmniejszyła się niż wzmogła w tej dziedzinie”.

Jest to prawda, przynajmniej w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Przed wojną stanowisko wielu przedsiębiorstw finansowych na Wall Street było silniejsze niż obecnie. Wojna wytworzyła nowe warunki, które rzuciły światło na internacjonalizm finansów żydowskich. W okresie neutralności Stanów Zjednoczonych mieliśmy sposobność zaobserwować rozległość stosunków zagranicznych niektórych osobników, mieliśmy także sposobność stwierdzić, że zwykła lojalność narodowa była podporządkowana interesom międzynarodowych finansów. Wojna wywołała koalicję kapitału nieżydowskiego po jednej stronie, przeciwko kapitałowi żydowskiemu, który miał uczestniczyć w grze po obydwu stronach. Stara maksyma Rothschilda„Nie kładź wszystkich jajek do jednego kosza”, przetłumaczona na język narodowy i międzynarodowy, staje się zupełnie zrozumiała. Finansiści żydowscy postępują w ten sposób wobec partii politycznych: stawiają na wszystkie i dlatego nigdy nie przegrywają. W ten sam sposób finansiści żydowscy nigdy nie przegrywają wojny. Ponieważ są po obu stronach, zwycięstwo nie może ich ominąć, a warunki traktatu pokojowego wynagradzają zawsze straty stronie przegranej. To wywołało właśnie tak liczny zjazd Żydów na konferencję pokojową po wojnie światowej.

Wiele przedsiębiorstw żydowskich na Wall Street było pierwotnie filiami amerykańskimi firm z dawna istniejących w Austrii i Niemczech. Te międzynarodowe firmy dopomagały sobie zazwyczaj pieniędzmi i utrzymywały pomiędzy sobą ścisły kontakt. Niektóre z nich wzmocniły istniejące pomiędzy nimi węzły przez małżeństwa. Lecz węzłem najściślejszym i najważniejszym jest rasowa łączność żydowska. Wiele z tych przedsiębiorstw ucierpiało wskutek wojny, ale jest to tylko chwilowe niedomaganie i finansiści żydowscy będą niebawem znowu gotowi do wydania walnej bitwy celem zagarnięcia całej władzy finansowej w Stanach Zjednoczonych.

Przyszłość pokaże, czy im się to powiedzie. Ale dziwna jakaś fatalność ciąży nad żydowską supremacją. W chwili, gdy mają już położyć ostatni kamień sklepienia, gmach się zarysowuje i cała budowla chwiać się zaczyna. Zdarza się to w historii żydowskiej tak często, że sami Żydzi usiłują wytłumaczyć to zjawisko. Oskarżają w tym wypadku najczęściej antysemityzm, lecz nie zawsze. Właśnie w obecnym czasie, gdy łuna pożarów, roznieconych przez wojnę, oświetliła tak wiele rzeczy ukrytych przedtem w cieniu,„antysemityzmem” nazwano zbudzenie czujności ogółu na sprawę żydowską, tłumacząc ten fakt tym, że „po każdej wojnie Żyd staje się kozłem ofiarnym”… Wyznanie bardzo ciekawe. Skłonić by ono mogło każdy mniej skoncentrowany w sobie naród do zadania sobie pytania, dlaczego?

Henry Ford

Za: New World Order

piątek, 15 stycznia 2010

Żydowska szczekaczka internetowa – Megaphone desktop tool

Poniższy tekst jest oparty na artykule z ogólnie dostępnej Wikipedii, którą można posądzać o wszystko, ale nie o antysemityzm, a to z ogólnie znanych przyczyn.
Zob. http://en.wikipedia.org/wiki/Megaphone_desktop_tool

Otóż istnieje działający pod Windowsami program zwany Megaphone Desktop Tool, stworzony przez organizację GIYUS (Give Israel Your United Support, czyli coś w rodzaju “Poprzyj Izrael”). Bardzo ciekawa witryna tej organizacji to http://giyus.org/. Może ona służyć jako przyspieszony kurs wpływania na opinie internautów.

Wróćmy jednak do oprogramowania “Megaphone”, które wypuszczono w roku 2006 podczas wojny w Libanie. Do czego służy, wyjaśnia jednoznacznie lista organizacji i grup, które go rozprowadzają wśród żydowskiej diaspory:

– World Union of Jewish Students
– World Jewish Congress
– The Jewish Agency for Israel
– World Zionist Organization
– StandWithUs
– Hasbara
– HonestReporting (nb. zabawna nazwa: Uczciwe relacjonowanie)
– wiele innych formalnych i mniej formalnych organizacji zajmujących się urabianiem opinii publicznej na korzyść Izraela, monitorowaniem mediów i tzw. “aktywizmem”, który polega na podejmowaniu natychmiastowych i agresywnych akcji celem osiągnięcia politycznych lub społecznych celów.

Megaphone monitoruje w czasie rzeczywistym ważne witryny internetowe i blogi celem wyszukania artykułów, wideo, komentarzy itp. odnoszących się do Izraela, w szczególności zaś do tzw. “konfliktu” arabsko-izraelskiego (o ile konfliktem można nazwać ludobójstwo dokonywane przez jedną ze stron). Oczywiście najciekawsze są artykuły krytyczne wobec Izraela, według oceny GIYUS.

Celem monitorowania jest umożliwienie użytkownikom – gdzie tylko jest to technicznie możliwe – automatycznego i szybkiego oddawania głosów wyrażających poparcie dla polityki Izraela. Opcje przy głosowaniu są narzucane odgórnie przez dystrybutorów Megaphone.

Jest również dostępny tzw. RSS newsfeed, który umożliwia użytkownikom innych systemów operacyjnych, niż Windows, otrzymywanie “sygnałów alarmowych”, iż gdzieś na świecie ktoś mówi źle o Izraelu.

Według “Jerusalem Post”, Amir Gissin, szef Wydziału Spraw Publicznych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Izarela, wyraził swe poparcie dla programu Megaphone i zachęcił stronników Izraela na całym świecie, aby stali się “żołnierzami cyberbrzestrzeni w walce o wizerunek Izraela”.

Poza środowiskami proizraelskimi, program Megaphone jest powszechnie oceniany jako narzędzie wysoko zorganizowanej manipulacji ludźmi przy użyciu technik, o których myślano iż powinny wspierać demokratyzację. Uważa się go również za ćwiczenie we wpływaniu na wyniki pozornie demokratycznych wyborów, a nawet w dokonywaniu oszustw wyborczych.

Jak widać Żydzi dysponują nie tylko setkami organizacji walczących ze “zniesławianiem” czy innymi formami “antysemityzmu”, ale i całkiem dobrze radzą sobie na Internecie, który coraz bardziej zmienia się w gnojowisko – w dużym stopniu dzięki znanej skłonności Żydów do używania wyjątkowo wulgarnego słownictwa, o czym mogą zaświadczyć choćby archiwa soc.culture.polish. W ich władaniu jest też większość witryn pornograficznych. Dlatego zdumieniem mnie wciąż napawa, iż istnieją naiwni szabesgoje, którzy zabierają się – bardzo niekompetentnie i po amatorsku – za obronę Żydów przed atysemitami, zupełnie, jakby Żydom pomoc ta była do czegokolwiek potrzebna.


Za: Dziennik gajowego Maruchy

Niezależni historycy do więzień!

Wolność słowa i przekonań została bardzo poważnie ograniczona. Jeśli ta tendencja będzie się nasilać to już niedługo osoba o „nieprawomyślnych” przekonaniach nie znajdzie w zjednoczonej Europie miejsca by się schronić….

8 lipca 1986 roku Państwo Izrael stało się pierwszym krajem na świecie, które uchwaliło prawo o „negowaniu Holokaustu”, (nazywanym w Polsce „kłamstwem oświęcimskim” ).

Kneset (parlament izraelski) uchwalił większością głosów ustawę zatytułowaną „Negacjonizm Holokaustu” (ustawa nr 5746 z 1986) ustanawiając tym samym precedens, który zachęcił legislatorów europejskich do podjęcia podobnych kroków.

Izraelski przepis mówi, że „ten kto pisemnie lub werbalnie wyraża jakąkolwiek deklarację, która neguje lub umniejsza proporcje aktów popełnionych w czasie reżimu nazistowskiego, które są zbrodniami przeciwko Narodowi Żydowskiemu lub zbrodniami przeciwko ludzkości, z zamiarem obrony sprawców tych aktów lub wyrażenia solidarności lub identyfikowania się z nimi, podlega karze pozbawienia wolności na okres 5 lat”.

Prawo to zostało ostatnio zaostrzone przez poprawkę do ustawy z 2004, który teoretycznie pozwala Państwu Izrael żądać ekstradycji jakiegokolwiek „negacjonisty”, gdziekolwiek na świecie by się znajdował by osądzić go w Izraelu.

Krytycy tego zapisu zgłosili obiekcje, że przepis ten nie uzyskałby wystarczającej liczby głosów gdyby nie stanowcze poparcie byłego ministra sprawiedliwości – ocalałego z Zagłady – Josefa „Tommy” Lapida. Wyrażając swoją satysfakcję z uchwalonej poprawki, Lapid w rozmowie z dziennikarzem Haaretza, powiedział, że negowanie Holokaustu jest oczywistą „zbrodnią neo-nazistowską”. „Ktokolwiek jest zamieszany w coś takiego’, powiedział, ‘zalicza się grupy kryminalistów, których ręka naszej sprawiedliwości musi dosięgnąć w każdym miejscu na świecie.

Jest to istotne nawet, jeśli prawo to jest wyłącznie deklaratywne. My nie będziemy ich ścigać, lecz muszą mieć świadomość, że są na naszej liście kryminalistów. To czego chcę, to gdy jakiś „negacjonista Holokaustu” opublikuje książkę np. w Anglii, żeby był uważany za przestępcę w Izraelu”.(Haaretz, 4.11.2004)

W listopadzie 2006 12 państw europejskich poszło śladem Izraela ( Hiszpania, Rumunia, Niemcy,Austria, Litwa, Polska, Francja, Szwajcaria, Słowacja, Holandia, Belgia i Czechy) i wprowadziło analogiczne przepisy do kodeksu karnego, zabraniające pod karą więzienia dyskutowanie z oficjalną wersją Zagłady. Oprócz przypadków szeroko komentowanych w środkach masowego przekazu trudno jest ustalić dokładną liczbę bezimiennych ofiar, które dostały się pod karzącą rękę sprawiedliwości. Ocenia się, że tylko w Niemczech, w okresie 1994-1999 było ich 58 tys. Tylko w ciągu 1999 roku wydano 11 248 wyroków…( Journal of HistoricalReview, maj/czerwiec 2000 t.19,nr 3 str.7)

Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że organizacje zajmujące się monitorowaniem gwałcenia przez rządy podstawowych praw człowieka jak Amnesty International zwykle ignorują i dystansują się od osób skazanych za „negowanie”. Skazani historycy-dysydenci uzyskują etykietę „negacjonistów Holokaustu”, są wyrzucani z uczelni, wystawieni na publiczne potępienie jako „neonaziści”, wyjęci spod prawa.

Jedną z niewielu organizacji, która prowadzi aktywna kampanię obrony wolności słowa jest Institute forHistorical Review z Costa Mesa, w Kaliforni.

Istnieją bowiem grupy nacisku, które podpowiadaja, uaktualniają i wprowadzają stale nowe i dyskusyjne metody ograniczenia wolności słowa i badań naukowych.

Ponadto pewna ilość bibliotek i organizacji jak Holocaust Visual History Foundation S.Speilberga czy londyński Wiener Institute of Contemporary History, otwarcie odmawiają dostępu do swoich materiałów niezależnym badaczom, którzy nie mogą dostarczyć wiarygodnych „referencji”.

Do tej pory jednak, prawnicy nie zdołali dojść do porozumienia by ustalić jednolitą, precyzyjną definicję czym jest „negacjonizm Holokaustu”, czy podać jakikolwiek satysfakcjonujący powód, dla którego akt negacji lub chęć rewizji jakiegoś zdarzenia historycznego wymagałby specjalnego ustawodawstwa.

Niezwykle trudno jest ustalić dokładną definicję „negacjonizmu” z powodu złożoności materii a także dlatego, że definicje prawne są różne w różnych systemach prawnych.

W krajach, które wprowadziły te restrykcyjne przepisy dotyczące wolności wypowiedzi, obywatele żyją z wszechobecnym mieczem Damoklesa nad głową. Każda uwaga, nawet wypowiedziana w sposób żartobliwy może prowadzić do oskarżenia i skazania. Można by rzec, że Orwell był prorokiem…

W „Rozprawie o tolerancji” Voltaire pisał:

„By rząd mógł karać obywateli za błędy, niezbędnym jest by te błędy przybrały formę przestępstwa. Te, nie przybierają formy przestępstwa jeśli nie podburzaja społeczeństwa, nie wywołują fanatyzmu; więc obywatele muszą unikać fanatyzmu by zasłużyć na tolerancję.”

Ta „logika” wydaje się przyświecać tym osobnikom, którzy są za wprowadzaniem odpowiedzialności karnej za „negowanie Holokaustu”. „Błąd” negacji definiowany jest jako „zbrodnia”, która „zakłóca spokój publiczny” a „negacjoniści” uważani są za rozsadników fanatyzmu ideologicznego i rasowego.

Nawet jeśli Holokaust nie jest negowany lecz co zdarza się najczęściej, podejmowane są próby jego redefinicji to nie stanowi to żadnej okoliczności łagodzącej. Ponadto to nie społeczenstwo jest „wzburzone” lecz ci, którzy starają się narzucić swoje przekonania innym, dławiąc opinie, które stoją w sprzeczności z wersją zdarzeń przez nich kolportowaną. I w ten sposób „negacjoniści” są określani jako „nie zasługujący na tolerancję”.

I tak, oskarżyciele by uniknąć komplikacji prawnych zarzucają „negacjonistom” „bezczeszczenie pamięci zmarłych”, nawet jeśli wspomniane przepisy nie precyzuja w sposób jasny w jaki sposób dochodzi do obrazy zmarłych a inkryminowane twierdzenia mogą przecież okazać się prawdziwe. W rzeczywistości to co system stara się karać to „intencje” przypisywane oskarżonemu..

W każdym razie, skoro zmarli nie mogą stawić czoła oskarżonemu, to ich rolę odgrywają prokuratorzy i zainteresowane organizacje takie jak World Jewish Congress, Anti-Defamation League (ADL), czy Institute forJewish Policy Research (IJPR).

Jeśli chodzi o tę ostatnią organizację, IJPR, to dysponuje ona własną definicją negacjonizmu :

„Negowanie Holokaustu nie jest działaniem w dobrej wierze mającym na celu interpretację historii. Jego celem jest wywołanie niechęci wobec Żydów i jest w stosunku do nich obraźliwe i zniesławiające, jak również w stosunku do innych ofiar Holokaustu i wszystkich tych, którym zależy na prawdzie i wyciągnięciu lekcji z historii”.

Definicja ta rodzi pytanie: Czy ci, którym zależy na prawdzie nie powinni uszanować prawa jednostki do wyrażania swojego punktu widzenia, nieważne czy te opinie okażą się prawdziwe czy mylne? Jeśli możliwym jest „wyciągnięcie lekcji z historii” to czy nie jest najlepszym lekarstwem zapobiegajacym powstawaniu błędów, publiczna debata i dialog?

Marvin Hier, dziekan Simon Wiesenthal Center z Los Angeles uważa: „Nie należy do żywych moc przebaczania… Jedyne osoby, które mogą to uczynić to ofiary, lecz tych tutaj nie ma…”.

Jeśli, wg rabina Hiera niemożliwym jest by obecne pokolenie jak i przyszłe mogły przebaczać to jak w takim razie ma rozpocząć się proces pojednania? Jeśli nie tu i teraz to kiedy?

Inna szkoła utrzymuje, że Holokaust był jedynym takim wydarzeniem w historii, nieporównywalnym z żadnym innym aktem prześladowania na tle rasowym czy religijnym w związku z czym zasługuję na specjalne traktowanie wobec prawa. Obrońcy takiego stanowiska z zapałem twierdzą, że niezależne badania historyków-rewizjonistów stanowią „nawoływanie do nienawiści” i są zagrożeniem dla porządku publicznego.

Paradoks polega na tym, że „negacjioniści” zdołali wzbudzić „nienawiść” tylko wobec siebie samych…

Ocena zdarzeń historycznych stanowi dla sądów wyjątkowo trudną materię ponieważ „rewizja” historii jest procesem jak najbardziej uprawnionym, gdy polega na profesjonalnie i odpowiedzialnie prowadzonych badaniach.

Nawet przepisy prawa karnego przewidują możliwość rewizji wyroków gdy wyjdą na jaw nowe dowody lub okoliczności uniewinniajace skazanego. Dlaczego więc jedynie Holokaust uważany jest za materię, której nie dotyczą uniwersalne normy prawa?

Zmarginalizowani i zaszczuci historycy-rewizjioniści walczą o traktowanie na równi z badaczami „akceptowanymi”. Fakt, że przepisy „antynegacjonistyczne” biorą za cel jednostki podejrzane o tendencje „antysemickie” podkreśla ich dyskryminacyjny charakter. I to niezależnie od tego, że najczęściej historycy-rewizjoniści nie negują samego faktu Zagłady!

Można by w tym miejscu postawić pytanie: Jak usprawiedliwić „specjalny” status autorów porównujących oficjalnie chrześcijaństwo do „najbardziej wściekłego antysemityzmu” (Daniel Goldhagen czy David Kertzer) gdy jednocześnie wsadza się za głoszone poglądy do więzienia takich historyków jak David Irving czy Germar Rudolf ?

By zachowana była zasada równości wobec prawa, przepisy powinny być stosowane bez żadnych wyjątków i specjalnego traktowania kogokolwiek.

Zaczyna się rysować nowa tendencja w mediach międzynarodowych, wg. której suwerenne państwo nie może należeć „rodziny szanowanych państw” jeśli nie wprowadzi przepisów, o których mowa wyżej. Przykładem niech będzie „rewizjonistyczna” postawa prezydenta Iranu Ahmadineżada.

Wolność słowa i przekonań została bardzo poważnie ograniczona. Jeśli ta tendencja będzie się nasilać to już niedługo osoba o „nieprawomyślnych” przekonaniach nie znajdzie w zjednoczonej Europie miejsca by się schronić.

Kiedyś takim miejscem był Kościół Katolicki, lecz ostatnie zamieszanie wokół osoby biskupa Williamsona i ogromna presja na Watykan i osobę Papieża, oskarżanego o „antysemityzm teologiczny”, sprawiły, że miłosierdzie i współczucie zostały zneutralizowane przez Molocha Holokaustu.

Nie mija jeden dzień, by argument negacjonizmu Holokaustu nie pojawił się gdzieś w mediach. W rzeczywistości stało się to międzynarodową obsesją w chorym społeczeństwie, które z niepokojem patrzy na stałe ograniczanie wolności i swobód obywatelskich.


Za: NewWorldOrder

środa, 13 stycznia 2010

Wypędzenia Żydów to też międzynarodowy spisek

Jest rzeczą zdumiewającą, iż Żydzi, gdziekolwiek by nie osiedli, zawsze, prędzej czy później stawali się ofiarami wypędzeń a nawet czasami i pogromów. I tak przez całe stulecia… Wyjątkiem była Polska, skąd nigdy ich nie wypędzono – za co Żydzi do tej pory okazują nam wdzięczność, pisząc w swej prasie o polskich nazistach, polskich obozach koncentracyjnych czy polskich zbrodniach na Żydach.

Gdyby chodziło jeden czy dwa kraje, można by to zdumiewające zjawisko skwitować słowem “antysemityzm wyssany z mlekiem matki” i ulitować się nad losem nieszczęsnych, jak zwykle niczemu niewinnych synów Abrahama, ofiar nienawiści rasowej i Kościoła Katolickiego.

Ale wypędzenia Żydów miały przecież miejsce w wielu krajach, niekiedy bardzo od siebie kulturowo różnych – jak dla przykładu Francja, Hiszpania, Niemcy, Litwa, Rosja, Włochy, Anglia, Holandia. Egipt, Turcja… Czy to możliwe, aby wszyscy się zmówili, aby się sprzysięgli przeciwko Żydom? I żeby spisek ten trwał przez wiele stuleci?

Poniżej zamieszczamy niepełną listę wypędzeń Żydów z różnych krajów, regionów i miast w Europie. Oczywiście Żydzi, jak zawsze przez wszystkie czasy, absolutnie niczemu nie byli winni, a zawsze wina leżała po stronie wypędzających. Z tego można by wysnuć wniosek, iż “antysemityzm” jest normalnym stanem ludzkiego umysłu, co daje wiele do myślenia.


Expulsions of Jews from host districts, cities and countries:

554, Diocese of Clement (France)
561, Diocese of Uzes (France)
612, Visigoth Spain
642, Visigoth Empire
855, Italy
876, Sens
1012, Mainz
1181, France
1290, England
1306, France
1348, Switzerland
1349, Heilbronn (Germany)
1349, Hungary
1388, Strasbourg
1394, Germany
1394, France
1422, Austria
1424, Fribourg & Zurich
1426, Cologne
1432, Savory
1438, Mainz
1439, Augsburg
1446, Bavaria
1453, Franconia
1453, Breslau
1454, Wurzburg
1485, Vincenza (Italy)
1492, Spain
1495, Lithuania
1497, Portugal
1499, Germany
1514, Strasbourg
1519, Regensburg
1540, Naples
1542, Bohemia
1550, Genoa
1551, Bavaria
1555, Pesaro
1559, Austria
1561, Prague
1567, Wurzburg, Genoese Republic
1569, Papal States
1571, Brandenburg
1582, Netherlands
1593, Brandenburg, Austria
1597, Cremona, Pavia & Lodi
1614, Frankfurt
1615, Worms
1619, Kiev
1649, Ukraine
1654, Little Russia (Ukraine)
1656, Lithuania
1669, Oran (North Africa)
1670, Vienna
1712, Sandomir
1727, Russia
1738, Wuerttemburg
1740, Little Russia (Ukraine)
1744, Bohemia
1744, Livonia
1745, Moravia
1753, Kovad (Lithuania)
1761, Bordeaux
1772, Jews deported to the Pale of Settlement (Russia)  
1789, Alsace
1804, Russian villages
1808, Russian villages and countrysides
1815, Lubeck & Bremen
1815, Franconia, Swabia & Bavaria
1820, Bremes
1843, Russian border with Austria & Prussia
1862, Tennessee (USA), by military order of General Grant
1866, Galatz, Romania
1919, Bavaria (foreign born Jews)  
1945, Axis-Nazi controlled lands
1948, Arab countries (Morocco, Tunisia, Algeria, Egypt, Yemen,
Iraq, Libya, Syria, Lebanon), Turkey, Iran.

Za  Dziennik Gajowego Maruchy