piątek, 14 listopada 2008
Żydowski ruch roszczeniowy: "Idźcie i odbierzcie naszą własność"… przekupując polskich polityk?w!
Shlomo Taub z Izraela, określany jako założyciel zarejestrowanej w Polsce organizacji mającej na celu "restytucję mienia żydowskiego w Polsce", udzielił wywiadu izraelskiemu radiu Israel National Radio i w ostrych słowach wezwał do jak najszybszego "odebrania mienia z rąk władz administracyjnych, głównie w Polsce, zarządzających majątkiem żydowskim".[1]
"Musimy pamiętać" - mówi Taub - "że przed wojną w Polsce było 3.5 miliona Żydów, a po niej ocalało tylko 280- do 300-tysięcy. Życie zostało wymazane, ale własność - nie, i ona tam ciągle jest. Wzywamy do uświadomienia sobie tego. Uświadomienie - oto motto naszej działalności. Prawo tych 280 tysięcy ocalalych do odebrania swojej własności, nigdy nie zostało zmazane ani zniszczone. Własność tam jest i jest używana. Mówimy więc: idźcie i odbierzcie ją, lub co najmniej pozwijcie o nią do sądu - w innym przypadku będzie stracona na zawsze. Czas jest absolutnie najważniejszy tutaj."
Pan Taub opowiada, że włączył się w ruch "restytucji mienia żydowskiego w Polsce" po swoim własnym doświadczeniu, gdy wbrew przestrogom swoich rodziców, przyjechał z powrotem do Polski. "Nam dzieciom zawsze wpajano, że nigdy już nie powinniśmy dotykać tego [mienia], bo jest poniżej naszej godności by dotykać polskiej ziemi"[2] - wspomina Taub, urodzony w Polsce i mieszkający po wojnie w Krakowie ("a rodzice posiadali tam posiadłości") do 1951 roku, kiedy to z rodziną wyjechał do Izraela. Około 10 lat temu pan Taub przyjechał do Polski i zdecydował się "zobaczyć swoją rodzinną własność". "Pojechałem więc i zobaczyłem piękne domy w centrum Krakowa, w żydowskiej dzielnicy. Domy były w dobrym stanie, z Polakami mieszkającymi w nich. Nie wiedzialem czy zdawali sobie oni sprawę kto jest właścicielem. Sprawdziłem też, że moi rodzice byli cały czas zapisani w księgach jako właściciele, a władze administracyjne zarządzały tylko własnością w imieniu nieobecnych właścicieli." - mówi Taub, który przystąpił od razu do działania. "Było mi bardzo łatwo udowodnić, że jestem spadkobiercą, ale musialem znaleźć miejscowe biuro prawnicze chcące dla mnie pracować. Zajęło mi dwa lata aby sąd orzekł zwrot tych dwóch pięknych domów w Krakowie. W tym czasie inni zapytywali mnie: "Słuchaj Shlomo, może znajdziesz naszą własność w Łodzi albo i w innych miejscach?" I tak właśnie narodziła się organizacja Legacy."
Pierwsze biuro organizacji Legacy (www.polishlegacy.org) powstało w Krakowie, "a następnie otworzyliśmy jedno w Warszawie, potem w Pradze, a teraz działamy w Rumunii i w Niemczech."
Taub jest zaniepokojony tym, że "w 60 lat po Holokauście, tyle żydowskich własności w Europie nie zostało zwróconych ich żydowskim wlaściclelom." "Jest dużo organizacji zajmujących się restytucją i kompesacją" - mówi Taub - "takie jak Jewish Agency, Bnai Brith, Kongres, itp., ale oni nic nie robią a dokumenty tylko zbierają kurz leżąc na półkach; klienci przychodzą później do mnie z tymi zakurzonymi aktami… Niestety, jest tam cały czas 40-miliardowa własność żydowska, leży nieruszona. A rząd izraelski w 2005 roku ocenił to na jeszcze większą sumę…"
Taub krytykuje również polskie rządy, które "grają cynicznie. Prawie każdego roku powstaje w Polsce nowy rząd i ich Premier wychodzi z nowymi pięknymi zaproszeniami do Żydów. Najnowszy polski Premier na przykład, ten wybrany w listopadzie zeszłego roku, zaoferował rekompensatę, ale powiedział, że będzie to minimalny procent prawdziwej wartości, na dodatek wypłacany i rozłożony na wiele lat. Chcą aby ludzie czekali w kolejce, próbowali dowodzić swojej własności, przynosili wszystkie dokumentacje, a potem, jeśli uda im się, mają otrzymać minimalną wartość. [...]"
Proces nie jest jednak ani prosty ani tani, podsumowuje Taub: "Czasami przedstawiciele władzy muszą być specjalnie wynagrodzeni; jakby to powiedzieć: trzeba przemówić do nich w ich własnym języku. Będą też inne koszty i to należy przygotować bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Musimy pracować z prawnikami w Polsce, przyszli właściciele muszą udowodnić, że są spadkobiercami ostatnich właścicieli, a to nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Ale w końcu może to przynieść wielki zysk. Z każdych dziesięciu przypadków, dwa czy trzy kończą się sukcesem, co myślę jest dobrym wskaźnikiem - a te własności warte są setki tysięcy dolarów lub więcej."
"Nie wspominając aspektu moralnego" - dodaje prowadząca rozmowę w izraelskim radio Eve Harow - "Nie próbując odebrać tej własności, umożliwiamy sytuację, w której umożliwiamy również mordercom przejęcie jej, jak w przypadku króla Achaba" [starożytnego króla Izraela - biblijny symbol niegodziwości] [3].
Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji BIBUŁY
PRZYPISY - brzmienie po angielsku wypowiedzianych słów:
1. "efforts to help Holocaust-era Jews reclaim their long-lost property from the hands of absentee-owner administration authorities, mostly in Poland."
2. "we [the children] were always told that we shouldn"t go touch it because it was unworthy for us to step on Polish soil."
3. "By not trying to claim these properties, we are allowing a situation of allowing the murderers to inherit as well, as in the case of King Ahab."
"Musimy pamiętać" - mówi Taub - "że przed wojną w Polsce było 3.5 miliona Żydów, a po niej ocalało tylko 280- do 300-tysięcy. Życie zostało wymazane, ale własność - nie, i ona tam ciągle jest. Wzywamy do uświadomienia sobie tego. Uświadomienie - oto motto naszej działalności. Prawo tych 280 tysięcy ocalalych do odebrania swojej własności, nigdy nie zostało zmazane ani zniszczone. Własność tam jest i jest używana. Mówimy więc: idźcie i odbierzcie ją, lub co najmniej pozwijcie o nią do sądu - w innym przypadku będzie stracona na zawsze. Czas jest absolutnie najważniejszy tutaj."
Pan Taub opowiada, że włączył się w ruch "restytucji mienia żydowskiego w Polsce" po swoim własnym doświadczeniu, gdy wbrew przestrogom swoich rodziców, przyjechał z powrotem do Polski. "Nam dzieciom zawsze wpajano, że nigdy już nie powinniśmy dotykać tego [mienia], bo jest poniżej naszej godności by dotykać polskiej ziemi"[2] - wspomina Taub, urodzony w Polsce i mieszkający po wojnie w Krakowie ("a rodzice posiadali tam posiadłości") do 1951 roku, kiedy to z rodziną wyjechał do Izraela. Około 10 lat temu pan Taub przyjechał do Polski i zdecydował się "zobaczyć swoją rodzinną własność". "Pojechałem więc i zobaczyłem piękne domy w centrum Krakowa, w żydowskiej dzielnicy. Domy były w dobrym stanie, z Polakami mieszkającymi w nich. Nie wiedzialem czy zdawali sobie oni sprawę kto jest właścicielem. Sprawdziłem też, że moi rodzice byli cały czas zapisani w księgach jako właściciele, a władze administracyjne zarządzały tylko własnością w imieniu nieobecnych właścicieli." - mówi Taub, który przystąpił od razu do działania. "Było mi bardzo łatwo udowodnić, że jestem spadkobiercą, ale musialem znaleźć miejscowe biuro prawnicze chcące dla mnie pracować. Zajęło mi dwa lata aby sąd orzekł zwrot tych dwóch pięknych domów w Krakowie. W tym czasie inni zapytywali mnie: "Słuchaj Shlomo, może znajdziesz naszą własność w Łodzi albo i w innych miejscach?" I tak właśnie narodziła się organizacja Legacy."
Pierwsze biuro organizacji Legacy (www.polishlegacy.org) powstało w Krakowie, "a następnie otworzyliśmy jedno w Warszawie, potem w Pradze, a teraz działamy w Rumunii i w Niemczech."
Taub jest zaniepokojony tym, że "w 60 lat po Holokauście, tyle żydowskich własności w Europie nie zostało zwróconych ich żydowskim wlaściclelom." "Jest dużo organizacji zajmujących się restytucją i kompesacją" - mówi Taub - "takie jak Jewish Agency, Bnai Brith, Kongres, itp., ale oni nic nie robią a dokumenty tylko zbierają kurz leżąc na półkach; klienci przychodzą później do mnie z tymi zakurzonymi aktami… Niestety, jest tam cały czas 40-miliardowa własność żydowska, leży nieruszona. A rząd izraelski w 2005 roku ocenił to na jeszcze większą sumę…"
Taub krytykuje również polskie rządy, które "grają cynicznie. Prawie każdego roku powstaje w Polsce nowy rząd i ich Premier wychodzi z nowymi pięknymi zaproszeniami do Żydów. Najnowszy polski Premier na przykład, ten wybrany w listopadzie zeszłego roku, zaoferował rekompensatę, ale powiedział, że będzie to minimalny procent prawdziwej wartości, na dodatek wypłacany i rozłożony na wiele lat. Chcą aby ludzie czekali w kolejce, próbowali dowodzić swojej własności, przynosili wszystkie dokumentacje, a potem, jeśli uda im się, mają otrzymać minimalną wartość. [...]"
Proces nie jest jednak ani prosty ani tani, podsumowuje Taub: "Czasami przedstawiciele władzy muszą być specjalnie wynagrodzeni; jakby to powiedzieć: trzeba przemówić do nich w ich własnym języku. Będą też inne koszty i to należy przygotować bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Musimy pracować z prawnikami w Polsce, przyszli właściciele muszą udowodnić, że są spadkobiercami ostatnich właścicieli, a to nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Ale w końcu może to przynieść wielki zysk. Z każdych dziesięciu przypadków, dwa czy trzy kończą się sukcesem, co myślę jest dobrym wskaźnikiem - a te własności warte są setki tysięcy dolarów lub więcej."
"Nie wspominając aspektu moralnego" - dodaje prowadząca rozmowę w izraelskim radio Eve Harow - "Nie próbując odebrać tej własności, umożliwiamy sytuację, w której umożliwiamy również mordercom przejęcie jej, jak w przypadku króla Achaba" [starożytnego króla Izraela - biblijny symbol niegodziwości] [3].
Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji BIBUŁY
PRZYPISY - brzmienie po angielsku wypowiedzianych słów:
1. "efforts to help Holocaust-era Jews reclaim their long-lost property from the hands of absentee-owner administration authorities, mostly in Poland."
2. "we [the children] were always told that we shouldn"t go touch it because it was unworthy for us to step on Polish soil."
3. "By not trying to claim these properties, we are allowing a situation of allowing the murderers to inherit as well, as in the case of King Ahab."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz