piątek, 14 listopada 2008
Narastający problem polskich Marranos
Tzw. wychodzenie z ukrycia, dobitniej wypowiadane w wersji angielskiej jako “wychodzenie z szafy”, zaczyna być coraz bardziej modne i w Polsce. Termin ten przylgnął do osobników o odmiennych preferencjach seksualnych, publicznie demonstrujących znaczenie swej drugiej twarzy (!), a obecnie zaczyna być używany przez polskich Marranos, czyli żyjących dotychczas w ukryciu Żydów, którzy - jak podają izraelskie źródła - niemal w masowej liczbie zaczynają przyznawać się do swoich “korzeni”.
O skali zjawiska dowiadujemy się bowiem z artykułu zamieszczonego w izraelskim serwisie informacyjnym Israel National News podającym iż oto dwaj rabini spełniający to zadanie - Główny Rabin Krakowa, rabin Boaz Pash oraz Główny Rabin Wrocławia, rabin Yitzhak Rapaport, nie są w stanie sprostać narastającym potrzebom i właśnie przerzucono na “linię frontu” pomocnika - rabina Pinchas Zarcynsky, mającego obsługiwać teren Warszawy. Ci trzej rabini są wysłannikami organizacji o nazwie Shavei Israel, która ma za zadanie - cytat - “wyszukiwanie ukrytych Żydów i wyciąganie ich z szafy”. Okazuje się bowiem, że “skala ‘ukrytych Żydów’ stanowi ostatnio w Polsce fenomen o wzrastającym natężeniu, z wielką liczbą Żydów powoli powracających do Judaizmu i do społeczności żydowskiej” - stwierdza izraelski serwis informacyjny, który od razu też wyjaśnia wszystkim jak doszło do tego, że Żydzi w Polsce poukrywali się.
Otóż “wielu z tych Żydów straciło kontakt z Judaizmem za przyczyną” - proszę dokładnie posłuchać - “ekstremalnie silnego antysemityzmu, którego doświadczyli oni w okresie po Holokauście”. Co więcej: “niektórzy z nich nawet przeszli na [katolicyzm] [ang. Converted], inni ukrywali swój Judaizm przed władzami komunistycznymi”. No, ale ciemne czasy historii mają jednak swoje szczęśliwe zakończenie, gdyż wychodzący z ukrycia polscy Żydzi “teraz mogą swobodnie przywrócić swą prawdziwą tożsamość”. Cóż za radość zapanowała nad Wisłą za rządów prezydenta Kaczyńskiego zapalającego razem z arcybiskupem Nyczem menorę w Pałacu Prezydenckim i zezwalającego na działalność antykatolickiej masońskiej organizacji B’nai B’rith, która odrodziła się po mrocznych latach zakazu wydanego jeszcze przez prezydenta Mościckiego. Radość owa ogarnia również coraz większe kręgi, okazuje się bowiem, że “fenomen [przyjmowania Judaizmu] dotyczy również młodych Żydów, którzy zostali zaadaptowani przez katolickie rodziny i instytucje podczas Holokaustu. Nic im nie powiedziano o ich żydowskiej tożsamości i właśnie w ostatnich latach powoli zaczynają ją odkrywać.” Co prawda “dzisiaj zarejestrowanych jest w Polsce około 4 tysięcy Żydów, jednak zgodnie z różnymi ocenami, jest tam dziesiątki tysięcy kolejnych, którzy albo zatajają swoją prawdziwą tożsamość, albo po prostu nie są jej świadomi.”
Wydobyciu ich z tego stanu nieświadomości ma pomóc 27-letni rabin Zarcynsky, który przybywa do Polski z tą specjalną misją prosto z Jerozolimy. Przybywa wraz z żoną i małym dzieckiem, co być może będzie uznane kiedyś przez historię za akt heroiczny i przyjdzie stawiać pomniki rodzinie rabina, która dobrowolnie wystawiła się do walki “na froncie”, mężnie znosząc świszczące po całej Polsce pociski polskiego antysemityzmu. Pan rabin uzbrojony jest jednak we władanie językiem polskim, a z dyplomem wydziału architektury z łatwością będzie uznany przez warszawskie elyty za jednego ze swoich.
A walka o dusze może w warunkach ‘demokratycznej Polski’ przynieść owoce. “Od czasu upadku Żelaznej Kurtyny, coraz większa liczba Polaków zaczęła odkrywać w swoich rodzinach żydowskie korzenie, które często były ukrywane z obawy przed prześladowaniami ze strony Nazistów, a później komunistów” - mówi szef organizacji Shavei Israel, Michale Freund. O jakich to prześladowaniach Żydów ze strony komunistów pan Freund mówi, nie tak trudno zgadnąć, jeśli oczywiście przyzna się on do znajomości faktów, iż prześladowcami byli sami Żydzi, którzy zajmowali w aparacie partyjnym i bezpiece kluczowe stanowiska i gdzie komunistyczni Żydzi stalinowskiego sortu walczyli z trockistowskimi ideowcami. Dla pana Freunda być może nie ma to znaczenia, tak samo jak wydaje się być nieważnym fakt, iż narzucona powojennej Polsce komunistyczna dyktatura jest tworem przywleczonym z bolszewickiej Rosji, gdzie stworzona została głównie przez zainfekowanego marksistowskim mesjanizmem, po raz kolejny fundującego eksperyment “raju na Ziemii” - “Rewolucyjnego Żyda”.
Te detale nie mogą mieć jednak żadnego znaczenia, oto bowiem wszystko ma teraz wrócić na właściwe tory - układane na modłę żydowskich architektów - ma wszystko powrócić do budowy kolejnego “nowego wspaniałego świata”, bowiem “Gdy teraz Polska przyjęła demokrację, ludzie czują się wolniejsi w odkrywaniu swojej przeszłości i wielu odkryło fakt, iż ich rodzice albo dziadkowie byli Żydami.”
W krakowskim Kazimierzu spotkała się właśnie taka grupa nowo-odkrytych Żydów na panelu dyskusyjnym, wykładach i “tradycyjnym szabasie”. Wśród uczestników był “23-letni Jacek z Wrocławia” - niestety nazwiska nie podano, być może z bojaźni przed jeszcze ciągle szalejącym antysemityzmem. Tenże Jacek z Wrocławia (w nawiasie nie omieszkano podać: “dawniej Breslau”), “odkrył swą żydowską tożsamość dwa lata temu podczas oglądania wraz ze swoją matką, telewizyjnego programu o konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jej rzucona mimowolnie uwaga: ‘Teraz wiesz dlaczego mój nos jest taki duży’, obudziła w nim chęć poznania prawdziwych korzeni.” Jacek dowiedział się, że “jego pra-pradziadek ze strony matki był niemieckim żołnierzem służącym w Wehrmachcie podczas II Wojny Światowej. Poślubił on Żydówkę co - zgodnie z prawem żydowskim - czyniło ich dzieci Żydami. Mieli oni córkę, która urodziła później dziewczynkę - matkę Jacka, co czyni Jacka również Żydem. Jacek nosi teraz Gwiazdę Dawida na swoich piersiach i uczęszcza każdego tygodnia na szabasowe obrzędy we wrocławskiej synagodze.”
Ilu jest w Polsce takich Jacków, czas pokaże. W dobie pobłażliwości do odwiecznego żydowskiego antykatolicyzmu - pobłażliwości również ze strony posoborowego Kościoła, m.in. w osobach takich szkodników jak kard. Kasper czy krypto-żydów jak kard. Lustiger (a i w Polsce mamy garść talmudycznych filozofów) - w dobie tzw. tolerancji religijnej wtłaczanej celem walki z Wiarą Katolicką, w dobie rządów politycznych impotentów składających niekończące się ukłony w stronę szowinistycznego, rasistowskiego a podstępnego światowego syjonizmu - będzie się ich liczba mnożyć. Część rzeczywiście odkryje, iż pradziadowie zostali wygnani z Portugalii, Hiszpanii czy Francji i dotarli do Amsterdamu, Pragi czy Warszawy. Być może co dociekliwsi z dumą będą obnosić się tym, że wygnano ich przodków z katolickich krajów za antypaństwową, burzącą porządek społeczny działalność, za szerzenie krypto-judaizmu przy zajmowaniu najszczytniejszych urzędów w królestwie, a nawet w Kościele. Być może część z nich będzie potomkami zrzucających sutannę conversos, którzy mogąc oddychać klimatem amsterdamskiego XVI- i XVII-wiecznego powietrza, od razu poddali się obrzezaniu i rzucili w wir antykatolickiej działalności wspomagając sekty protestanckie i do spółki z kupcami żydowskimi rozwożąc po świecie heretyckie biblie Marcina Lutra. Być może znajdzie się więcej takich potomków żołnierzy Wehrmachtu, a może nawet SS i Gestapo. Kto to wie. Nadszedł bowiem czas na zbieranie zatrutych plonów “wolności religijnej”.
Wykorzystane źródła:
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/128267
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/124124
O skali zjawiska dowiadujemy się bowiem z artykułu zamieszczonego w izraelskim serwisie informacyjnym Israel National News podającym iż oto dwaj rabini spełniający to zadanie - Główny Rabin Krakowa, rabin Boaz Pash oraz Główny Rabin Wrocławia, rabin Yitzhak Rapaport, nie są w stanie sprostać narastającym potrzebom i właśnie przerzucono na “linię frontu” pomocnika - rabina Pinchas Zarcynsky, mającego obsługiwać teren Warszawy. Ci trzej rabini są wysłannikami organizacji o nazwie Shavei Israel, która ma za zadanie - cytat - “wyszukiwanie ukrytych Żydów i wyciąganie ich z szafy”. Okazuje się bowiem, że “skala ‘ukrytych Żydów’ stanowi ostatnio w Polsce fenomen o wzrastającym natężeniu, z wielką liczbą Żydów powoli powracających do Judaizmu i do społeczności żydowskiej” - stwierdza izraelski serwis informacyjny, który od razu też wyjaśnia wszystkim jak doszło do tego, że Żydzi w Polsce poukrywali się.
Otóż “wielu z tych Żydów straciło kontakt z Judaizmem za przyczyną” - proszę dokładnie posłuchać - “ekstremalnie silnego antysemityzmu, którego doświadczyli oni w okresie po Holokauście”. Co więcej: “niektórzy z nich nawet przeszli na [katolicyzm] [ang. Converted], inni ukrywali swój Judaizm przed władzami komunistycznymi”. No, ale ciemne czasy historii mają jednak swoje szczęśliwe zakończenie, gdyż wychodzący z ukrycia polscy Żydzi “teraz mogą swobodnie przywrócić swą prawdziwą tożsamość”. Cóż za radość zapanowała nad Wisłą za rządów prezydenta Kaczyńskiego zapalającego razem z arcybiskupem Nyczem menorę w Pałacu Prezydenckim i zezwalającego na działalność antykatolickiej masońskiej organizacji B’nai B’rith, która odrodziła się po mrocznych latach zakazu wydanego jeszcze przez prezydenta Mościckiego. Radość owa ogarnia również coraz większe kręgi, okazuje się bowiem, że “fenomen [przyjmowania Judaizmu] dotyczy również młodych Żydów, którzy zostali zaadaptowani przez katolickie rodziny i instytucje podczas Holokaustu. Nic im nie powiedziano o ich żydowskiej tożsamości i właśnie w ostatnich latach powoli zaczynają ją odkrywać.” Co prawda “dzisiaj zarejestrowanych jest w Polsce około 4 tysięcy Żydów, jednak zgodnie z różnymi ocenami, jest tam dziesiątki tysięcy kolejnych, którzy albo zatajają swoją prawdziwą tożsamość, albo po prostu nie są jej świadomi.”
Wydobyciu ich z tego stanu nieświadomości ma pomóc 27-letni rabin Zarcynsky, który przybywa do Polski z tą specjalną misją prosto z Jerozolimy. Przybywa wraz z żoną i małym dzieckiem, co być może będzie uznane kiedyś przez historię za akt heroiczny i przyjdzie stawiać pomniki rodzinie rabina, która dobrowolnie wystawiła się do walki “na froncie”, mężnie znosząc świszczące po całej Polsce pociski polskiego antysemityzmu. Pan rabin uzbrojony jest jednak we władanie językiem polskim, a z dyplomem wydziału architektury z łatwością będzie uznany przez warszawskie elyty za jednego ze swoich.
A walka o dusze może w warunkach ‘demokratycznej Polski’ przynieść owoce. “Od czasu upadku Żelaznej Kurtyny, coraz większa liczba Polaków zaczęła odkrywać w swoich rodzinach żydowskie korzenie, które często były ukrywane z obawy przed prześladowaniami ze strony Nazistów, a później komunistów” - mówi szef organizacji Shavei Israel, Michale Freund. O jakich to prześladowaniach Żydów ze strony komunistów pan Freund mówi, nie tak trudno zgadnąć, jeśli oczywiście przyzna się on do znajomości faktów, iż prześladowcami byli sami Żydzi, którzy zajmowali w aparacie partyjnym i bezpiece kluczowe stanowiska i gdzie komunistyczni Żydzi stalinowskiego sortu walczyli z trockistowskimi ideowcami. Dla pana Freunda być może nie ma to znaczenia, tak samo jak wydaje się być nieważnym fakt, iż narzucona powojennej Polsce komunistyczna dyktatura jest tworem przywleczonym z bolszewickiej Rosji, gdzie stworzona została głównie przez zainfekowanego marksistowskim mesjanizmem, po raz kolejny fundującego eksperyment “raju na Ziemii” - “Rewolucyjnego Żyda”.
Te detale nie mogą mieć jednak żadnego znaczenia, oto bowiem wszystko ma teraz wrócić na właściwe tory - układane na modłę żydowskich architektów - ma wszystko powrócić do budowy kolejnego “nowego wspaniałego świata”, bowiem “Gdy teraz Polska przyjęła demokrację, ludzie czują się wolniejsi w odkrywaniu swojej przeszłości i wielu odkryło fakt, iż ich rodzice albo dziadkowie byli Żydami.”
W krakowskim Kazimierzu spotkała się właśnie taka grupa nowo-odkrytych Żydów na panelu dyskusyjnym, wykładach i “tradycyjnym szabasie”. Wśród uczestników był “23-letni Jacek z Wrocławia” - niestety nazwiska nie podano, być może z bojaźni przed jeszcze ciągle szalejącym antysemityzmem. Tenże Jacek z Wrocławia (w nawiasie nie omieszkano podać: “dawniej Breslau”), “odkrył swą żydowską tożsamość dwa lata temu podczas oglądania wraz ze swoją matką, telewizyjnego programu o konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jej rzucona mimowolnie uwaga: ‘Teraz wiesz dlaczego mój nos jest taki duży’, obudziła w nim chęć poznania prawdziwych korzeni.” Jacek dowiedział się, że “jego pra-pradziadek ze strony matki był niemieckim żołnierzem służącym w Wehrmachcie podczas II Wojny Światowej. Poślubił on Żydówkę co - zgodnie z prawem żydowskim - czyniło ich dzieci Żydami. Mieli oni córkę, która urodziła później dziewczynkę - matkę Jacka, co czyni Jacka również Żydem. Jacek nosi teraz Gwiazdę Dawida na swoich piersiach i uczęszcza każdego tygodnia na szabasowe obrzędy we wrocławskiej synagodze.”
Ilu jest w Polsce takich Jacków, czas pokaże. W dobie pobłażliwości do odwiecznego żydowskiego antykatolicyzmu - pobłażliwości również ze strony posoborowego Kościoła, m.in. w osobach takich szkodników jak kard. Kasper czy krypto-żydów jak kard. Lustiger (a i w Polsce mamy garść talmudycznych filozofów) - w dobie tzw. tolerancji religijnej wtłaczanej celem walki z Wiarą Katolicką, w dobie rządów politycznych impotentów składających niekończące się ukłony w stronę szowinistycznego, rasistowskiego a podstępnego światowego syjonizmu - będzie się ich liczba mnożyć. Część rzeczywiście odkryje, iż pradziadowie zostali wygnani z Portugalii, Hiszpanii czy Francji i dotarli do Amsterdamu, Pragi czy Warszawy. Być może co dociekliwsi z dumą będą obnosić się tym, że wygnano ich przodków z katolickich krajów za antypaństwową, burzącą porządek społeczny działalność, za szerzenie krypto-judaizmu przy zajmowaniu najszczytniejszych urzędów w królestwie, a nawet w Kościele. Być może część z nich będzie potomkami zrzucających sutannę conversos, którzy mogąc oddychać klimatem amsterdamskiego XVI- i XVII-wiecznego powietrza, od razu poddali się obrzezaniu i rzucili w wir antykatolickiej działalności wspomagając sekty protestanckie i do spółki z kupcami żydowskimi rozwożąc po świecie heretyckie biblie Marcina Lutra. Być może znajdzie się więcej takich potomków żołnierzy Wehrmachtu, a może nawet SS i Gestapo. Kto to wie. Nadszedł bowiem czas na zbieranie zatrutych plonów “wolności religijnej”.
Wykorzystane źródła:
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/128267
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/124124
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz