sobota, 27 grudnia 2008
To też nie jest nasza wojna! - Mirosław Orzechowski
Izrael napadł z powietrza na Strefę Gazy. Już w pierwszym uderzeniu zabito ponad 200 osób. Premier rządu izraelskiego Ehud Barak zapowiedział kolejne ataki. Grozę budzi fakt, że żydowski szturm odbywa się przy udziale wielkiej liczby śmigłowców bojowych oraz samolotów szturmowych i bombowców. Kiedy z gruzów odkopywane są kolejne ciała, Izrael dokonuje następnych ataków.
W mijającym roku wybuchło wiele groźnych konfliktów. O możliwości eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie mówiło się już dawno. Kiedy w dniu rozpoczęcia letniej olimpiady Gruzja zaatakowała Południową Osetię i stacjonujące tam jednostki rosyjskie, na jaw wyszły plany udostępnienia Izraelowi przez rząd Micheila Saakaszwilego trzech lotnisk wojskowych, z których mogłyby starować izraelskie bombowce z zadaniem bombardowania Iranu. Gdyby zamiary powiodły się, to za przyczyną aktywnego poparcia gruzińskiego agresora przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stalibyśmy się być może, stronnikiem izraelskim w konflikcie z Iranem.Zawczasu wzywam prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska, żeby nie angażowali Państwa Polskiego w obecny konflikt Żydów z Arabami. To nie jest nasza wojna, panowie! Pisałem tak już w odniesieniu do wojny w Iraku, Afganistanie, Gruzji i rozbioru Serbii. Żydzi chcą wojny z Palestyńczykami, a jeśli zapadła decyzja o eskalacji konfliktu – nic temu nie jest w stanie przeszkodzić. Ale Polska nie może więcej brać udziału w wojennych szaleństwach daleko od granic naszego kraju.Z niepokojem wysłuchujemy kolejnych komunikatów frontowych. Nie dziwi powściągliwość mediów w krytyce izraelskiego agresora, skoro nawet Stany Zjednoczone TYLKO ZAAPELOWAŁY o unikanie bombardowania ludności cywilnej. Widać Barack Obama z Barakiem Ehudem podali sobie rękę nad głowami mordowanych Arabów. Nie może tam pojawić się ręka Polaka.
Mirosław Orzechowski
Za: Blog Mirosława Orzechowskiego
Izrael montuje międzynarodową kampanię PR mającą poleszyć wizerunek wobec bestialskiego ataku swoich wojsk
Bestialski atak wojsk izraelskich na Palestyńczyków w Strefie Gazy pochłonął do tej pory życie 228 osób i ponad 900 rannych - podaje agencja Ma’na News Agency. Wiele krajów świata zaapelowało o przerwanie działań zbrojnych. Unia Europejska wezwała do natychmiastowego przerwania ataków, Watykan potępił atak, o pokój zaapelowały władze Rosji i Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone kontrolowane przez środowiska syjonistyczne nie zdobyły się jednak na potępienie działań swojego sojusznika, a zamiast tego domagają się zaprzestania “działalności terrorystycznej” przez oddziały Hamasu.
W obliczu pogarszającego się wizerunku Izraela na świecie, władze Izraela podjęły się zorganizowania nadzwyczajnej międzynarodowej kampanii propagandowej mającej za zadanie polepszenie wizerunku.
Minister Spraw Zagranicznych Izraela, Tzipi Livni przesłała 27 grudnia br. swemu ministerstwu specjalne instrukcje “agresywnej dyplomatycznej międzynarodowej kampanii Public Relations, celem wzmocnienia międzynarodowego poparcia dla Izraelskich Sił Obronnych w operacjach w Strefie Gazy.” - pisze izraelski dziennik Haaretz.
Minister Livni wezwała pracowników ministerstwa przebywających obecnie na wakacjach, do “natychmiastowego powrotu do swych placówek zagranicznych i podjęcia się zorganizowania natychmiastowych kampanii pijarowskich, skupiając się na lokalnych mediach i oficjalnych przedstawicielach państwowych.”
“Ministerstwo Spraw Zagranicznych poszukuje pracowników w charakterze spikerów obcych języków, szczególnie języka arabskiego, włoskiego, hiszpańskiego i niemieckiego, celem rozszerzenia kampanii PR wśród przedstawicieli zagraniczych mediów przebywających w Izraelu.”
Przemawiając po angielsku na konferencji prasowej, minister Livni powiedziała, że Izrael “spodziewa się poparcia i zrozumienia międzynarodowej społeczności.”
Kolejny pseudopamiętnik w służbie Przedsiębiorstwa Holokaustu
Kolejnym tego przykładem jest mająca się ukazać w lutym przyszłego roku książka Hermana Rosenblata pt “Anioł przy płocie: Prawdziwa hitoria miłości, która przetrwała” (Angel at the Fence: The True Story of a Love that Survived), która opisuje historię miłości więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Schlieben, do przynoszącej żywność przez płot obozowy młodej Żydówki, podczas wojny uchodzącej za chrześcijankę, oraz późniejsze nieoczekiwane ich spotkanie po wojnie.
Niestety, historia ta nie ma wiele wspólnego z prawdziwymi wydarzeniami wojennymi i mogłaby w najlepszym razie uchodzić za piękną acz fikcyjną i całkowicie wymyśloną bajkę, gdyby nie przedstawianie jej jako “prawdziwej historii” oraz reklama sprawiająca, że w przyszłości może stać się kolejną powieścią, z której zdeformowani propagandą uczniowie będą uczyli się historii II Wojny Światowej. Już teraz, przed wydaniem książki uzyskała ona potężną reklamę, m.in. przez zaprezentowanie jej w popularnym programie Oprah Winfrey.
79-letni Herman Rosenblat w oświadczeniu wydanym 25 grudnia br. broni jednak swojej książki mówiąc, że “Jest to moja prywatna historia, taką jak pamiętam.” Autora wspiera wydawnictwo Berkley Books, które poprosiło prof. Michaela Berenbaum, dyrektora Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie o wypowiedź. Berenbaum stwierdził jednak nieco dyplomatycznie i wymijająco, że co prawda “generalna linia książki jest wiarygodna”, to jednak “każdy pamiętnik opierający się na pamięci ocalałego, jest sprawdzalny tylko przez niego lub nią osobiście”. Czyli, odcyfrowując wypowiedź profesora-specjalisty Holokaustu, chodzi o to, że książka ta ma niewiele wspólnego z prawdą poza tym, ze usytuowana jest podczas wydarzeń wojennych.
Autor na swój sposób potwierdza tę druzgodzącą opinię mówiąc, że “Wydarzenia będące tłem książki są częścią historii, jakkolwiek przekazuje ona moje własne wspomnienia i sposób w jaki odbiły się one w moim życiu.”
Książka Rosenblata stanowić więc może dobry przykład wykorzystywania tematyki tzw. Holokaustu do zwykłego robienia pieniędzy. Wszystko co zawiera w sobie rzewną historię o cierpiących Żydach, stanowi temat do każdej książki dobrze przyjętej przez konformistyczną krytykę literacką, do kolejnego hollywoodzkiego wyciskacza łez, do zasilania nieustannie obracającego się Holocaust Industry. Książka o miłości Hermana Rosenblat i Romy Radzicki będzie więc dobrym materiałem do kasowego filmu, holokaustycznej wersji Love Story, który - jak rzeczowo zaobserwowała znana aktorka Kate Winslet mówiąc o filmach o Holokauście - “ma murowanego Oscara”.
Wykorzystane materiały: The Huffington Post
Gaza płonie
Około 155 osób zginęło, a ponad dwustu zostało rannych w serii ataków izraelskich sił powietrznych rano na Strefę Gazy - podaje katarska stacja Al-Dżazira, powołując się na źródła medyczne na miejscu. Wśród zabitych jest m.in. szef policji w Gazie Tawfik Dżabber - poinformowało miejscowe radio. W odpowiedzi Hamas wystrzelił rakietę w stronę Izraela - zginęła jedna osoba.
zrodło: Wirtualna Polska http://wiadomosci.wp.pl/gid,10700148,title,Gaza-plonie,gpage,17,img,10700149,galeria.html
Prezydent Bush ułaskawił pośmiertnie żydowskiego przestępcę skazanego za przemyt broni do Izraela
Charles Winters prowadził w USA biznes skupu i sprzedaży używanych samolotów wojskowych. Za przemyt Izraelowi broni oraz trzech bombowców B-17 skazany został na 18 miesięcy więzienia. Wykorzystywał on samoloty oficjalnie do transportu owoców, przemycając broń Izraelowi poprzez lotniska na Azorach i w Czechosłowacji. Winters zmarł w latach 1980. na Florydzie.
Zastosowany przez prezydenta Busha pośmiertny akt łaski wobec Charlesa Winters, jest przypadkiem niezwyle rzadkim i zastosowanym zaledwie w stosunku do kilku osób w historii.
Prezydent Bush ułaskawił podczas swoich kadencji 191 osób, dwukrotnie mniej niż prezydenci Clinton i Reagan.
Na podstawie: Ynet.news
“Dlaczego kręcimy tak dużo filmów o Holokauście i kto z tego czerpie korzyści?” - Lech Maziakowski
Dlaczego mamy teraz tak wiele filmów o Holokauście i kto czerpie z tego korzyści?” - pod takim niemal bluźnierczym tytułem ukazał się artykuł na łamach poczytnego dziennika International Herald Tribune. Autor tekstu, znany krytyk filmowy, stały komentator The New York Times‘a, Anthony O. Scott, zastanawia się głośno co sprawia, że od dłuższego czasu, a ze szczególnym nasileniem dzisiaj, w 2008 roku: “Niezwykle wielka kadra prominentnych aktorów przyjmuje ciężar wcielenia się w najbardziej przenikliwy i pełen konsekwencji fatalny okres tamtych czasów. Niemal równoczesne pojawienie się tych wszystkich filmów jest w jakimś sensie przypadkowe, ale również pokazuje dziwny fakt, że na początku XXI wieku, tak w Europie jak i w Ameryce, na ekranach jak w książkach, kultura zdominowana jest przez tą wielką polityczną traumę [II Wojny Światowej].”
Autor słusznie zauważa zdominowanie współczesnej kultury, do szpiku przesiąkniętej wspomnieniami o “Holokauście”, ukazywanym nie tylko tylko jako centralne ale i często jako jedyne wydarzenie II Wojny Światowej. Mnożą się filmy, słuchowiska, reportaże, w księgarniach walają się stosy albumów, pamiętników i pseudopomiętników, biblioteki obłożone są wolumenami wszelkich rozmiarów, rozprawiającymi o tym “jedynym, unikalnym wydarzeniu ludzkości”. “Ilość wspomnień związanych z Holokaustem, nowel, filmów dokumentalnych i fabularnych w ostatnich latach [...] rodzi niewygodne pytania” - stwierdza A. O. Scott, który w tym momencie zadaje te kluczowe, niewygodne pytania: “Dlaczego kręci się tak wiele filmów [o tej tematyce]? Dlaczego teraz? I najbardziej wrażliwe pytanie: Czy nie jest ich za dużo?”. Autor zadaje jeszcze jedno pytanie: “Kto na tym korzysta?”
Zanim przejdzie do próby udzielenia odpowiedzi, bo tak naprawdę to jej wcale nie udzieli, A. O. Scott zajmuje się wyliczaniem tytułów najnowszych filmów o “epoce Holokaustu”, nie zapominając oczywiście o produkcji Edwarda Zwicka pt “Partyzanci” (Defiance), przedstawiającego - jak pisze recenzent - “prawdziwego przywódcę żydowskich partyzantów walczących z Niemcami w lasach Białorusi”. Oczywiście to, że film ten jest parszywą próbą przepisywania historii, pokazując żydowskiego komunistę Tewjego Bielskiego, jednego z czwórki braci tworzących bandę grasującą na terenach północno-wschodniej części Polski okupowanej przez Armię Czerwoną (”w lasach Białorusi”), jako “partyzanta walczącego z Niemcami”, nie powinno już po tylu latach wrednego ogłupiania specjalnie dziwić. Nie powinno też dziwić, że ludzie tak ulepieni - a A. O. Scott jako syn żydowskich prominentnych profesorów z Brooklynu (matka jest “specjalistką” uniwersytecką od feminizmu) jest doskonałym tego przykładem - nie potrafią wyjść poza narzucone im przez scenarzystę i reżysera obcisłe ramy fabuły filmu, a poprawność polityczna i autocenzura nie pozwala im na konfrontację z materiałami historycznymi. A przecież dojście do źródeł i ustalenie prawdy nie jest wcale takie trudne - jeśli się chce, jeśli odrzuci się żydowską haggadę, która z prawdą historyczną nie ma nic wspólnego, lecz ma na celu tworzenie mitu o niczym nie zawinionych cierpieniach narodu żydowskiego, ciągle prześladowanego przez goyim.
Może korzystając z okazji warto przypomnieć w kilku słowach bohaterów tego najnowszego filmu, aby ukazać obłudę żydowskiego Hollywoodu (tak, dokładnie tak: żydowskiego, gdyż już w latach 1930-tych Henry Ford Sr., senator Charles Lindbergh, ojciec Charles Coughlin, i wielu, wielu innych światłych ludzi wskazywało na Hollywood jako na “żydowskie źródło deprawacji społecznej”. Można tylko sobie wyobrazić stopień opanowania dzisiaj, po 80 latach od tamtego czasu…)
Tewje Bielski (1912 - zm. w 1987 r. w USA) jest jednym z czworga braci: Arona Bielskiego, najmłodszego z braci Bielskich, Asaela (1908 - zm. w 1944 r. w szeregach Armii Czerwonej) i Zusa (1906 -zm. w 1995 w USA), których działalność militarna na terenach północno-wschodniej części Polski okupowanej przez Armię Czerwoną miała - jak się utwierdza poprzez filmy typu Defiance - “uratować 1200 Żydów”. Liczne książki i akademie ku czci braci Bielskich nie wspominają jednak o ciemnych stronach ich działalności. Dopiero kilka lat temu Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął wyjaśnianie, znanego z wielu źródeł i dobrze udokumentowanego zarzutu o udział w likwidacji wioski Naliboki 8 maja 1943 roku przez bandy (tzw. “oddziały wojskowe”) Tewje (Tuwii) Bielskiego. Wyjaśnienia wymaga też udział band braci Bielskich, którzy wraz z Armią Czerwoną dokonali likwidacji 600-osobowego ugrupowania partyzantów Armii Krajowej w Puszczy Nalibockiej.
Zamiast poznania prawdy, otrzymaliśmy jednak kolejną superprodukcję filmową, reklamowaną w Polsce poprzez tubę propagandową środowiska żydowskiego i prosyjonistycznego, czyli polskojęzyczne pismo Gazeta Wyborcza, gdzie pisze się o jakże wspaniałej działalności braci Bielskich, którzy podczas wojny “pilnują przestrzegania prawa i porządku, przyjmują wszystkich, którym uda się do nich dotrzeć.” Tak w scenariuszu powstającego filmu jak i w artykułach Gazety Wyborczej nie znajdziemy jednak całości bogatej działalności braci Bielskich i ich interpretacji “przestrzegania prawa”, gdy ich bandy atakowały miasteczka, wsie i osady polskie, dokonując masakry Polaków.
Warto dodać, że najmłodszy z czworga braci Bielskich, wysławianych jako bohaterowie II Wojny Światowej i ukazywanych jako organizatorzy “największego zbrojnego wysiłku dokonanego przez Żydów celem ocalenia Żydów z Holokaustu”, został w listopadzie zeszłego roku aresztowany i oskarżony o oszukanie i zagrabienie majątku 93-letniej Polki mieszkającej na Florydzie.
Otóż 80-letni Aron Bielski (obecnie nazywający się “Aron Bell”), wraz z 58-letnią żoną Henryką, oskarżeni zostali przez policję w Palm Beach (Floryda) o oszukanie staruszki, pani Zalewskiej, oraz o dokonanie kradzieży 250 tysięcy dolarów z jej kont bankowych.
Tak oto prezentuje się dzisiaj jeden z bohaterów tego najnowszego filmu o “partyzantach żydowskich”. Być może rabowanie wsi polskich i Polaków weszło takim ludziom w krew…
Wróćmy jednak z powrotem do naszego tematu, czyli do niezwykle dziwnego przyzwolenia na publiczną krytykę tego niekończącego się strumienia filmów o “Holokauście”. A. O. Scott siląc się na tę krytykę nie omieszkał przypomnieć, że mamy “moralny obowiązek nałożony poprzez dokonaną rzeź europejskich Żydów, by mówić: ‘Nigdy więcej i Nigdy nie zapomnimy’, co logicznie oznacza, iż historia Holokaustu musi być powtarzana bez przerwy.” Pomimo tego “moralnego obowiązku”, padają z ust żydowskiego recenzenta sztuki filmowej słowa zwątpienia. Co takiego spowodowało to zawahanie? Można sądzić, że bojaźń o konsekwencje własnej pychy, o skutki pogoni za pieniądzem eksploatującej tragiczne wydarzenia wojenne, o nieustanne wyolbrzymianie cierpień, czy wreszcie refleksja nad nałożonym kagańcem “kłamstwa oświęcimskiego” uniemożliwiającego badania historyczne. Być może powtarzanie ad nauseam tematyki holokaustycznej wytworzyło w ludziach zwyczajnie przesyt i zaczyna ono osiągać odwrotny od założonego skutek - co niektórych niepokoi. Być może również ludzie zaczynają podświadomie łączyć monotematyczny zalew filmów, zauważać jednobrzmiące nazwiska reżyserów, scenarzystów, producentów, i w końcu zastanawiać się nad tym czy przypadkiem nie są obiektem manipulacji. A że takie głośne zastanawianie się i kojarzenie faktów może przybrać czasami burzliwe formy, budzi zrozumiały odruch obronny u niektórych. Postanowiono więc powoli wycofywać się, uspokajać emocje, “wypuszczać parę” z tego kotła propagandy, najpierw poprzez opublikowanie zwątpień zaufanego żydowskiego publicysty. Nie, nie oznacza to, że magazyny Hollywoodu nagle wyrzucą wszystkie zgromadzone rekwizyty mundurów niemieckich, ale nie bez znaczenia jest przypomnienie Autora tekstu, przytaczającego słowa żydowskiego marksistowskiego filozofa i muzykologa Teodora Adorno, który rzekł, iż “pisanie poezji po Auschwitz jest barbrzyństwem”. A.O.Scott twierdzi, że “obserwacja ta często jest interpretowana jako nakaz ciszy, jako zakaz używania zwykłych narzędzi kultury do ukazania czegoś tak nadzwyczajnego, jak niewyobrażalny fakt ludobójstwa”. Nawet po wzbiciu się na wyżyny “nakazu ciszy”, nie ma się jednak co martwić o obrany kierunek: wyprodukowano dotychczas dostateczną ilość materiału, który wystarczy na dziesiątki lat urabiania społeczeństw. A przy tym dokonuje się stale “reform edukacji” wprowadzając kolejne godziny lekcyjne przeznaczone na “studia nad Holokaustem” i urządza pielgrzymki dzieci do współczesnych muzeów tolerancji vel nienawiści.
Pomimo słów udawanego zwątpienia, nie ma się więc co martwić o losy przyszłej produkcji filmowej, która w sięganiu po coraz bardziej wyrafinowane obrazy “nakazu ciszy”, widzi po prostu w tym wszystkim wielki biznes, widzi drogę do kariery, do laurów, do wywiadów, zdjęć na okładkach tabloidów, limuzyn, świateł, schodów… “Dlaczego oportunistyczni, zdolni młodzi noweliści lgną w stronę magiczno-realistycznego przedstawiania tej zdecydownie niemagicznej rzeczywistości jaką jest Shoah?” - zapytuje Autor. W następnym zdaniu sam sobie odpowiada, a mówi dokładnie to co tak szczerze wyjaśniła znana aktorka Kate Winslet. “Zauważyłam, że jeśli robisz film o Holokauście, masz murowanego Oskara.”
Nie, panie A.O.Scott, to nie żarty, jak raczy Pan interpretować wypowiedź Winslet. To szczera prawda pokazująca, że dzisiejszą sztuką filmową nie rządzi prawdziwa sztuka, że literaturą nie rządzi prawdziwa literatura, że dziennikarstwem nie rządzi rzetelne dziennikarstwo. Wszystkim tym rządzi obrzydliwa mieszanina podłej ideologii z brudnymi pieniędzmi. Bo “Przedsiębiorstwo Holokaustu” musi się czymś żywić.
Lech MaziakowskiWashington, DC 10 grudnia 2008
środa, 3 grudnia 2008
Statki przywożące niewolników do USA
Abigail – Aaron Lopez, Moses Levy, Jacob Franks - Żydzi
Crown – Issac Levy i Nathan Simpson - Żydzi
Nassau – Moses Levy - Żyd
Four Sister – Moses Levy - Żyd
Anne & Eliza – Justus Bosch i John Abrams - Żydzi
Prudent Better – Henry Cruger i Jacob Phoenix - Żydzi
Hester – Mordecai i David Gomez - Żydzi
Elizabeth – Mordecai i David Gomez - Żydzi
Antiqua – Nathan Marston i Abram Lyell - Żydzi
Betsy – Wm. De Woolf - Żyd
Polly – James De Woolf - Żyd
White Horse – Jan de Sweevts - Żyd
Expedition – Johna i Jacob Roosevelt - Żydzi
Charlotte – Moses i Sam Levy i Jacob Franks - Żydzi
Caracoa – Moses i Same Levy - Żydzi
Źródło: Elizabeth Donnan, 4 Volumes, 'Documents Illustrative of the History of the Slave Trade to America' Washington, D.C. 1930, 1935 Carnegie Institute of Technology, Pittsburgh, Pa.
Biały & Dumny!
“Wielowyznaniowe pokoje modlitwy” oraz żydowskie mykwy w katolickich szkołach - zaaprobowane przez angielskich biskupów!
Zalecenia wydane przez biskupów mówią o konieczności “pełnego szacunku i zrozumienia”, które powinno być okazywane w stosunku do uczniów innych religii, które nie uczestniczą podczas chrześcijańskich modlitw i obrzędów. Przewodniczący CES, arcybiskup Birmigham, bp Vincent Nicholas powiedział, że “Dialog z innym religiami jest stałym czynnikiem życia Kościoła katolickiego. Takie dialogi są prowadzone w wielu parafiach i środowiskach lokalnych, w koledżach, uniwersytetach i innych akademickich sferach. [Dialogi] stały się coraz ważniejsze w czasie gdy środowiska innych religii i wyznań rozrastają się i stają się coraz bardziej widoczne w naszym społeczeństwie.” Dokument zaleca “jeśli to jest praktycznie możliwe” utworzenie “pokoju modliwy”, z którego mogliby korzystać uczniowie i nauczyciele innych religii i wyznań. Ponadto, toalety w szkołach katolickich powinny być przystosowane do “indywidualnych rytuałów oczyszczających, które występują czasami jako część religijnego życia i kultu [w innych religiach].”
W wyniku nacisków różnych antykatolickich lobby oraz forsowanych przez socjalistyczny rząd Wielkiej Brytanii przepisów, lecz także przy udziale posoborowych hierarchów katolickich aprobujących fałszywie pojętą tolerancję, ekumeniczne i międzyreligijne dialogi oraz niekompatybilną ze środowiskiem imigrację, szkoły katolickie przyjęły zasadę “pielęgnacji stosunków pomiędzy rasami i tolerancji religijnej.” Dokument stwierdza, że obecnie około 30 procent uczniów uczęszczających do katolickich szkół, nie wyznaje wiary katolickiej i pochodzą oni z rodzin żydowskich, hinduskich, muzułmańskich czy też ateistycznych.
Na podstawie: Telegraph.uk
KOMENTARZ: Tytuł pochodzi oczywiście od redakcji Bibuły i zawiera informację o “żydowskich mykwach”. Jak bowiem interpretować zalecania biskupów by stworzyć ubikacje przystostosowane do “indywidualnych rytuałów oczyszczających, które występują czasami jako część religijnego życia i kultu [w innych religiach].” Jakie to np. w religii żydowskiej występują “rytuały oczyszczające”? Toż to mowa jest wprost o żydowskich ablucjach wodnych!!
Podobne “rytuały” występują w innych religiach, które teraz “katoliccy” biskupi umożliwiają w katolickich szkołach. Zgroza! Śp siostra Łucja, ostatni świadek objawień Fatimskich mówiła, że dojdzie do czasów gdy “ślepi pasterze będą prowadzić ślepych”. I oto na naszych oczach następuje destrukcja Kościoła dokonywana rękami duchowieństwa, które prowadzi ślepych ku przepaści. Oto kolejne zatrute owoce Soboru Watykańskiego II.
Jak cenzurowałem bajki żydowskie
Książka nosi tytuł “Osiem świateł. Żydowskie legendy, baśnie i bajki”, napisał ją Leo Pavlát i została przetłumaczona z czeskiego. Jest bardzo ładnie wydana, ma twardą oprawę, dobry papier oraz duże kolorowe ilustracje - to znaczy wygląda tak, jak książka dla dzieci wyglądać powinna.
Synkowi spodobała się od razu. Historie o Abrahamie, Mojżeszu czy królu Dawidzie miło kojarzyły mu się z postaciami, które już znał. Natomiast z rzeczy nowych ulubił sobie legendę o Golemie stworzonym przez mądrego rabiego Löwe po to, by chronił Żydów przed ich nieprzyjaciółmi.
Trochę zraziło mnie w tej opowieści podkreślanie na każdym kroku, jak wielu mają Żydzi nieprzyjaciół, jak bardzo ci nieprzyjaciele są nikczemni, i jak okropne spiski nieustannie knują. Pomyślałem, że nie chciałbym, by mój syn w przyszłości spoglądał na ludzi podejrzliwie i zacząłem opuszczać niektóre zdania. Legenda na tym wcale nie straciła, a jej przesłanie moralne uległo nawet - jak nieskromnie uznałem - lekkiej poprawie. Pewnie każdy cenzor z czasem tak właśnie się rozzuchwala.
Są jednak w tej książce baśnie, których w ogóle synowi czytać nie zamierzam. Chciałbym go bowiem również uchronić przed przesądem, że życie zyskuje na jasności, gdy nazwy ludów stają się odpowiednikiem oceny moralnej.
W bajce “Mały sędzia” żydowski chłopczyk z Pińczowa idący do chederu słyszy nagle “szorstki głos: - A dokąd to, dokąd, żydziaku?” i wyciągają się ku niemu czyjeś “łapska”.
“Jonatan od razu poznał, z kim ma do czynienia. Był to Polak, Jacek, co sprzedawał kradzione konie, postrach wszystkich żydowskich dzieci. Największą radość sprawiało mu, kiedy słyszał ich skomlenie, tłukł je więc, ilekroć tylko mógł“.
Jonatan też dostaje tęgie lanie - “nie widać go było spod sińców i zadrapań” - lecz jednocześnie przechytrza głupiego Jacka, który zostaje wkrótce przykładnie ukarany - niestety, nie przez innych Polaków, ale przez bliżej narodowo nieokreślone “straże” i “sąd”.
W dalszej części sprytny Jonatan pomaga rozstrzygnąć “wielki spór”. Oto “pewien polski rzeźnik obwinił swojego żydowskiego sąsiada, zielarza, że ukradł mu pieniądze”. Choć jednak “polski rzeźnik” ma na swe usługi fałszywych świadków oraz “złych ludzi”, którzy Żydom w nocy wybijają szyby, Jonatan znowu tryumfuje.
Leo Pavlát, autor “Ośmiu świateł”, zapewnia we wstępie, że “opowieści Żydów pełne są (…) pobożności” oraz “poszukiwania dobra”. Przypuszczam jednak, że polska opowieść, w której żydowski karczmarz upijałby polskiego kowala, aby tym łatwiej mógł go oszukać żydowski lichwiarz, nie zostałaby uznana, zwłaszcza w kręgach ludzi rozumnych, za szczególnie pobożną i dobrą.
W kolejnej bajce, tym razem dziejącej się “w Krakowie, sławnym polskim grodzie”, wspominany jest, zupełnie bez związku z dalszą akcją, cudotwórca Eliasz Hasofer.
“Kiedy przed dawnymi laty krakowscy studenci z nienawiści do Żydów wrzucali do nurtu Wisły ich dzieci, stanął Eliasz Hasofer na brzegu rzeki, rozkazał, by pozostawiła przy życiu niewinne dzieci - i wody go posłuchały. Wyrzuciły dzieci na brzeg, a złych studentów wciągnęły w swoje wiry“.
Czy byłby to cud równie wspaniały, gdyby w rzece potonęli źli Żydzi za - jak głoszą utrzymane w podobnym duchu legendy - przerabianie niewinnych chrześcijańskich dzieciątek na macę?
Opis obyczajów krakowskich studentów ma wszakże również pewien walor poznawczy. Nareszcie staje się zrozumiałe, dlaczego akurat po Krakowie hula najczęściej Liga Republikańska, zaś JE minister Wiatr był w tym “sławnym polskim grodzie” prześladowany tak boleśnie i niegodziwie.
Postanowiłem jednak, że z moim synem nie będę na razie rozmawiał o polityce.
Lech Stępniewski(1997)
Za: Prawicowe czytanki