sobota, 29 listopada 2008
Zmarła żydowska oprawczyni czasów stalinowskich - Helena Wolińska (Fajga Mindla Danielak)
Helena Wolińska aka Helena Brus (a faktycznie: Fajga Mindla Danielak), prokuratorka i zbrodniarka stalinowska - nie żyje.
Stalinowska oprawczyni w mundurze Ludowego Wojska Polskiego, prokuratorka Naczelnej Prokuratury Wojskowej w latach 40. i 50. ub. wieku, sprawczyni kaźni m.in. Augusta Emila Fieldorfa, szefa “Kedywu” Armii Krajowej, została odtransportowana najpewniej do czeluści piekielnych (niech Bóg ma miłosierdzie nad tą zbrodniarką) w dniu 26 listopada 2008 roku - z domu Włodzimierza Brusa (właściwie Beniamina Zylberberga, marksistowskiego politruka, który po 1968 r. wyjechał z Polski do Wielkiej Brytanii), gdzie dokończyła 88-letnią drogę na naszym świecie, naznaczoną setkami ofiar swojego bestialstwa, rozpoczętą w 1919 r. w Warszawie.
Na podstawie: Antysocjalistyczne Mazowsze
Stalinowska oprawczyni w mundurze Ludowego Wojska Polskiego, prokuratorka Naczelnej Prokuratury Wojskowej w latach 40. i 50. ub. wieku, sprawczyni kaźni m.in. Augusta Emila Fieldorfa, szefa “Kedywu” Armii Krajowej, została odtransportowana najpewniej do czeluści piekielnych (niech Bóg ma miłosierdzie nad tą zbrodniarką) w dniu 26 listopada 2008 roku - z domu Włodzimierza Brusa (właściwie Beniamina Zylberberga, marksistowskiego politruka, który po 1968 r. wyjechał z Polski do Wielkiej Brytanii), gdzie dokończyła 88-letnią drogę na naszym świecie, naznaczoną setkami ofiar swojego bestialstwa, rozpoczętą w 1919 r. w Warszawie.
Na podstawie: Antysocjalistyczne Mazowsze
czwartek, 27 listopada 2008
Rabini wzywają do modłów o “ekonomiczną stabilizację”
Najważniejsi rabini izraelscy i przywódcy duchowi dwóch wielkich nurtów współczesnego judaizmu, na serio wzięli sobie do serca kryzys ekonomiczny. W czasie gdy Kościół modli się do Boga o pokój, miłość bliźniego i prawdziwą, chrześcijańską sprawiedliwość, główny rabin Żydów aszkenazyjskich, rabin Yona Metzger oraz główny rabin Żydów sefardyjskich, rabin Shlomo Amar wystosowali oświadczenie wzywające Żydów do wspólnych i zsynchronizowanych modłów o “ekonomiczną stabilizację”. Dwudniowe modlitwy mają rozpocząć się jutro, w pierwszy dzień żydowskiego miesiąca Kislev - donosi izraelski dziennik The Jerusalem Post.
“Instytucje edukacyjne i uczące Tory, nie są w stanie związać końca z końcem, i wielu z nich grozi upadek.” - piszą rabini. “Fabryki i biznesy zwalniają pracowników, a wiele domostw nie jest w stanie utrzymać swoich rodzin. W związku z tym wzywamy do publicznych modłów na jedną godzinę przed Mincha (popołudniową modlitwą) w czwartek, w synagogach całego kraju.”
“Instytucje edukacyjne i uczące Tory, nie są w stanie związać końca z końcem, i wielu z nich grozi upadek.” - piszą rabini. “Fabryki i biznesy zwalniają pracowników, a wiele domostw nie jest w stanie utrzymać swoich rodzin. W związku z tym wzywamy do publicznych modłów na jedną godzinę przed Mincha (popołudniową modlitwą) w czwartek, w synagogach całego kraju.”
środa, 26 listopada 2008
Kanada: Przywódca Indian ponownie przed sądem za “szerzenie nienawiści do Żydów”
Środowiska żydowskie utrwalające nienaruszalny obraz II Wojny Światowej propagowany pod hasłem “Holokaustu”, znalazły sobie kolejnego wroga. Tym razem został nim przywódca Indian kanadyjskich, David Ahenakew, którego przypadek “stał się prowokacyjnym i bardzo nagłośnionym testem dla kanadyjskiego systemu prawnego w zakresie praw nienawiści”.
Oto przed sądem miasta Saskatoon (prowincja Saskatchewan) miała w poniedziałek, 24 listopada br. miejsce druga rozprawa przeciwko Ahenakew, który sześć lat temu ośmielił się wypowiedzieć “antysemickie komentarze”, co według lewackiego dziennika Globe and Mail, “wypełnia przestępstwo ‘świadomego promowania nienawiści’ przeciwko określonej grupie”. Już wcześniej, w 2003 roku ten były przywódca panindiańskiej organizacji zrzeszającej Indian Kanady - “Zgromadzenie Pierwszych Narodów” (Assemby of First Nations - AFN), oskarżony został za “wzniecanie nienawiści”, a w 2005 roku skazany na karę 1 tysiąca dolarów za “świadome wzniecanie nienawiści przeciwko Żydom”.
Na czym polegało przestępstwo Davida Ahenakew? Podczas spotkania w klubie ośmielił się on wyrazić swoją opinię, iż Izrael i Stany Zjednoczone rozpoczną kolejną wojnę światową oraz że istotą Drugiej Wojny Światowej było zachowanie się Żydów. (”Druga Wojna Światowa wywołana została przez Żydów [...] I będzie następna wojna ponieważ Izraelici i “Bushowie”… wiesz … gadka-szmatka…. bigoci i tak dalej… i Stany Zjednoczone mówią ci, że jak nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam.”)
Gdy reporter pisma StarPhoenix, który - wydaje się z racji obowiązków szpiegowskich - znajdował się na sali i zarejestrował wypowiedź, po czym poprosił Ahenakew o wyjaśnienie, ten dodał bez ogródek, że “Żydzi, cholera prawie byli właścicielami całych Niemiec przed wojną… Oto dlaczego Hitler doszedł do władzy. Chciał on zabezpieczyć przed tym, by Żydzi nie przejęli Niemiec i Europy. [...] Żydzi byliby właścicielami całego cholernego świata. No i zobacz co teraz robią. Zabijają ludzi w krajach arabskich.” Ahenakew nazwał też Żydów “zarazą” świata.
Ahenakew został skazany ze tę wypowiedź, jak również pozbawiony najwyższego odznaczenia - “Orderu Kanady”. Złożone przez Ahenakew odwołanie do sądu wyższej instancji, zostało jednak odrzucone w 2006 roku. Gdy Korona odwołała się od tej decyzji do Sądu Najwyższego prowincji, Saskatchewan Court of Appeal jednogłośnie odrzucił wstawiennictwo Królowej, uznając uwagi Davida Ahenakew o Żydach jako “szokujące, brutalne i urażające”. Korona mając jednak możliwość wznowienia procesu, skorzystała z tej opcji i oto przed sądem rozpoczął się proces mający w zasadniczy sposób rzutować na prawną ocenę wolności wypowiedzi obywateli Kanady. Według Steven Silmovitch, doradcy prawnego masońskiej organizacji żydowskiej B’nai B’rith działającej w Kanadzie: “sprawa ta rozrosła się ponad kwestię Davida Ahenakew. Mamy teraz do czynienia niemal z precedensowym procesem.”
Adwokat 70-letniego Davida Ahenawew, Doug Christie wskazuje, że jego klient nie złamał prawa, choćby z tego powodu, że uwagi jakie wypowiedział nie miały na celu być publikowane. Nazwał też proces “wyrzucaniem publicznych pieniędzy”, a jego cel określił jako “mściwość”.
Kanada znana jest z wielu przypadków naruszania wolności wypowiedzi i skazywania obywateli pod zarzutami “szerzenia nienawiści”. Lobby żydowskie doprowadziło m.in. do deportacji do Niemiec Ernsta Zundela, wydawcę broszur i książek określanych jako “antysemickie i negujące Holokaust”, w wyniku czego w 2007 roku skazany on został przez sąd federalny w Mannheim na 5 lat więzienia.
Na podstawie: Globe and Mail
Oto przed sądem miasta Saskatoon (prowincja Saskatchewan) miała w poniedziałek, 24 listopada br. miejsce druga rozprawa przeciwko Ahenakew, który sześć lat temu ośmielił się wypowiedzieć “antysemickie komentarze”, co według lewackiego dziennika Globe and Mail, “wypełnia przestępstwo ‘świadomego promowania nienawiści’ przeciwko określonej grupie”. Już wcześniej, w 2003 roku ten były przywódca panindiańskiej organizacji zrzeszającej Indian Kanady - “Zgromadzenie Pierwszych Narodów” (Assemby of First Nations - AFN), oskarżony został za “wzniecanie nienawiści”, a w 2005 roku skazany na karę 1 tysiąca dolarów za “świadome wzniecanie nienawiści przeciwko Żydom”.
Na czym polegało przestępstwo Davida Ahenakew? Podczas spotkania w klubie ośmielił się on wyrazić swoją opinię, iż Izrael i Stany Zjednoczone rozpoczną kolejną wojnę światową oraz że istotą Drugiej Wojny Światowej było zachowanie się Żydów. (”Druga Wojna Światowa wywołana została przez Żydów [...] I będzie następna wojna ponieważ Izraelici i “Bushowie”… wiesz … gadka-szmatka…. bigoci i tak dalej… i Stany Zjednoczone mówią ci, że jak nie jesteś z nami to jesteś przeciwko nam.”)
Gdy reporter pisma StarPhoenix, który - wydaje się z racji obowiązków szpiegowskich - znajdował się na sali i zarejestrował wypowiedź, po czym poprosił Ahenakew o wyjaśnienie, ten dodał bez ogródek, że “Żydzi, cholera prawie byli właścicielami całych Niemiec przed wojną… Oto dlaczego Hitler doszedł do władzy. Chciał on zabezpieczyć przed tym, by Żydzi nie przejęli Niemiec i Europy. [...] Żydzi byliby właścicielami całego cholernego świata. No i zobacz co teraz robią. Zabijają ludzi w krajach arabskich.” Ahenakew nazwał też Żydów “zarazą” świata.
Ahenakew został skazany ze tę wypowiedź, jak również pozbawiony najwyższego odznaczenia - “Orderu Kanady”. Złożone przez Ahenakew odwołanie do sądu wyższej instancji, zostało jednak odrzucone w 2006 roku. Gdy Korona odwołała się od tej decyzji do Sądu Najwyższego prowincji, Saskatchewan Court of Appeal jednogłośnie odrzucił wstawiennictwo Królowej, uznając uwagi Davida Ahenakew o Żydach jako “szokujące, brutalne i urażające”. Korona mając jednak możliwość wznowienia procesu, skorzystała z tej opcji i oto przed sądem rozpoczął się proces mający w zasadniczy sposób rzutować na prawną ocenę wolności wypowiedzi obywateli Kanady. Według Steven Silmovitch, doradcy prawnego masońskiej organizacji żydowskiej B’nai B’rith działającej w Kanadzie: “sprawa ta rozrosła się ponad kwestię Davida Ahenakew. Mamy teraz do czynienia niemal z precedensowym procesem.”
Adwokat 70-letniego Davida Ahenawew, Doug Christie wskazuje, że jego klient nie złamał prawa, choćby z tego powodu, że uwagi jakie wypowiedział nie miały na celu być publikowane. Nazwał też proces “wyrzucaniem publicznych pieniędzy”, a jego cel określił jako “mściwość”.
Kanada znana jest z wielu przypadków naruszania wolności wypowiedzi i skazywania obywateli pod zarzutami “szerzenia nienawiści”. Lobby żydowskie doprowadziło m.in. do deportacji do Niemiec Ernsta Zundela, wydawcę broszur i książek określanych jako “antysemickie i negujące Holokaust”, w wyniku czego w 2007 roku skazany on został przez sąd federalny w Mannheim na 5 lat więzienia.
Na podstawie: Globe and Mail
niedziela, 23 listopada 2008
piątek, 21 listopada 2008
Wielka Brytania: Dr Toben, oskarżony o “negowanie Holokaustu” wygrywa walkę o ekstradycję
Dr Frederick Toben, australijski naukowiec zatrzymany w zeszłym miesiącu na lotnisku w Londynie na wniosek niemieckiego sądu oraz wydanego pod naciskiem kół żydowskich Europejskiego Nakazu Aresztowania z oskarżenia o “negowanie Holokaustu”, został zwolniony z aresztu po tym jak władze niemieckie zrezygnowały z kontynuowania procesu ekstradycyjnego.
Niemieckie władze, które zostały zmuszone do złożenia odwołania do brytyjskiego Sądu Najwyższego po tym jak sędzina Daphne Wickham wydała 29 października br. orzeczenie odrzucające Europejski Nakaz Aresztowania wydany przed trzema laty, uznając go za nieważny gdyż “nie zawierał wystarczających szczegółów dotyczących przestępczych czynów” - zrezygnowały z dalszego prowadzenia sprawy. Dr Toben pozostawał jednak w areszcie oczekując decyzji Sądu Najwyższego, gdyż nie był w stanie zebrać zasądzonej kaucji w wysokości 100 tysięcy funtów (~247 tysięcy dolarów).
Obrońca Tobena, mec. Kevin Lowry-Mullins oświadczył, że otrzymał pisemne zawiadomienie o wycofaniu się strony niemieckiej z dalszego prowadzenia sprawy i zakończeniu procesu ekstradycji. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika The Times, mec. Lowry-Mullins powiedział, że jego klient został zwolniony z aresztu 20 listopada br., przebywa jednak nadal w Wielkiej Brytanii oczekując na zwrot paszportu.
Prawo niemieckie zakazuje tzw. negowania Holokaustu, co jednak jest niezdefiniowanym terminem i podlega dowolnej interpretacji oraz wykorzystywane jest do zastraszania każdego kto wyraża jakąkolwiek wątpliwość dotyczącą np. polityki III Rzeszy w stosunku do Żydów, podważa oficjalne liczby ofiar żydowskich - nie oparte z reguły na żadnych badaniach statystycznych - czy też uważa, że w niemieckich obozach koncentracyjnych dokonywano masowych morderstw z użyciem tzw. komór gazowych.
Mec. Lowry-Mullins powiedział, że “Tego typu wykroczenie ["negowanie Holokaustu"] nie obowiązuje w Wielkiej Brytanii. Jeśli dr Toben byłby wydalony do Niemiec w oparciu o obowiązujące w tym kraju przepisy o negowaniu Holokaustu, to wtedy postawilibyśmy się w hipotetycznej sytuacji, kiedy to irański rząd mógłby żądać aby wszystkich irańskich uchodźców będących gejami, odesłać z powrotem do Iranu.”
64-letni dr Gerald Fredrick Toben jest od wielu lat nękany przez środowiska żydowskie w Australii i ściagny za publikowanie na swojej stronie internetowej materiałów podważających oficjanie głoszoną wersję wydarzeń dotyczącą tzw. zagłady Żydów podczas II Wojny Światowej. W 1999 roku skazany został za “negowanie Holokaustu” w Niemczech.
Dr filozofii Frederick Toben, wykładowca na wielu uniwerstytetach na świecie i twórca Instytutu Adelajdy (Adelaide Institute), od 1996 roku nękany jest przez “demokratyczne” środowiska w Australii niestannymi procesami sądowymi. Na swojej stronie internetowej (www.adelaideinstitute.org) przypomina on, że wydany przez australijski sąd federalny wyrok zabrania mu zadawania pytań i negowania:
“trzech podstwowych legend/mitów Holokaustu-Shoah:że
Podczas II Wojny Światowej Niemcy kierowały się eksterminacyjną polityką przeciwko europejskim Żydom;
Których zginęło 6 milionów;
Używając jako narzędzia zbrodni komór gazowych.
Jest niemożliwe dyskutowanie o >Holocauście< mając nałożone te ograniczenia. Zatem jedynie co robię, to zwyczajnie przekazuję (referuję) te sprawy, których nie mam prawa stwierdzić.
Dla przykładu: jeśli stwierdzę, że >Holokaust< jest:
kłamstwem;
6 milionów Żydów nie zginęło, lub że
Komory gazowe nigdy nie istniały, to wtedy będę jedynie relacjonował to co eksperci rewizjonistyczni, tacy jak profesorowie Butz czy Faurisson i inni, stwierdzają publicznie.”
Dr. Toben ostrzega na swojej stronie internetowej, że:
“Ktokolwiek odrzuci wiarę w te trzy filary [oficjalnej wersji wydarzeń], narażony jest na zorganizowane w skali światowej działania grup nacisku, które wykorzystają każdą metodę do zniszczenia niezależnego głosu. Niedawnymi ofiarami odmowy uwierzenia w oficjalną wersję “Holokaust-Shoah” są Germar Rudolf i Ernest Zündel w Niemczech i Siegfried Verbeke w Belgii, Wolfgang Fröhlich i Gerd Honsik w Austrii.
Jeśli chciałbyś zwątpić w opowieść o >Holokaust-Shoah<, musisz być przygotowany na osobiste poświęcenie, musisz być przygotowany na rozbicie Twojej rodziny i małżeństwa, na utratę kariery zawodowej, pracy i więzienie. Dzieje się tak dlatego, że ruch rewizjonistyczny rozbija wielki, wielomiliardowy “Przemysł Holokaustu-Shoah”, jak również podważa egzystencję tworu rasistowskiego syjonizmu - Izraela.”
Na podstawie:
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/article5199874.ece
Niemieckie władze, które zostały zmuszone do złożenia odwołania do brytyjskiego Sądu Najwyższego po tym jak sędzina Daphne Wickham wydała 29 października br. orzeczenie odrzucające Europejski Nakaz Aresztowania wydany przed trzema laty, uznając go za nieważny gdyż “nie zawierał wystarczających szczegółów dotyczących przestępczych czynów” - zrezygnowały z dalszego prowadzenia sprawy. Dr Toben pozostawał jednak w areszcie oczekując decyzji Sądu Najwyższego, gdyż nie był w stanie zebrać zasądzonej kaucji w wysokości 100 tysięcy funtów (~247 tysięcy dolarów).
Obrońca Tobena, mec. Kevin Lowry-Mullins oświadczył, że otrzymał pisemne zawiadomienie o wycofaniu się strony niemieckiej z dalszego prowadzenia sprawy i zakończeniu procesu ekstradycji. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika The Times, mec. Lowry-Mullins powiedział, że jego klient został zwolniony z aresztu 20 listopada br., przebywa jednak nadal w Wielkiej Brytanii oczekując na zwrot paszportu.
Prawo niemieckie zakazuje tzw. negowania Holokaustu, co jednak jest niezdefiniowanym terminem i podlega dowolnej interpretacji oraz wykorzystywane jest do zastraszania każdego kto wyraża jakąkolwiek wątpliwość dotyczącą np. polityki III Rzeszy w stosunku do Żydów, podważa oficjalne liczby ofiar żydowskich - nie oparte z reguły na żadnych badaniach statystycznych - czy też uważa, że w niemieckich obozach koncentracyjnych dokonywano masowych morderstw z użyciem tzw. komór gazowych.
Mec. Lowry-Mullins powiedział, że “Tego typu wykroczenie ["negowanie Holokaustu"] nie obowiązuje w Wielkiej Brytanii. Jeśli dr Toben byłby wydalony do Niemiec w oparciu o obowiązujące w tym kraju przepisy o negowaniu Holokaustu, to wtedy postawilibyśmy się w hipotetycznej sytuacji, kiedy to irański rząd mógłby żądać aby wszystkich irańskich uchodźców będących gejami, odesłać z powrotem do Iranu.”
64-letni dr Gerald Fredrick Toben jest od wielu lat nękany przez środowiska żydowskie w Australii i ściagny za publikowanie na swojej stronie internetowej materiałów podważających oficjanie głoszoną wersję wydarzeń dotyczącą tzw. zagłady Żydów podczas II Wojny Światowej. W 1999 roku skazany został za “negowanie Holokaustu” w Niemczech.
Dr filozofii Frederick Toben, wykładowca na wielu uniwerstytetach na świecie i twórca Instytutu Adelajdy (Adelaide Institute), od 1996 roku nękany jest przez “demokratyczne” środowiska w Australii niestannymi procesami sądowymi. Na swojej stronie internetowej (www.adelaideinstitute.org) przypomina on, że wydany przez australijski sąd federalny wyrok zabrania mu zadawania pytań i negowania:
“trzech podstwowych legend/mitów Holokaustu-Shoah:że
Podczas II Wojny Światowej Niemcy kierowały się eksterminacyjną polityką przeciwko europejskim Żydom;
Których zginęło 6 milionów;
Używając jako narzędzia zbrodni komór gazowych.
Jest niemożliwe dyskutowanie o >Holocauście< mając nałożone te ograniczenia. Zatem jedynie co robię, to zwyczajnie przekazuję (referuję) te sprawy, których nie mam prawa stwierdzić.
Dla przykładu: jeśli stwierdzę, że >Holokaust< jest:
kłamstwem;
6 milionów Żydów nie zginęło, lub że
Komory gazowe nigdy nie istniały, to wtedy będę jedynie relacjonował to co eksperci rewizjonistyczni, tacy jak profesorowie Butz czy Faurisson i inni, stwierdzają publicznie.”
Dr. Toben ostrzega na swojej stronie internetowej, że:
“Ktokolwiek odrzuci wiarę w te trzy filary [oficjalnej wersji wydarzeń], narażony jest na zorganizowane w skali światowej działania grup nacisku, które wykorzystają każdą metodę do zniszczenia niezależnego głosu. Niedawnymi ofiarami odmowy uwierzenia w oficjalną wersję “Holokaust-Shoah” są Germar Rudolf i Ernest Zündel w Niemczech i Siegfried Verbeke w Belgii, Wolfgang Fröhlich i Gerd Honsik w Austrii.
Jeśli chciałbyś zwątpić w opowieść o >Holokaust-Shoah<, musisz być przygotowany na osobiste poświęcenie, musisz być przygotowany na rozbicie Twojej rodziny i małżeństwa, na utratę kariery zawodowej, pracy i więzienie. Dzieje się tak dlatego, że ruch rewizjonistyczny rozbija wielki, wielomiliardowy “Przemysł Holokaustu-Shoah”, jak również podważa egzystencję tworu rasistowskiego syjonizmu - Izraela.”
Na podstawie:
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/article5199874.ece
czwartek, 20 listopada 2008
W poszukiwaniu naukowych dowodów wiążących ekonomię z antysemityzmem
Żydzi od wieków zaangażowani w kupiectwo, handel i dystrybucję, a w ostatnich latach niemal całkowicie opanowując sektor finansowy, zaczynają martwić się pogarszającą się sytuacją ekonomiczno-gospodarczą. I to nie tylko dlatego, że spadają ich zyski, ale po prostu zaczynają obawiać się społecznej reakcji na skutki swojej ciężkiej pracy.
Oczywiście powiązania Żydów z finansami to zwykły wymysł prawicowych “piewców nienawiści”, którzy tylko czekają na każdy pretekst do rozpalenia kolejnych pogromów i wzniecenia antysemickiej nienawiści. Taki wniosek można wyciągnąć z wynurzeń przywódców żydowskich wypowiadających się na łamach izraelskiej prasy, przywódców z uwagą obserwujących sytuację w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie.
Oto właśnie ambasador Izraela na Węgrzech wyraził niepokój “w związku z rosnącą liczną incydentów antysemickich” w tym kraju. Ot choćby takich jak ten w Budapeszcie, gdzie “członkowie skrajnych organizacji prawicowych zgromadzili się przy wejściu do synagogi i swoją obecnością zastraszali Żydów”. Jakże nie potępić tak okropnego incydentu antysemickiego, szczególnie jeśli weźmie się dla porównania np. serię antychrześcijańskich pogromów w Indiach, których to jednak prasa światowa jakoś wygodnie zapomina potępiać. Nic bowiem nie może być groźniejszego niż antysemickie incydenty polegające na patrzeniu się na wchodzących do synagogi Żydów.
W sytuacji wzrastających przypadków tego typu antysemityzmu na całym świecie należy więc jak najszybciej zbadać jego przyczyny. A zbadać można stosując doskonały aparat naukowy, zatem specjaliści wyjęli już swe mikroskopy by doszukiwać się ukrytego wirusa antysemityzmu. Yeduda Bauer, “doradca naukowy” - bo takim właśnie tytułem jest on obciążony - samego Instytutu-Muzeum Holokaustu Yad Vashem, powiedział izraelskiej agencji YnetNews, że jednak “za wcześnie na naukowe dowody świadczące o tym, że wzrost antysemityzmu jest całkowicie spowodowany warunkami ekonomicznymi”. Na wyniki takich badań przyjdzie jeszcze poczekać, być może po prostu brakuje środków finansowych na rzetelne przeprowadzenie takich badań i katedry uniwersytetów będą zmuszone zwrócić się o zwiększenie funduszy na pokrycie kosztów tak poważnych projektów badawczych. Społeczeństwa muszą więc złożyć się na sfinansowanie tak niezbędnych badań, a im będzie ich więcej, tym dokładniejsze dadzą wyniki. W Polsce - kraju o tradycyjnie największej chyba liczbie antysemitów, wszak wirus ten przekazywany jest wraz z mlekiem każdej matki-Polki - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rządu pana Tuska jest w czołówce światowej w tej dziedzinie i już zleciło kilku specjalistom uniwersyteckim “monitorowanie prasy prawicowej”. Wyniki są niezwykle obiecujące: wydany niedawno Raport wskazuje, że np. korelacja pomiędzy udziałem Żydów w finansach a wywołanymi przez ten fakt skutkami, odbierana jest tak jak zakładano.
Profesor Yehuda Bauer wie jednak, że takie powiązania to tylko wymysł fantazji prawicowych ekstremistów i że mamy do czynienia ze zwykłą myślową kalką, z którą oczywiście należy walczyć jako nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. “Mogę powiedzieć, że jeśli mamy do czynienia z kryzysem ekonomicznym, antysemickie wyobrażenia o pazernym, eksploatującym Żydzie, wychodzą na zewnątrz. Są to normalne, powtarzające się regularnie zjawiska.” - wyjaśnia prof. Bauer.
Hmmm. Ciekawe dlaczego tego typu skojarzenia mają miejsce i dlaczego zjawiska te powtarzają się, a nierozgarnięty chrześcijański plebs zaczyna kojarzyć kryzys z Żydami - do tej pory nie zbadano. No bo przecież nie dlatego, że Żydzi zajmują prominentne stanowiska w gospodarce, finansach, mediach, deprawującym show-biznesie, nie mówiąc już o świecie polityki. To przecież nie może mieć znaczenia i dlatego konieczne są hojnie sponsorowane badania naukowe. Póki nie będziemy mieli naukowych dowodów, może najlepszym sposobem na unieszkodliwienie takich niepoprawnych zachowań i myśli będzie import aktywnych działaczy hinduskich, którzy niedawno pokazali swoją skuteczność.
Oczywiście powiązania Żydów z finansami to zwykły wymysł prawicowych “piewców nienawiści”, którzy tylko czekają na każdy pretekst do rozpalenia kolejnych pogromów i wzniecenia antysemickiej nienawiści. Taki wniosek można wyciągnąć z wynurzeń przywódców żydowskich wypowiadających się na łamach izraelskiej prasy, przywódców z uwagą obserwujących sytuację w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie.
Oto właśnie ambasador Izraela na Węgrzech wyraził niepokój “w związku z rosnącą liczną incydentów antysemickich” w tym kraju. Ot choćby takich jak ten w Budapeszcie, gdzie “członkowie skrajnych organizacji prawicowych zgromadzili się przy wejściu do synagogi i swoją obecnością zastraszali Żydów”. Jakże nie potępić tak okropnego incydentu antysemickiego, szczególnie jeśli weźmie się dla porównania np. serię antychrześcijańskich pogromów w Indiach, których to jednak prasa światowa jakoś wygodnie zapomina potępiać. Nic bowiem nie może być groźniejszego niż antysemickie incydenty polegające na patrzeniu się na wchodzących do synagogi Żydów.
W sytuacji wzrastających przypadków tego typu antysemityzmu na całym świecie należy więc jak najszybciej zbadać jego przyczyny. A zbadać można stosując doskonały aparat naukowy, zatem specjaliści wyjęli już swe mikroskopy by doszukiwać się ukrytego wirusa antysemityzmu. Yeduda Bauer, “doradca naukowy” - bo takim właśnie tytułem jest on obciążony - samego Instytutu-Muzeum Holokaustu Yad Vashem, powiedział izraelskiej agencji YnetNews, że jednak “za wcześnie na naukowe dowody świadczące o tym, że wzrost antysemityzmu jest całkowicie spowodowany warunkami ekonomicznymi”. Na wyniki takich badań przyjdzie jeszcze poczekać, być może po prostu brakuje środków finansowych na rzetelne przeprowadzenie takich badań i katedry uniwersytetów będą zmuszone zwrócić się o zwiększenie funduszy na pokrycie kosztów tak poważnych projektów badawczych. Społeczeństwa muszą więc złożyć się na sfinansowanie tak niezbędnych badań, a im będzie ich więcej, tym dokładniejsze dadzą wyniki. W Polsce - kraju o tradycyjnie największej chyba liczbie antysemitów, wszak wirus ten przekazywany jest wraz z mlekiem każdej matki-Polki - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rządu pana Tuska jest w czołówce światowej w tej dziedzinie i już zleciło kilku specjalistom uniwersyteckim “monitorowanie prasy prawicowej”. Wyniki są niezwykle obiecujące: wydany niedawno Raport wskazuje, że np. korelacja pomiędzy udziałem Żydów w finansach a wywołanymi przez ten fakt skutkami, odbierana jest tak jak zakładano.
Profesor Yehuda Bauer wie jednak, że takie powiązania to tylko wymysł fantazji prawicowych ekstremistów i że mamy do czynienia ze zwykłą myślową kalką, z którą oczywiście należy walczyć jako nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. “Mogę powiedzieć, że jeśli mamy do czynienia z kryzysem ekonomicznym, antysemickie wyobrażenia o pazernym, eksploatującym Żydzie, wychodzą na zewnątrz. Są to normalne, powtarzające się regularnie zjawiska.” - wyjaśnia prof. Bauer.
Hmmm. Ciekawe dlaczego tego typu skojarzenia mają miejsce i dlaczego zjawiska te powtarzają się, a nierozgarnięty chrześcijański plebs zaczyna kojarzyć kryzys z Żydami - do tej pory nie zbadano. No bo przecież nie dlatego, że Żydzi zajmują prominentne stanowiska w gospodarce, finansach, mediach, deprawującym show-biznesie, nie mówiąc już o świecie polityki. To przecież nie może mieć znaczenia i dlatego konieczne są hojnie sponsorowane badania naukowe. Póki nie będziemy mieli naukowych dowodów, może najlepszym sposobem na unieszkodliwienie takich niepoprawnych zachowań i myśli będzie import aktywnych działaczy hinduskich, którzy niedawno pokazali swoją skuteczność.
środa, 19 listopada 2008
Wielka Brytania: W każdej szkole nauczyciel-specjalista od ‘Holokaustu’
Londyński ‘Instytut Edukacji’ przeznaczy półtora miliona funtów na dokształcenie w każdej szkole średniej jednego nauczyciela - “specjalisty od Holokaustu”.
Stuart Foster, dyrektor projektu pogłębienia świadomości społecznej o “Holokauście”, prowadzonego w ramach tzw. antyrasistowskiej inicjatywy powiedział, że “Istnieje w społeczeństwie powiększające się zaniepokojenie nietolerancją i rasizmem, gdyż BNP [Brytyjska Partia Narodowa] zdobywa popularność i wzrasta antysemityzm.” Inicjatywa wprowadzenia nauczyciela-specjalisty od zagadnienia “Holokaustu” w każdej szkole ma za zadanie “utrzymanie świadomości dotyczącej systematycznej nazistowskiej masakry Żydów podczas II Wojny Światowej, w czasie gdy liczba ocalałych spada” - stwierdza raport opublikowany w Times Educational Supplement.
Projekt, który rozpoczął swą pracę począwszy od tegorocznej rocznicy ‘Nocy Kryształowej’, zakłada docelowo przeszkolenie jednego nauczyciela w każdej szkole z uwagi na to, iż - jak twierdzi “specjalistka edukacji” w Jewish Museum, Ruth-Anne Lenga - “Emocjonalność [zagadnienia] frapuje nauczycieli i stwarza moralnie trudne pytania i w tym chcielibyśmy zapewnić wsparcie.”
Pomimo ciągłej, natarczywej i bezwzględnej propagandy wtłaczającej społeczeństwom poprawną politycznie i ideologicznie interepretację wydarzeń II Wojny Światowej, w tym zagadnień tzw. Holokaustu, środowiska żydowskie uważają, że temat ‘Holokaustu’ jest - jak mówi Ruth-Anne Lenga - “często podejmowany w szkołach sporadycznie.”
Na podstawie: TimesOnline
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/education/article5106164.ece
Stuart Foster, dyrektor projektu pogłębienia świadomości społecznej o “Holokauście”, prowadzonego w ramach tzw. antyrasistowskiej inicjatywy powiedział, że “Istnieje w społeczeństwie powiększające się zaniepokojenie nietolerancją i rasizmem, gdyż BNP [Brytyjska Partia Narodowa] zdobywa popularność i wzrasta antysemityzm.” Inicjatywa wprowadzenia nauczyciela-specjalisty od zagadnienia “Holokaustu” w każdej szkole ma za zadanie “utrzymanie świadomości dotyczącej systematycznej nazistowskiej masakry Żydów podczas II Wojny Światowej, w czasie gdy liczba ocalałych spada” - stwierdza raport opublikowany w Times Educational Supplement.
Projekt, który rozpoczął swą pracę począwszy od tegorocznej rocznicy ‘Nocy Kryształowej’, zakłada docelowo przeszkolenie jednego nauczyciela w każdej szkole z uwagi na to, iż - jak twierdzi “specjalistka edukacji” w Jewish Museum, Ruth-Anne Lenga - “Emocjonalność [zagadnienia] frapuje nauczycieli i stwarza moralnie trudne pytania i w tym chcielibyśmy zapewnić wsparcie.”
Pomimo ciągłej, natarczywej i bezwzględnej propagandy wtłaczającej społeczeństwom poprawną politycznie i ideologicznie interepretację wydarzeń II Wojny Światowej, w tym zagadnień tzw. Holokaustu, środowiska żydowskie uważają, że temat ‘Holokaustu’ jest - jak mówi Ruth-Anne Lenga - “często podejmowany w szkołach sporadycznie.”
Na podstawie: TimesOnline
http://www.timesonline.co.uk/tol/news/uk/education/article5106164.ece
Izrael: Policja wykryła w dwóch synagogach skład narkotyków Ecstasy
Policja w Rishon LeZion odkryła w synagogach położonych w dzielnicy Shikun Hamizrach tysiące tabletek silnego narkotyku znanego pod uliczną nazwą Ecstasy.
Po przeprowadzonym nalocie na miejscowe dwie synagogi, policja znalazła około 6000 tabletek Ecstasy - 3000 tysiące odnaleziono ukrytych w suficie synagogi na ulicy Shivtei Yisrael i drugie tyle w ubikacji innej pobliskiej synagogi.
Policja twierdzi, że informację o ukrytych narkotykach uzyskała kilka dni temu. Miały być one, zdaniem policji “sprzedane podczas zaplanowanej za kilka dni zabawy.”
Według raportów policji różnych krajów świata oraz międzynarodowych organizacji zwalczających handel narkotykami, Izrael jest niemal wyłącznym producentem i dystrybutorem narkotyków Ecstasy. Kanały przerzutowe łączące Europę i Stany Zjednoczone wykorzystują do tego celu ortodoksyjnych Żydów.
Na podstawie: YnetNews
http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3623242,00.html
Po przeprowadzonym nalocie na miejscowe dwie synagogi, policja znalazła około 6000 tabletek Ecstasy - 3000 tysiące odnaleziono ukrytych w suficie synagogi na ulicy Shivtei Yisrael i drugie tyle w ubikacji innej pobliskiej synagogi.
Policja twierdzi, że informację o ukrytych narkotykach uzyskała kilka dni temu. Miały być one, zdaniem policji “sprzedane podczas zaplanowanej za kilka dni zabawy.”
Według raportów policji różnych krajów świata oraz międzynarodowych organizacji zwalczających handel narkotykami, Izrael jest niemal wyłącznym producentem i dystrybutorem narkotyków Ecstasy. Kanały przerzutowe łączące Europę i Stany Zjednoczone wykorzystują do tego celu ortodoksyjnych Żydów.
Na podstawie: YnetNews
http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3623242,00.html
Obama: Judaizm był czynnikiem w definiowaniu mojej wiary
W wywiadzie udzielonym w 2004 roku, obecny prezydent-elekt Barack Obama powiedział, że Judaizm był znaczącym czynnikiem w krystalizowaniu się jego wiary.
Transkrypt wywiadu sprzed czterech lat został opublikowany się dopiero w tydzień po wyborach. “W co wierzysz?” - spytała się dziennikarka Cathleen Falsanni na krótko po tym jak Obama wygrał nominację Partii Demokratycznej na pozycję sentaora stanu Illinois. “Jestem chrześcijaninem” - odpowiedział Obama - “zatem mam głęboką wiarę, zatem [jej siła] pochodzi z chrześcijańskiej wiary. Z drugiej strony, urodziłem się na Hawajach gdzie oczywiście mamy do czynienia z wieloma wpływami [religii] Wschodu. W wieku od 6 do 9 lat mieszkałem w Indonezji, największym kraju muzułmańskim na świecie. Mój ojciec pochodzi z Kenii i chociaż prawdopodobnie byłby najcelniej nazwany agnostykiem, to jego ojciec był Muzułmaninem. Mógłbym też powiedzieć, że intelektualnie z Judaizmu zaczerpnąłem tyle samo co z innych religii.”
Z powyższego cytatu wyłania się obraz człowieka ukształtowanego przez zlepek fałszywych religii, a szczególne wskazanie na Judaizm i powoływanie się na czerpanie z niego “intelektualnych wartości”, ukazuje prezydenta-elekta jako niebezpieczne narzędzie w rękach syjonistycznych mocodawców kryjących się za jego plecami, na co wskazują choćby pierwsze nominacje syjonistów do Białego Domu.
http://jta.org/news/article/2008/11/13/1000945/obama-cited-judaism-as-influence#When:16:55:00Z
Transkrypt wywiadu sprzed czterech lat został opublikowany się dopiero w tydzień po wyborach. “W co wierzysz?” - spytała się dziennikarka Cathleen Falsanni na krótko po tym jak Obama wygrał nominację Partii Demokratycznej na pozycję sentaora stanu Illinois. “Jestem chrześcijaninem” - odpowiedział Obama - “zatem mam głęboką wiarę, zatem [jej siła] pochodzi z chrześcijańskiej wiary. Z drugiej strony, urodziłem się na Hawajach gdzie oczywiście mamy do czynienia z wieloma wpływami [religii] Wschodu. W wieku od 6 do 9 lat mieszkałem w Indonezji, największym kraju muzułmańskim na świecie. Mój ojciec pochodzi z Kenii i chociaż prawdopodobnie byłby najcelniej nazwany agnostykiem, to jego ojciec był Muzułmaninem. Mógłbym też powiedzieć, że intelektualnie z Judaizmu zaczerpnąłem tyle samo co z innych religii.”
Z powyższego cytatu wyłania się obraz człowieka ukształtowanego przez zlepek fałszywych religii, a szczególne wskazanie na Judaizm i powoływanie się na czerpanie z niego “intelektualnych wartości”, ukazuje prezydenta-elekta jako niebezpieczne narzędzie w rękach syjonistycznych mocodawców kryjących się za jego plecami, na co wskazują choćby pierwsze nominacje syjonistów do Białego Domu.
http://jta.org/news/article/2008/11/13/1000945/obama-cited-judaism-as-influence#When:16:55:00Z
piątek, 14 listopada 2008
Żydowski ruch roszczeniowy: "Idźcie i odbierzcie naszą własność"… przekupując polskich polityk?w!
Shlomo Taub z Izraela, określany jako założyciel zarejestrowanej w Polsce organizacji mającej na celu "restytucję mienia żydowskiego w Polsce", udzielił wywiadu izraelskiemu radiu Israel National Radio i w ostrych słowach wezwał do jak najszybszego "odebrania mienia z rąk władz administracyjnych, głównie w Polsce, zarządzających majątkiem żydowskim".[1]
"Musimy pamiętać" - mówi Taub - "że przed wojną w Polsce było 3.5 miliona Żydów, a po niej ocalało tylko 280- do 300-tysięcy. Życie zostało wymazane, ale własność - nie, i ona tam ciągle jest. Wzywamy do uświadomienia sobie tego. Uświadomienie - oto motto naszej działalności. Prawo tych 280 tysięcy ocalalych do odebrania swojej własności, nigdy nie zostało zmazane ani zniszczone. Własność tam jest i jest używana. Mówimy więc: idźcie i odbierzcie ją, lub co najmniej pozwijcie o nią do sądu - w innym przypadku będzie stracona na zawsze. Czas jest absolutnie najważniejszy tutaj."
Pan Taub opowiada, że włączył się w ruch "restytucji mienia żydowskiego w Polsce" po swoim własnym doświadczeniu, gdy wbrew przestrogom swoich rodziców, przyjechał z powrotem do Polski. "Nam dzieciom zawsze wpajano, że nigdy już nie powinniśmy dotykać tego [mienia], bo jest poniżej naszej godności by dotykać polskiej ziemi"[2] - wspomina Taub, urodzony w Polsce i mieszkający po wojnie w Krakowie ("a rodzice posiadali tam posiadłości") do 1951 roku, kiedy to z rodziną wyjechał do Izraela. Około 10 lat temu pan Taub przyjechał do Polski i zdecydował się "zobaczyć swoją rodzinną własność". "Pojechałem więc i zobaczyłem piękne domy w centrum Krakowa, w żydowskiej dzielnicy. Domy były w dobrym stanie, z Polakami mieszkającymi w nich. Nie wiedzialem czy zdawali sobie oni sprawę kto jest właścicielem. Sprawdziłem też, że moi rodzice byli cały czas zapisani w księgach jako właściciele, a władze administracyjne zarządzały tylko własnością w imieniu nieobecnych właścicieli." - mówi Taub, który przystąpił od razu do działania. "Było mi bardzo łatwo udowodnić, że jestem spadkobiercą, ale musialem znaleźć miejscowe biuro prawnicze chcące dla mnie pracować. Zajęło mi dwa lata aby sąd orzekł zwrot tych dwóch pięknych domów w Krakowie. W tym czasie inni zapytywali mnie: "Słuchaj Shlomo, może znajdziesz naszą własność w Łodzi albo i w innych miejscach?" I tak właśnie narodziła się organizacja Legacy."
Pierwsze biuro organizacji Legacy (www.polishlegacy.org) powstało w Krakowie, "a następnie otworzyliśmy jedno w Warszawie, potem w Pradze, a teraz działamy w Rumunii i w Niemczech."
Taub jest zaniepokojony tym, że "w 60 lat po Holokauście, tyle żydowskich własności w Europie nie zostało zwróconych ich żydowskim wlaściclelom." "Jest dużo organizacji zajmujących się restytucją i kompesacją" - mówi Taub - "takie jak Jewish Agency, Bnai Brith, Kongres, itp., ale oni nic nie robią a dokumenty tylko zbierają kurz leżąc na półkach; klienci przychodzą później do mnie z tymi zakurzonymi aktami… Niestety, jest tam cały czas 40-miliardowa własność żydowska, leży nieruszona. A rząd izraelski w 2005 roku ocenił to na jeszcze większą sumę…"
Taub krytykuje również polskie rządy, które "grają cynicznie. Prawie każdego roku powstaje w Polsce nowy rząd i ich Premier wychodzi z nowymi pięknymi zaproszeniami do Żydów. Najnowszy polski Premier na przykład, ten wybrany w listopadzie zeszłego roku, zaoferował rekompensatę, ale powiedział, że będzie to minimalny procent prawdziwej wartości, na dodatek wypłacany i rozłożony na wiele lat. Chcą aby ludzie czekali w kolejce, próbowali dowodzić swojej własności, przynosili wszystkie dokumentacje, a potem, jeśli uda im się, mają otrzymać minimalną wartość. [...]"
Proces nie jest jednak ani prosty ani tani, podsumowuje Taub: "Czasami przedstawiciele władzy muszą być specjalnie wynagrodzeni; jakby to powiedzieć: trzeba przemówić do nich w ich własnym języku. Będą też inne koszty i to należy przygotować bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Musimy pracować z prawnikami w Polsce, przyszli właściciele muszą udowodnić, że są spadkobiercami ostatnich właścicieli, a to nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Ale w końcu może to przynieść wielki zysk. Z każdych dziesięciu przypadków, dwa czy trzy kończą się sukcesem, co myślę jest dobrym wskaźnikiem - a te własności warte są setki tysięcy dolarów lub więcej."
"Nie wspominając aspektu moralnego" - dodaje prowadząca rozmowę w izraelskim radio Eve Harow - "Nie próbując odebrać tej własności, umożliwiamy sytuację, w której umożliwiamy również mordercom przejęcie jej, jak w przypadku króla Achaba" [starożytnego króla Izraela - biblijny symbol niegodziwości] [3].
Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji BIBUŁY
PRZYPISY - brzmienie po angielsku wypowiedzianych słów:
1. "efforts to help Holocaust-era Jews reclaim their long-lost property from the hands of absentee-owner administration authorities, mostly in Poland."
2. "we [the children] were always told that we shouldn"t go touch it because it was unworthy for us to step on Polish soil."
3. "By not trying to claim these properties, we are allowing a situation of allowing the murderers to inherit as well, as in the case of King Ahab."
"Musimy pamiętać" - mówi Taub - "że przed wojną w Polsce było 3.5 miliona Żydów, a po niej ocalało tylko 280- do 300-tysięcy. Życie zostało wymazane, ale własność - nie, i ona tam ciągle jest. Wzywamy do uświadomienia sobie tego. Uświadomienie - oto motto naszej działalności. Prawo tych 280 tysięcy ocalalych do odebrania swojej własności, nigdy nie zostało zmazane ani zniszczone. Własność tam jest i jest używana. Mówimy więc: idźcie i odbierzcie ją, lub co najmniej pozwijcie o nią do sądu - w innym przypadku będzie stracona na zawsze. Czas jest absolutnie najważniejszy tutaj."
Pan Taub opowiada, że włączył się w ruch "restytucji mienia żydowskiego w Polsce" po swoim własnym doświadczeniu, gdy wbrew przestrogom swoich rodziców, przyjechał z powrotem do Polski. "Nam dzieciom zawsze wpajano, że nigdy już nie powinniśmy dotykać tego [mienia], bo jest poniżej naszej godności by dotykać polskiej ziemi"[2] - wspomina Taub, urodzony w Polsce i mieszkający po wojnie w Krakowie ("a rodzice posiadali tam posiadłości") do 1951 roku, kiedy to z rodziną wyjechał do Izraela. Około 10 lat temu pan Taub przyjechał do Polski i zdecydował się "zobaczyć swoją rodzinną własność". "Pojechałem więc i zobaczyłem piękne domy w centrum Krakowa, w żydowskiej dzielnicy. Domy były w dobrym stanie, z Polakami mieszkającymi w nich. Nie wiedzialem czy zdawali sobie oni sprawę kto jest właścicielem. Sprawdziłem też, że moi rodzice byli cały czas zapisani w księgach jako właściciele, a władze administracyjne zarządzały tylko własnością w imieniu nieobecnych właścicieli." - mówi Taub, który przystąpił od razu do działania. "Było mi bardzo łatwo udowodnić, że jestem spadkobiercą, ale musialem znaleźć miejscowe biuro prawnicze chcące dla mnie pracować. Zajęło mi dwa lata aby sąd orzekł zwrot tych dwóch pięknych domów w Krakowie. W tym czasie inni zapytywali mnie: "Słuchaj Shlomo, może znajdziesz naszą własność w Łodzi albo i w innych miejscach?" I tak właśnie narodziła się organizacja Legacy."
Pierwsze biuro organizacji Legacy (www.polishlegacy.org) powstało w Krakowie, "a następnie otworzyliśmy jedno w Warszawie, potem w Pradze, a teraz działamy w Rumunii i w Niemczech."
Taub jest zaniepokojony tym, że "w 60 lat po Holokauście, tyle żydowskich własności w Europie nie zostało zwróconych ich żydowskim wlaściclelom." "Jest dużo organizacji zajmujących się restytucją i kompesacją" - mówi Taub - "takie jak Jewish Agency, Bnai Brith, Kongres, itp., ale oni nic nie robią a dokumenty tylko zbierają kurz leżąc na półkach; klienci przychodzą później do mnie z tymi zakurzonymi aktami… Niestety, jest tam cały czas 40-miliardowa własność żydowska, leży nieruszona. A rząd izraelski w 2005 roku ocenił to na jeszcze większą sumę…"
Taub krytykuje również polskie rządy, które "grają cynicznie. Prawie każdego roku powstaje w Polsce nowy rząd i ich Premier wychodzi z nowymi pięknymi zaproszeniami do Żydów. Najnowszy polski Premier na przykład, ten wybrany w listopadzie zeszłego roku, zaoferował rekompensatę, ale powiedział, że będzie to minimalny procent prawdziwej wartości, na dodatek wypłacany i rozłożony na wiele lat. Chcą aby ludzie czekali w kolejce, próbowali dowodzić swojej własności, przynosili wszystkie dokumentacje, a potem, jeśli uda im się, mają otrzymać minimalną wartość. [...]"
Proces nie jest jednak ani prosty ani tani, podsumowuje Taub: "Czasami przedstawiciele władzy muszą być specjalnie wynagrodzeni; jakby to powiedzieć: trzeba przemówić do nich w ich własnym języku. Będą też inne koszty i to należy przygotować bardzo drobiazgowo, krok po kroku. Musimy pracować z prawnikami w Polsce, przyszli właściciele muszą udowodnić, że są spadkobiercami ostatnich właścicieli, a to nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Ale w końcu może to przynieść wielki zysk. Z każdych dziesięciu przypadków, dwa czy trzy kończą się sukcesem, co myślę jest dobrym wskaźnikiem - a te własności warte są setki tysięcy dolarów lub więcej."
"Nie wspominając aspektu moralnego" - dodaje prowadząca rozmowę w izraelskim radio Eve Harow - "Nie próbując odebrać tej własności, umożliwiamy sytuację, w której umożliwiamy również mordercom przejęcie jej, jak w przypadku króla Achaba" [starożytnego króla Izraela - biblijny symbol niegodziwości] [3].
Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji BIBUŁY
PRZYPISY - brzmienie po angielsku wypowiedzianych słów:
1. "efforts to help Holocaust-era Jews reclaim their long-lost property from the hands of absentee-owner administration authorities, mostly in Poland."
2. "we [the children] were always told that we shouldn"t go touch it because it was unworthy for us to step on Polish soil."
3. "By not trying to claim these properties, we are allowing a situation of allowing the murderers to inherit as well, as in the case of King Ahab."
Dalsza konsolidacja mediów w rękach żydowskich
Postępująca konsolidacja rynku medialnego na świecie pokazuje wyraźnie, że poszczególne nitki zbiegają się najczęściej w rękach zaledwie kilku właścicieli. Uważnych obserwatorów nie powinno również zdziwić, że są to z reguły ręce właścicieli żydowskich. Ostatnia mega-transakcja na rynku amerykańskim potwierdza ten znany, choć skrzętnie ukrywany stan faktyczny.
Dyskusja na te tematy jest zakazana we wszelkich mediach głównego nurtu, z wyjątkiem dyspensy dawanej niskonakładowym pismom żydowskim bądź wybranym dziennikarzom, nie splamionym jeszcze mianem “samo-nienawidzącego się żyda” czy “żydowskiego antysemity”. Jednym z tych, którzy posiadają patent koszerności na wspominanie o tym temacie jest Alex Bremman, znany żydowski dziennikarz piszący do brytyjskiego dziennika The Daily Mail oraz do wydawanego w Londynie najstarszego pisma żydowskiego The Jewish Chronicle. W kwietniu br. zamieścił on artykuł pt “Żydowska rewolucja w amerykańskich mediach” (A yiddishe revolution in America’s media), w którym ukazuje stopień ogarnięcia mediów przez wszechwładzę żydowskich właścicieli.
Trwająca przez wiele lat na rynku wydawnictw prasowych pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy protestanckimi założycielami i właścicielami pism, a ich żydowskimi odpowiednikami, zostaje w końcu przerwana. Jeśli takie pisma jak The New York Times czy The Washington Post mogą chwalić się swoimi żydowskimi korzeniami, to firma Tribune Company, czyli właściciel dzienników Chicago Tribune, Newsday, Baltimore Sun czy Los Angeles Times, była poprzez swego założyciela Roberta McCormick - konserwatywnego Amerykanina z angielskim rodowodem - tego zaprzeczeniem. Niestety, czasy gdy żydowski sklepikarz czy żydowska dama nie ośmielili się wziąć do ręki wydawnictw McCormicka, dawno minęły. Teraz obserwujemy kolejny etap rewolucji. 2 kwietnia br. dyrekcja Tribune Company oznajmiła o sprzedaży koncernu, który przechodzi w ręce żydowskiego multimiliardera Sama Zell. Tribune Company - stary, założony w 1848 roku, a dzisiaj największy koncern multimedialny w Ameryce, skupiający 26 stacji telewizyjnych i 16 największych dzienników, klub sportowy Chicago Cubs, firmy dystrybucyjne i reklamowe - sprzedany za kwotę około 13 miliardów dolarów, staje się kolejnym elementem dominacji i wyraźnej nadreprezentacji żydowskich właścicieli amerykańskich mediów.
Koncern Tribune Company trafia więc w ręce Sama Zell, syna emigranta z Polski - Berka Zielonki, gdyż ojciec po opuszczeniu Polski na krótko przed wybuchem wojny, zmienił imię i nazwisko po przybyciu do Stanów Zjednoczonych (zob. tutaj, zdjęcia tutaj). Majątek Sama Zella-Zielonki odziedziczony po Berku Zielonce vel Bernardzie Zell, pomnożony w wyniku spekulacyjnych transakcji na rynku nieruchomości, szacowany jest dzisiaj na przeszło 4 miliardy dolarów i klasyfikowany jest on przez pismo Forbes na 52 miejscu najbogatszych ludzi w Ameryce. Znany jest z umiejętności politycznego lawirowania, wspierając swymi hojnymi dotacjami zarówno Partię Demokratyczną jak i Republikańską.
Dla Zell-Zielonki liczy się biznes i jak sam oznajmia, nie czuje dziennikarstwa. Nabyte przy ostatniej transakcji pismo Los Angeles Times, obok takich znanych dzienników jak The Washington Post czy The New York Times, kojarzone było dotychczas z solidnym warsztatem dziennikarskim [choć nie zawsze pokrywa się to z obiektywnym, rzetelnym przekazywaniem faktów] i istnieje niebezpieczeństwo, że może się to diametralnie zmienić. Tym bardziej, że Zell-Zielonka rozważa pozbycie się pisma kalifornijskiego innemu żydowskiemu miliarderowi - Davidowi Geffen (współzałożycielowi wraz z żydowskim reżyserem Stevenem Spielbergiem i żydowskim producentem filmowym Jeffreyem Katzenbergiem, jednej z największej firmy przemysłu filmowego DreamWorks Animation SKG - SKG to skrót od “Spielberg-Katzenberg-Geffen”), znanego z jednoznacznej postawy ideologiczno-politycznej, na dodatek z otwartego obnoszenia się swoimi preferencjami homoseksualnymi.
Alex Bremman, autor artykułu konkluduje: “Zell i Geffen nie są właścicielami gazet o cechach tradycyjnego wydawcy, ale obaj są doskonale znani ze swojej żydowskości i stanowiska pro-Izraelskiego. Mogą oni przynieść ze sobą inne spojrzenie na perspektywę wydawniczą uznawaną przez poprzednich, amerykańskich wydawców. [...] Zell twiedzi, że odda sprawy dziennikarskie tym, którzy się na tym znają, jednak właściciele pism zawsze mają trudności z odstawieniem rąk od przynoszącego zyski przedsięwzięcia.”
Przekazanie kolejnych wydawnictw amerykańskich w ręce żydowskie, cementuje własność żydowską w najważniejszych dziedzinach życia społecznego i zamyka przeciętnemu Amerykaninowi w sposób skuteczny drogę do zdobycia rzetelnej informacji. Zamiast tego, w jeszcze większym stopniu prowadzona będzie kampania prania mózgów przez znanych proizraelskich sympatyków i syjonistycznych ideologów, dla których takie pojęcia jak prawda, obiektywizm, dociekanie do ustalenia faktów, są z natury rzeczy zupełnie im obce. Bogate, szczycące się solidnością amerykańskie dziennikarstwo z wieloma niekoniunkturalnymi dziennikarzami, zmuszone będzie szukać innych dróg docierania do Czytelników z rzetelnymi analizami i bieżącą, nie skażoną półprawdami informacją.
Dyskusja na te tematy jest zakazana we wszelkich mediach głównego nurtu, z wyjątkiem dyspensy dawanej niskonakładowym pismom żydowskim bądź wybranym dziennikarzom, nie splamionym jeszcze mianem “samo-nienawidzącego się żyda” czy “żydowskiego antysemity”. Jednym z tych, którzy posiadają patent koszerności na wspominanie o tym temacie jest Alex Bremman, znany żydowski dziennikarz piszący do brytyjskiego dziennika The Daily Mail oraz do wydawanego w Londynie najstarszego pisma żydowskiego The Jewish Chronicle. W kwietniu br. zamieścił on artykuł pt “Żydowska rewolucja w amerykańskich mediach” (A yiddishe revolution in America’s media), w którym ukazuje stopień ogarnięcia mediów przez wszechwładzę żydowskich właścicieli.
Trwająca przez wiele lat na rynku wydawnictw prasowych pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy protestanckimi założycielami i właścicielami pism, a ich żydowskimi odpowiednikami, zostaje w końcu przerwana. Jeśli takie pisma jak The New York Times czy The Washington Post mogą chwalić się swoimi żydowskimi korzeniami, to firma Tribune Company, czyli właściciel dzienników Chicago Tribune, Newsday, Baltimore Sun czy Los Angeles Times, była poprzez swego założyciela Roberta McCormick - konserwatywnego Amerykanina z angielskim rodowodem - tego zaprzeczeniem. Niestety, czasy gdy żydowski sklepikarz czy żydowska dama nie ośmielili się wziąć do ręki wydawnictw McCormicka, dawno minęły. Teraz obserwujemy kolejny etap rewolucji. 2 kwietnia br. dyrekcja Tribune Company oznajmiła o sprzedaży koncernu, który przechodzi w ręce żydowskiego multimiliardera Sama Zell. Tribune Company - stary, założony w 1848 roku, a dzisiaj największy koncern multimedialny w Ameryce, skupiający 26 stacji telewizyjnych i 16 największych dzienników, klub sportowy Chicago Cubs, firmy dystrybucyjne i reklamowe - sprzedany za kwotę około 13 miliardów dolarów, staje się kolejnym elementem dominacji i wyraźnej nadreprezentacji żydowskich właścicieli amerykańskich mediów.
Koncern Tribune Company trafia więc w ręce Sama Zell, syna emigranta z Polski - Berka Zielonki, gdyż ojciec po opuszczeniu Polski na krótko przed wybuchem wojny, zmienił imię i nazwisko po przybyciu do Stanów Zjednoczonych (zob. tutaj, zdjęcia tutaj). Majątek Sama Zella-Zielonki odziedziczony po Berku Zielonce vel Bernardzie Zell, pomnożony w wyniku spekulacyjnych transakcji na rynku nieruchomości, szacowany jest dzisiaj na przeszło 4 miliardy dolarów i klasyfikowany jest on przez pismo Forbes na 52 miejscu najbogatszych ludzi w Ameryce. Znany jest z umiejętności politycznego lawirowania, wspierając swymi hojnymi dotacjami zarówno Partię Demokratyczną jak i Republikańską.
Dla Zell-Zielonki liczy się biznes i jak sam oznajmia, nie czuje dziennikarstwa. Nabyte przy ostatniej transakcji pismo Los Angeles Times, obok takich znanych dzienników jak The Washington Post czy The New York Times, kojarzone było dotychczas z solidnym warsztatem dziennikarskim [choć nie zawsze pokrywa się to z obiektywnym, rzetelnym przekazywaniem faktów] i istnieje niebezpieczeństwo, że może się to diametralnie zmienić. Tym bardziej, że Zell-Zielonka rozważa pozbycie się pisma kalifornijskiego innemu żydowskiemu miliarderowi - Davidowi Geffen (współzałożycielowi wraz z żydowskim reżyserem Stevenem Spielbergiem i żydowskim producentem filmowym Jeffreyem Katzenbergiem, jednej z największej firmy przemysłu filmowego DreamWorks Animation SKG - SKG to skrót od “Spielberg-Katzenberg-Geffen”), znanego z jednoznacznej postawy ideologiczno-politycznej, na dodatek z otwartego obnoszenia się swoimi preferencjami homoseksualnymi.
Alex Bremman, autor artykułu konkluduje: “Zell i Geffen nie są właścicielami gazet o cechach tradycyjnego wydawcy, ale obaj są doskonale znani ze swojej żydowskości i stanowiska pro-Izraelskiego. Mogą oni przynieść ze sobą inne spojrzenie na perspektywę wydawniczą uznawaną przez poprzednich, amerykańskich wydawców. [...] Zell twiedzi, że odda sprawy dziennikarskie tym, którzy się na tym znają, jednak właściciele pism zawsze mają trudności z odstawieniem rąk od przynoszącego zyski przedsięwzięcia.”
Przekazanie kolejnych wydawnictw amerykańskich w ręce żydowskie, cementuje własność żydowską w najważniejszych dziedzinach życia społecznego i zamyka przeciętnemu Amerykaninowi w sposób skuteczny drogę do zdobycia rzetelnej informacji. Zamiast tego, w jeszcze większym stopniu prowadzona będzie kampania prania mózgów przez znanych proizraelskich sympatyków i syjonistycznych ideologów, dla których takie pojęcia jak prawda, obiektywizm, dociekanie do ustalenia faktów, są z natury rzeczy zupełnie im obce. Bogate, szczycące się solidnością amerykańskie dziennikarstwo z wieloma niekoniunkturalnymi dziennikarzami, zmuszone będzie szukać innych dróg docierania do Czytelników z rzetelnymi analizami i bieżącą, nie skażoną półprawdami informacją.
Brooklyn: Żyd-prowokator rozprowadzający ulotki wzywające do "Zabicia wszystkich Żydów", oficjalnie oskarżony przez prokuraturę
Prokurator Dystryktu Brooklyn wniósł oficjalny akt oskarżenia przeciwko Ivaylo Ivanovowi, Żydowi który dokonywał antysemickich aktów malując swastyki i rozprowadzając ulotki wzywające do "Zabicia wszystkich Żydów".
37-letni Ivanov oskarżony jest o dokonanie ponad 100 kryminalnych czynów - oświadczył na konferencji prasowej w niedzielę, 27 stycznia br. prokurator Charles J. Hynes. Za czyny te, m.in. rozprowadzanie ulotek z napisami "Kill All Jews!" oraz malowanie swastyk w 23 miejscach, w tym 2 synagogach, Ivanovowi grozi kara do 25 pozbawienia wolności.
Ivanov odpowie osobno za posiadanie broni i materiałów wybuchowych, w tym zdalnie sterowanych detonatorów.
W pierwszym komunikacie o aresztowaniu Ivanowa, dziennik The New York Times stwierdził, iż Ivanov jest urodzonym we Włoszech Żydem, który wychował się w Bułgarii, a później był szkolony przez izraelski wywiad Mossad.
37-letni Ivanov oskarżony jest o dokonanie ponad 100 kryminalnych czynów - oświadczył na konferencji prasowej w niedzielę, 27 stycznia br. prokurator Charles J. Hynes. Za czyny te, m.in. rozprowadzanie ulotek z napisami "Kill All Jews!" oraz malowanie swastyk w 23 miejscach, w tym 2 synagogach, Ivanovowi grozi kara do 25 pozbawienia wolności.
Ivanov odpowie osobno za posiadanie broni i materiałów wybuchowych, w tym zdalnie sterowanych detonatorów.
W pierwszym komunikacie o aresztowaniu Ivanowa, dziennik The New York Times stwierdził, iż Ivanov jest urodzonym we Włoszech Żydem, który wychował się w Bułgarii, a później był szkolony przez izraelski wywiad Mossad.
Narastający problem polskich Marranos
Tzw. wychodzenie z ukrycia, dobitniej wypowiadane w wersji angielskiej jako “wychodzenie z szafy”, zaczyna być coraz bardziej modne i w Polsce. Termin ten przylgnął do osobników o odmiennych preferencjach seksualnych, publicznie demonstrujących znaczenie swej drugiej twarzy (!), a obecnie zaczyna być używany przez polskich Marranos, czyli żyjących dotychczas w ukryciu Żydów, którzy - jak podają izraelskie źródła - niemal w masowej liczbie zaczynają przyznawać się do swoich “korzeni”.
O skali zjawiska dowiadujemy się bowiem z artykułu zamieszczonego w izraelskim serwisie informacyjnym Israel National News podającym iż oto dwaj rabini spełniający to zadanie - Główny Rabin Krakowa, rabin Boaz Pash oraz Główny Rabin Wrocławia, rabin Yitzhak Rapaport, nie są w stanie sprostać narastającym potrzebom i właśnie przerzucono na “linię frontu” pomocnika - rabina Pinchas Zarcynsky, mającego obsługiwać teren Warszawy. Ci trzej rabini są wysłannikami organizacji o nazwie Shavei Israel, która ma za zadanie - cytat - “wyszukiwanie ukrytych Żydów i wyciąganie ich z szafy”. Okazuje się bowiem, że “skala ‘ukrytych Żydów’ stanowi ostatnio w Polsce fenomen o wzrastającym natężeniu, z wielką liczbą Żydów powoli powracających do Judaizmu i do społeczności żydowskiej” - stwierdza izraelski serwis informacyjny, który od razu też wyjaśnia wszystkim jak doszło do tego, że Żydzi w Polsce poukrywali się.
Otóż “wielu z tych Żydów straciło kontakt z Judaizmem za przyczyną” - proszę dokładnie posłuchać - “ekstremalnie silnego antysemityzmu, którego doświadczyli oni w okresie po Holokauście”. Co więcej: “niektórzy z nich nawet przeszli na [katolicyzm] [ang. Converted], inni ukrywali swój Judaizm przed władzami komunistycznymi”. No, ale ciemne czasy historii mają jednak swoje szczęśliwe zakończenie, gdyż wychodzący z ukrycia polscy Żydzi “teraz mogą swobodnie przywrócić swą prawdziwą tożsamość”. Cóż za radość zapanowała nad Wisłą za rządów prezydenta Kaczyńskiego zapalającego razem z arcybiskupem Nyczem menorę w Pałacu Prezydenckim i zezwalającego na działalność antykatolickiej masońskiej organizacji B’nai B’rith, która odrodziła się po mrocznych latach zakazu wydanego jeszcze przez prezydenta Mościckiego. Radość owa ogarnia również coraz większe kręgi, okazuje się bowiem, że “fenomen [przyjmowania Judaizmu] dotyczy również młodych Żydów, którzy zostali zaadaptowani przez katolickie rodziny i instytucje podczas Holokaustu. Nic im nie powiedziano o ich żydowskiej tożsamości i właśnie w ostatnich latach powoli zaczynają ją odkrywać.” Co prawda “dzisiaj zarejestrowanych jest w Polsce około 4 tysięcy Żydów, jednak zgodnie z różnymi ocenami, jest tam dziesiątki tysięcy kolejnych, którzy albo zatajają swoją prawdziwą tożsamość, albo po prostu nie są jej świadomi.”
Wydobyciu ich z tego stanu nieświadomości ma pomóc 27-letni rabin Zarcynsky, który przybywa do Polski z tą specjalną misją prosto z Jerozolimy. Przybywa wraz z żoną i małym dzieckiem, co być może będzie uznane kiedyś przez historię za akt heroiczny i przyjdzie stawiać pomniki rodzinie rabina, która dobrowolnie wystawiła się do walki “na froncie”, mężnie znosząc świszczące po całej Polsce pociski polskiego antysemityzmu. Pan rabin uzbrojony jest jednak we władanie językiem polskim, a z dyplomem wydziału architektury z łatwością będzie uznany przez warszawskie elyty za jednego ze swoich.
A walka o dusze może w warunkach ‘demokratycznej Polski’ przynieść owoce. “Od czasu upadku Żelaznej Kurtyny, coraz większa liczba Polaków zaczęła odkrywać w swoich rodzinach żydowskie korzenie, które często były ukrywane z obawy przed prześladowaniami ze strony Nazistów, a później komunistów” - mówi szef organizacji Shavei Israel, Michale Freund. O jakich to prześladowaniach Żydów ze strony komunistów pan Freund mówi, nie tak trudno zgadnąć, jeśli oczywiście przyzna się on do znajomości faktów, iż prześladowcami byli sami Żydzi, którzy zajmowali w aparacie partyjnym i bezpiece kluczowe stanowiska i gdzie komunistyczni Żydzi stalinowskiego sortu walczyli z trockistowskimi ideowcami. Dla pana Freunda być może nie ma to znaczenia, tak samo jak wydaje się być nieważnym fakt, iż narzucona powojennej Polsce komunistyczna dyktatura jest tworem przywleczonym z bolszewickiej Rosji, gdzie stworzona została głównie przez zainfekowanego marksistowskim mesjanizmem, po raz kolejny fundującego eksperyment “raju na Ziemii” - “Rewolucyjnego Żyda”.
Te detale nie mogą mieć jednak żadnego znaczenia, oto bowiem wszystko ma teraz wrócić na właściwe tory - układane na modłę żydowskich architektów - ma wszystko powrócić do budowy kolejnego “nowego wspaniałego świata”, bowiem “Gdy teraz Polska przyjęła demokrację, ludzie czują się wolniejsi w odkrywaniu swojej przeszłości i wielu odkryło fakt, iż ich rodzice albo dziadkowie byli Żydami.”
W krakowskim Kazimierzu spotkała się właśnie taka grupa nowo-odkrytych Żydów na panelu dyskusyjnym, wykładach i “tradycyjnym szabasie”. Wśród uczestników był “23-letni Jacek z Wrocławia” - niestety nazwiska nie podano, być może z bojaźni przed jeszcze ciągle szalejącym antysemityzmem. Tenże Jacek z Wrocławia (w nawiasie nie omieszkano podać: “dawniej Breslau”), “odkrył swą żydowską tożsamość dwa lata temu podczas oglądania wraz ze swoją matką, telewizyjnego programu o konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jej rzucona mimowolnie uwaga: ‘Teraz wiesz dlaczego mój nos jest taki duży’, obudziła w nim chęć poznania prawdziwych korzeni.” Jacek dowiedział się, że “jego pra-pradziadek ze strony matki był niemieckim żołnierzem służącym w Wehrmachcie podczas II Wojny Światowej. Poślubił on Żydówkę co - zgodnie z prawem żydowskim - czyniło ich dzieci Żydami. Mieli oni córkę, która urodziła później dziewczynkę - matkę Jacka, co czyni Jacka również Żydem. Jacek nosi teraz Gwiazdę Dawida na swoich piersiach i uczęszcza każdego tygodnia na szabasowe obrzędy we wrocławskiej synagodze.”
Ilu jest w Polsce takich Jacków, czas pokaże. W dobie pobłażliwości do odwiecznego żydowskiego antykatolicyzmu - pobłażliwości również ze strony posoborowego Kościoła, m.in. w osobach takich szkodników jak kard. Kasper czy krypto-żydów jak kard. Lustiger (a i w Polsce mamy garść talmudycznych filozofów) - w dobie tzw. tolerancji religijnej wtłaczanej celem walki z Wiarą Katolicką, w dobie rządów politycznych impotentów składających niekończące się ukłony w stronę szowinistycznego, rasistowskiego a podstępnego światowego syjonizmu - będzie się ich liczba mnożyć. Część rzeczywiście odkryje, iż pradziadowie zostali wygnani z Portugalii, Hiszpanii czy Francji i dotarli do Amsterdamu, Pragi czy Warszawy. Być może co dociekliwsi z dumą będą obnosić się tym, że wygnano ich przodków z katolickich krajów za antypaństwową, burzącą porządek społeczny działalność, za szerzenie krypto-judaizmu przy zajmowaniu najszczytniejszych urzędów w królestwie, a nawet w Kościele. Być może część z nich będzie potomkami zrzucających sutannę conversos, którzy mogąc oddychać klimatem amsterdamskiego XVI- i XVII-wiecznego powietrza, od razu poddali się obrzezaniu i rzucili w wir antykatolickiej działalności wspomagając sekty protestanckie i do spółki z kupcami żydowskimi rozwożąc po świecie heretyckie biblie Marcina Lutra. Być może znajdzie się więcej takich potomków żołnierzy Wehrmachtu, a może nawet SS i Gestapo. Kto to wie. Nadszedł bowiem czas na zbieranie zatrutych plonów “wolności religijnej”.
Wykorzystane źródła:
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/128267
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/124124
O skali zjawiska dowiadujemy się bowiem z artykułu zamieszczonego w izraelskim serwisie informacyjnym Israel National News podającym iż oto dwaj rabini spełniający to zadanie - Główny Rabin Krakowa, rabin Boaz Pash oraz Główny Rabin Wrocławia, rabin Yitzhak Rapaport, nie są w stanie sprostać narastającym potrzebom i właśnie przerzucono na “linię frontu” pomocnika - rabina Pinchas Zarcynsky, mającego obsługiwać teren Warszawy. Ci trzej rabini są wysłannikami organizacji o nazwie Shavei Israel, która ma za zadanie - cytat - “wyszukiwanie ukrytych Żydów i wyciąganie ich z szafy”. Okazuje się bowiem, że “skala ‘ukrytych Żydów’ stanowi ostatnio w Polsce fenomen o wzrastającym natężeniu, z wielką liczbą Żydów powoli powracających do Judaizmu i do społeczności żydowskiej” - stwierdza izraelski serwis informacyjny, który od razu też wyjaśnia wszystkim jak doszło do tego, że Żydzi w Polsce poukrywali się.
Otóż “wielu z tych Żydów straciło kontakt z Judaizmem za przyczyną” - proszę dokładnie posłuchać - “ekstremalnie silnego antysemityzmu, którego doświadczyli oni w okresie po Holokauście”. Co więcej: “niektórzy z nich nawet przeszli na [katolicyzm] [ang. Converted], inni ukrywali swój Judaizm przed władzami komunistycznymi”. No, ale ciemne czasy historii mają jednak swoje szczęśliwe zakończenie, gdyż wychodzący z ukrycia polscy Żydzi “teraz mogą swobodnie przywrócić swą prawdziwą tożsamość”. Cóż za radość zapanowała nad Wisłą za rządów prezydenta Kaczyńskiego zapalającego razem z arcybiskupem Nyczem menorę w Pałacu Prezydenckim i zezwalającego na działalność antykatolickiej masońskiej organizacji B’nai B’rith, która odrodziła się po mrocznych latach zakazu wydanego jeszcze przez prezydenta Mościckiego. Radość owa ogarnia również coraz większe kręgi, okazuje się bowiem, że “fenomen [przyjmowania Judaizmu] dotyczy również młodych Żydów, którzy zostali zaadaptowani przez katolickie rodziny i instytucje podczas Holokaustu. Nic im nie powiedziano o ich żydowskiej tożsamości i właśnie w ostatnich latach powoli zaczynają ją odkrywać.” Co prawda “dzisiaj zarejestrowanych jest w Polsce około 4 tysięcy Żydów, jednak zgodnie z różnymi ocenami, jest tam dziesiątki tysięcy kolejnych, którzy albo zatajają swoją prawdziwą tożsamość, albo po prostu nie są jej świadomi.”
Wydobyciu ich z tego stanu nieświadomości ma pomóc 27-letni rabin Zarcynsky, który przybywa do Polski z tą specjalną misją prosto z Jerozolimy. Przybywa wraz z żoną i małym dzieckiem, co być może będzie uznane kiedyś przez historię za akt heroiczny i przyjdzie stawiać pomniki rodzinie rabina, która dobrowolnie wystawiła się do walki “na froncie”, mężnie znosząc świszczące po całej Polsce pociski polskiego antysemityzmu. Pan rabin uzbrojony jest jednak we władanie językiem polskim, a z dyplomem wydziału architektury z łatwością będzie uznany przez warszawskie elyty za jednego ze swoich.
A walka o dusze może w warunkach ‘demokratycznej Polski’ przynieść owoce. “Od czasu upadku Żelaznej Kurtyny, coraz większa liczba Polaków zaczęła odkrywać w swoich rodzinach żydowskie korzenie, które często były ukrywane z obawy przed prześladowaniami ze strony Nazistów, a później komunistów” - mówi szef organizacji Shavei Israel, Michale Freund. O jakich to prześladowaniach Żydów ze strony komunistów pan Freund mówi, nie tak trudno zgadnąć, jeśli oczywiście przyzna się on do znajomości faktów, iż prześladowcami byli sami Żydzi, którzy zajmowali w aparacie partyjnym i bezpiece kluczowe stanowiska i gdzie komunistyczni Żydzi stalinowskiego sortu walczyli z trockistowskimi ideowcami. Dla pana Freunda być może nie ma to znaczenia, tak samo jak wydaje się być nieważnym fakt, iż narzucona powojennej Polsce komunistyczna dyktatura jest tworem przywleczonym z bolszewickiej Rosji, gdzie stworzona została głównie przez zainfekowanego marksistowskim mesjanizmem, po raz kolejny fundującego eksperyment “raju na Ziemii” - “Rewolucyjnego Żyda”.
Te detale nie mogą mieć jednak żadnego znaczenia, oto bowiem wszystko ma teraz wrócić na właściwe tory - układane na modłę żydowskich architektów - ma wszystko powrócić do budowy kolejnego “nowego wspaniałego świata”, bowiem “Gdy teraz Polska przyjęła demokrację, ludzie czują się wolniejsi w odkrywaniu swojej przeszłości i wielu odkryło fakt, iż ich rodzice albo dziadkowie byli Żydami.”
W krakowskim Kazimierzu spotkała się właśnie taka grupa nowo-odkrytych Żydów na panelu dyskusyjnym, wykładach i “tradycyjnym szabasie”. Wśród uczestników był “23-letni Jacek z Wrocławia” - niestety nazwiska nie podano, być może z bojaźni przed jeszcze ciągle szalejącym antysemityzmem. Tenże Jacek z Wrocławia (w nawiasie nie omieszkano podać: “dawniej Breslau”), “odkrył swą żydowską tożsamość dwa lata temu podczas oglądania wraz ze swoją matką, telewizyjnego programu o konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jej rzucona mimowolnie uwaga: ‘Teraz wiesz dlaczego mój nos jest taki duży’, obudziła w nim chęć poznania prawdziwych korzeni.” Jacek dowiedział się, że “jego pra-pradziadek ze strony matki był niemieckim żołnierzem służącym w Wehrmachcie podczas II Wojny Światowej. Poślubił on Żydówkę co - zgodnie z prawem żydowskim - czyniło ich dzieci Żydami. Mieli oni córkę, która urodziła później dziewczynkę - matkę Jacka, co czyni Jacka również Żydem. Jacek nosi teraz Gwiazdę Dawida na swoich piersiach i uczęszcza każdego tygodnia na szabasowe obrzędy we wrocławskiej synagodze.”
Ilu jest w Polsce takich Jacków, czas pokaże. W dobie pobłażliwości do odwiecznego żydowskiego antykatolicyzmu - pobłażliwości również ze strony posoborowego Kościoła, m.in. w osobach takich szkodników jak kard. Kasper czy krypto-żydów jak kard. Lustiger (a i w Polsce mamy garść talmudycznych filozofów) - w dobie tzw. tolerancji religijnej wtłaczanej celem walki z Wiarą Katolicką, w dobie rządów politycznych impotentów składających niekończące się ukłony w stronę szowinistycznego, rasistowskiego a podstępnego światowego syjonizmu - będzie się ich liczba mnożyć. Część rzeczywiście odkryje, iż pradziadowie zostali wygnani z Portugalii, Hiszpanii czy Francji i dotarli do Amsterdamu, Pragi czy Warszawy. Być może co dociekliwsi z dumą będą obnosić się tym, że wygnano ich przodków z katolickich krajów za antypaństwową, burzącą porządek społeczny działalność, za szerzenie krypto-judaizmu przy zajmowaniu najszczytniejszych urzędów w królestwie, a nawet w Kościele. Być może część z nich będzie potomkami zrzucających sutannę conversos, którzy mogąc oddychać klimatem amsterdamskiego XVI- i XVII-wiecznego powietrza, od razu poddali się obrzezaniu i rzucili w wir antykatolickiej działalności wspomagając sekty protestanckie i do spółki z kupcami żydowskimi rozwożąc po świecie heretyckie biblie Marcina Lutra. Być może znajdzie się więcej takich potomków żołnierzy Wehrmachtu, a może nawet SS i Gestapo. Kto to wie. Nadszedł bowiem czas na zbieranie zatrutych plonów “wolności religijnej”.
Wykorzystane źródła:
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/128267
IsraelNationalNews http://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/124124
Zacieśnia się atak na Polskę: reaktywowano polski oddział żydowskiej loży masońskiej Bnai Brith
W niedzielę, 9 września br. organizacja żydowska o nazwie "Niezależny Zakon Synów Przymierza" - Independent Order of B’nai B’rith, reaktywowała po prawie 70 latach swoją działalność w Polsce. W uroczystości w Warszawie wzięło udział wiele osób, m.in. prezydent B’nai B’rith International Moishe Smith, który powiedział, że "Duma emanuje z tłumnie tu zgromadzonych 37 braci i sióstr, wobec faktu iż stają się częścią naszej światowej rodziny. Był to moment dumy i zaszczytu, dla mnie osobiście oraz dla wszystkich w B’nai B’rith". Daniel S. Mariaschin, wice prezydent loży w Waszyngtonie dodał, że "Otwarcie naszej loży w Warszawie jest wielkim wydarzeniem. Mając na uwadze długą, lecz przerwaną historię B’nai B’rith w Polsce oraz obecne stosunki kraju [Polski] ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, a także fakt przynależności do Unii Europejskiej i odradzanie się życia żydowskiego [w Polsce], nasza loża może działać jako ważny uczestnik w szerokiej gamie zagadnień, którymi zajmuje się B’nai B’rith oraz szerszymi planami żydowskimi."
Prezydentem loży B’nai B’rith w Warszawie został dr Andrzej Friedman, a sekretarzem generalnym Malka Kafka.
Po uroczystości nastąpiło spotkanie ambasadora USA w Warszawie, Victor Ashe z szefami B’nai B’rith. W krótkim komunikacie Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, zamieszczonym na stronie internetowej Ambasady, stwierdzono, iż: "9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności."
Organizacja B’nai B’rith jest żydowską, nacjonalistyczną, syjonistyczną i masońską, a ze swej natury i celów całkowicie antychrześcijańską organizacją, której źródło stanowi mieszanina masońskiego rytu York i Odd Fellows. Założona została w 1848 roku w Nowym Jorku i przyjęła wzór wolnomularski, symbole masońskie, rytuały, stopnie oraz sposób prowadzenia działalności. Jak wskazuje na to wiele autorów, w tym ks. prof. Michał Poradowski, celem organizacji jest jednoczenie środowiska żydowskiego i tworzenie warunków do politycznej, gospodarczej i religijnej dominacja nad światem w ramach budowania tzw. Nowego Światowego Porządku. Tak jak wiele oficjalnie działających organizacji masońskich, tak i B’nai B’rith uczestniczy w spektakularnych akcjach charytatywnych mających stanowić rodzaj medialnej zasłony dymnej.
Loża B’nai B’rith w niepodległej Polsce uregulowała swoją oficjalną działalność w 1923 roku, lecz wszystkie 11 lóż masońskich zostało zdelegalizowanych w 1938 roku.
Kościół katolicki od wieków przestrzegał wiernych przed jakimikolkwiek kontaktami z lożami masońskimi, a każdy kto je wspomagał lub zostawał ich członkiem, był automatycznie ekskomunikowany. Już w 1738 roku roku papież Klemens XII wydał Konstytucję Apostolską, w której uznaje masonerię za herezję i zobowiązuje biskupów do traktowania jej członków jako podejrzanych o herezję. Z uwagi na niezwykłą ważność zagadnienia, rozbudowę masonerii oraz napływających i ujawnianych faktów desktrukcyjnej jej działalności, wielu kolejnych papieży zajmowało się zagadnieniami masonerii przestrzegając i nakładając karę ekskomuniki dla wiernych wchodzących w jej struktury.
Pomimo wielu prób zniesienia bądź łagodzenia obowiązujących kar, podejmowanych przez zarażonych modernizmem posoborowych hierarchów, do dnia dzisiejszego obowiązuje w Kościele kara ekskomuniki. Wyrażone zostało to i potwierdzone przez Prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Józefa Ratzingera, który dnia 26 listopada 1983 roku ogłosił deklarację o stowarzyszeniach masońskich Quaesitum est: de associationibus massonicis
Oto dla przypomnienia jej pełny tekst:
Zwrócono się z zapytaniem, czy uległa zmianie opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego (w przeciwieństwie do poprzedniego) zagadnienie nie zostało wprost poruszone.Święta Kongregacja Nauki Wiary może odpowiedzieć, że taka okoliczność jest podyktowana kryterium redakcyjnym, co dotyczy także innych stowarzyszeń podobnie nie wspomnianych, ujmowanych w szerszych kategoriach. Pozostaje jednak niezmieniony negatywna opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ ich zasady zawsze były uważane za niezgodne z nauką Kościoła i dlatego przynależność do nich pozostaje zakazana. Wierni, którzy należą do stowarzyszeń masońskich, są w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej. Nie należy do lokalnego autorytetu eklezjalnego wypowiadanie się o naturze stowarzyszeń masońskich sądem, który implikowałby uchylenie tego, co wyżej ustalono, i to, co jest zawarte w Deklaracji Świętej Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 lutego 1981 r. (AAS 73 [1981] 240-241). W czasie audiencji, udzielonej niżej podpisanemu Kardynałowi Prefektowi, Jego Świątobliwość Jan Paweł II zatwierdził niniejszą Deklarację, uchwaloną na zebraniu plenarnym Kongregacji i nakazał jej opublikowanie.
Rzym, w siedzibie Świętej Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 r.+JOSEPH Kard. RATZINGER
Prefekt +JÉRÔME HAMER OP
Abp tyt. Loreny
Niestety, przy przyjęciu obłędnej drogi ekumenizmu i "dialogu" z innowiercami, posoborowi papieże, w tym Jan Paweł II oraz ostatnio Benedykt XVI (18 grudnia 2006) przyjmowali delegacje B’nai B’rith i w niezwyle ciepłych słowach wypowiadali się o działalności tej organizacji. Takie przyjęcie wrogów chrześcijaństwa, takie podejście do ich działalności i takie wypowiedziane słowa stanowią obrazę i przekreślenie krucjaty Kościoła przeciwko szatańskim siłom Zła.
Tak więc w Polsce, po 70 latach nieobecności zalegalizowana została antykościelna i burząca chrześcijański porządek społeczny organizacja. Walcząc z Polską na pierwszy plan umieściła sobie - jak widać z notki Ambasady USA - tzw. restytucję mienia, czyli grabież Polski na około 64 miliardy dolarów. Do przeprowadzenia tego planu niezbędne jest zamknięcie niezależnych ośrodków medialnych skupionych wokół Radia Maryja.
Prezydentem loży B’nai B’rith w Warszawie został dr Andrzej Friedman, a sekretarzem generalnym Malka Kafka.
Po uroczystości nastąpiło spotkanie ambasadora USA w Warszawie, Victor Ashe z szefami B’nai B’rith. W krótkim komunikacie Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, zamieszczonym na stronie internetowej Ambasady, stwierdzono, iż: "9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności."
Organizacja B’nai B’rith jest żydowską, nacjonalistyczną, syjonistyczną i masońską, a ze swej natury i celów całkowicie antychrześcijańską organizacją, której źródło stanowi mieszanina masońskiego rytu York i Odd Fellows. Założona została w 1848 roku w Nowym Jorku i przyjęła wzór wolnomularski, symbole masońskie, rytuały, stopnie oraz sposób prowadzenia działalności. Jak wskazuje na to wiele autorów, w tym ks. prof. Michał Poradowski, celem organizacji jest jednoczenie środowiska żydowskiego i tworzenie warunków do politycznej, gospodarczej i religijnej dominacja nad światem w ramach budowania tzw. Nowego Światowego Porządku. Tak jak wiele oficjalnie działających organizacji masońskich, tak i B’nai B’rith uczestniczy w spektakularnych akcjach charytatywnych mających stanowić rodzaj medialnej zasłony dymnej.
Loża B’nai B’rith w niepodległej Polsce uregulowała swoją oficjalną działalność w 1923 roku, lecz wszystkie 11 lóż masońskich zostało zdelegalizowanych w 1938 roku.
Kościół katolicki od wieków przestrzegał wiernych przed jakimikolkwiek kontaktami z lożami masońskimi, a każdy kto je wspomagał lub zostawał ich członkiem, był automatycznie ekskomunikowany. Już w 1738 roku roku papież Klemens XII wydał Konstytucję Apostolską, w której uznaje masonerię za herezję i zobowiązuje biskupów do traktowania jej członków jako podejrzanych o herezję. Z uwagi na niezwykłą ważność zagadnienia, rozbudowę masonerii oraz napływających i ujawnianych faktów desktrukcyjnej jej działalności, wielu kolejnych papieży zajmowało się zagadnieniami masonerii przestrzegając i nakładając karę ekskomuniki dla wiernych wchodzących w jej struktury.
Pomimo wielu prób zniesienia bądź łagodzenia obowiązujących kar, podejmowanych przez zarażonych modernizmem posoborowych hierarchów, do dnia dzisiejszego obowiązuje w Kościele kara ekskomuniki. Wyrażone zostało to i potwierdzone przez Prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Józefa Ratzingera, który dnia 26 listopada 1983 roku ogłosił deklarację o stowarzyszeniach masońskich Quaesitum est: de associationibus massonicis
Oto dla przypomnienia jej pełny tekst:
Zwrócono się z zapytaniem, czy uległa zmianie opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego (w przeciwieństwie do poprzedniego) zagadnienie nie zostało wprost poruszone.Święta Kongregacja Nauki Wiary może odpowiedzieć, że taka okoliczność jest podyktowana kryterium redakcyjnym, co dotyczy także innych stowarzyszeń podobnie nie wspomnianych, ujmowanych w szerszych kategoriach. Pozostaje jednak niezmieniony negatywna opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ ich zasady zawsze były uważane za niezgodne z nauką Kościoła i dlatego przynależność do nich pozostaje zakazana. Wierni, którzy należą do stowarzyszeń masońskich, są w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej. Nie należy do lokalnego autorytetu eklezjalnego wypowiadanie się o naturze stowarzyszeń masońskich sądem, który implikowałby uchylenie tego, co wyżej ustalono, i to, co jest zawarte w Deklaracji Świętej Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 lutego 1981 r. (AAS 73 [1981] 240-241). W czasie audiencji, udzielonej niżej podpisanemu Kardynałowi Prefektowi, Jego Świątobliwość Jan Paweł II zatwierdził niniejszą Deklarację, uchwaloną na zebraniu plenarnym Kongregacji i nakazał jej opublikowanie.
Rzym, w siedzibie Świętej Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 r.+JOSEPH Kard. RATZINGER
Prefekt +JÉRÔME HAMER OP
Abp tyt. Loreny
Niestety, przy przyjęciu obłędnej drogi ekumenizmu i "dialogu" z innowiercami, posoborowi papieże, w tym Jan Paweł II oraz ostatnio Benedykt XVI (18 grudnia 2006) przyjmowali delegacje B’nai B’rith i w niezwyle ciepłych słowach wypowiadali się o działalności tej organizacji. Takie przyjęcie wrogów chrześcijaństwa, takie podejście do ich działalności i takie wypowiedziane słowa stanowią obrazę i przekreślenie krucjaty Kościoła przeciwko szatańskim siłom Zła.
Tak więc w Polsce, po 70 latach nieobecności zalegalizowana została antykościelna i burząca chrześcijański porządek społeczny organizacja. Walcząc z Polską na pierwszy plan umieściła sobie - jak widać z notki Ambasady USA - tzw. restytucję mienia, czyli grabież Polski na około 64 miliardy dolarów. Do przeprowadzenia tego planu niezbędne jest zamknięcie niezależnych ośrodków medialnych skupionych wokół Radia Maryja.
środa, 12 listopada 2008
W Berlinie odkryto oryginalne plany budowy niemieckiego obozu zagłady Auschwitz”, czyli kolejny przykład manipulacji medialnej "
Jak poinformowały media na całym świecie, a w ślad za tym kilka czołowych dzienników w Polsce, w przeddzień rocznicy tzw. Kryształowej Nocy “odkryto w Berlinie oryginalne plany niemieckiego obozu zagłady Auschwitz”. To sensacyjne “odkrycie”, dokonane na wyraźne zamówienie polityczne, opublikowała bulwarowa niemiecka gazeta Bild, zamieszczając 28 pożółkłych kartek “znalezionych przypadkowo w jednym z berlińskich mieszkań”.
Rozgłośnie Polskiego Radia oraz w jeszcze większym stopniu ‘Gazeta Wyborcza’, czyli “żydowska gazeta dla Polaków” narzucająca społeczeństwu polskiemu jedynie-słuszny sposób postrzegania historii, wraz z SB-cką stacją TVN24 oraz kilkoma innymi dziennikami, zgodnie nagłośniły znaczenie sensacyjnych planów, które “udowadniają ponad wszelką wątpliwość, że każdy kto miał do czynienia z budową obozu koncentracyjnego Auschwitz musiał wiedzieć, że ma on służyć do uśmiercania ludzi gazem na przemysłową skalę”.
Świat podczas 70. rocznicy ‘Kryszałowej Nocy’ obchodzonej jako kolejne święto Przemysłu Holokaustu, miał więc o czym mówić. Wszyscy smutnie pokiwali głowami nad kolejnym nienaruszalnym dowodem - tym razem już chyba ostatecznym, “udowadniającym ponad wszelką wątpliwość” - na istnienie i zbrodnicze funkcjonowanie “komór gazowych” w obozie KL Auschwitz. Opublikowane dokumenty pokazują bowiem “w skali jeden do stu projekty, rysunki, rzuty z góry i z boku planowanych komór gazowych, krematoriów i budynków gospodarczych nazistowskiego obozu śmierci”. A wszystko to zostało oczywiście zaaprobowane przez najwyższych funkcjonariuszy niemieckiej Rzeszy, wszak “Jeden z planów jest osobiście podpisany zielonym atramentem przez organizatora masowej zagłady - szefa SS Heinricha Himmlera”.
Gdy jednak w dzień później izraelski dziennik Haaretz opublikował wiadomość pod jednoznacznym tytułem: “Ekspert obozu Auschwitz stwierdza, że znalezione w Berlinie plany nie dotyczą obozu zagłady”, światowe media będące narzędziem socjotechnicznego kształtowania świadomości, a nie rzetelnego informowania, informację tę po prostu zignorowały, mimo iż pochodziła z koszernego źródła. Nie spotkałem dotąd ani jednej wzmianki w mediach polskojęzycznych o sprostowaniu zamieszczonej wcześniej sensacyjnej i “udowadniającej ponad wszelką wątpliwość” wiadomości. Nie było sprostowania, za to w świat poszły - i jeszcze głębiej zapadły w świadomość - podtytuły, wytłuszczenia i inne złowieszczne hasła typu “Holokaust zaplanowany”, czy też “To dowód, że zagłada Żydów była zaplanowana”.
A cóż takiego stwierdza informacja w dzienniku Haaretz ? Ano to, co wiemy od dawna, mianowicie, że “sensacyjne dokumenty” znane są od wielu, wielu lat i “nie są planami budowy obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, ale wcześniejszymi planami budowy [jakiegoś] obozu pracy przymusowej” - mówi Robert Jan van Pelt, określany mianem eksperta planów architektonicznych Auschwitz. (Jakim to jest on ekspertem, to inna sprawa, choć uznany został za takiego przez żydowskie środowiska Przemysłu Holokaustu, i jako taki właśnie ekspert występował podczas słynnego procesu wytoczonego przez Davida Irvinga). Van Pelt dodaje, że kopie tych dokumentów znajdują się od lat np. w Muzeum Obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu oraz że “ma wątpliwości co do autentyczności” nawet tych dokumentów. Podważa on również autentyczność podpisu szefa SS Heinricha Himmlera, bowiem zastosowując wiedzę o działalności biurokratycznej machiny III Rzeszy, “nigdy na podobnych dokumentach nie składał on podpisów”.
Mało tego, Van Pelt stwiedza wprost, że “komory gazowe” (ujęte przez Van Pelta w cudzysłów) na jednym z planów, oznaczają pomieszczenie do dezynfekcji ubrań, czyli odwszawiania - czynności powszechnie stosowanej w obozach i koszarach wojskowych, na co są liczne dowody, w przeciwnieństwie do innych zastosowań insektycydu znanego pod niemiecką nazwą ‘Zyklon-B’, środka odwszawiającego stosowanego w koszarach już podczas I Wojny Światowej. Van Pelt dodaje, że plany te dotyczą nie obozu śmierci (Auschwitz), ale jakiegoś innego wielkiego obozu, który “miał powstać”. Co więcej, historyk Ralf Georg Reuth, autor “sensacyjnej wiadomości” zamieszczonej w brukowcu Bild, potwierdził w wywiadzie dla Haaretz, że plany te nie są nowością, są znane historykom od dawna, chociaż “niemieckie instytucje nie posiadają oryginałów lecz kopie dokumentów”. Oryginały mają bowiem znajdować się w archiwach moskiewskich. Reuth oczywiście “nie chciał ujawnić gdzie i kiedy plany te [czyli rzekome oryginały] zostały znalezione”.
I tutaj tkwi klucz do całego zagadnienia. Moskwa, przejmując ogromną ilość archiwów III Rzeszy i nie ujawniając większości z nich, jest w stanie w dowolny sposób szantażować świat, potwierdzając, zaprzeczając, bądź zwyczajnie fałszując niemieckie dokumenty. Jest w stanie współuczestniczyć w kreowaniu historii i tworzeniu mitów. Posiada też moc obalania narosłych mitów, co w dobie Przemysłu Holokaustu i ustanawiania nowej światowej religii - Religii Holokaustu, ma kapitalne znaczenie politycznego szantażu. Może też w dowolny sposób spychać odpowiedzialność za dokonane przez sowiecki aparat ludobójstwo dziesiątków milionów ludzi, na innych.
Dopóki nie ujrzymy wszystkich dokumentów spoczywających głęboko w moskiewskich archiwach - lecz także i w archiwach Waszyngtonu i Tel Awiwu - będziemy w dalszym ciągu jako społeczeństwa obiektem manipulacji historycznej. Od zakończenia wojny minęło już ponad 60 lat, lecz dalej nie znamy decydujących dla świata przyczyn poszczególnych wydarzeń. Dalej więc będziemy przedmiotem łatwej manipulacji.
Przykład “sensacyjnej wiadomości” z dziennika Bild pokazuje to w całej okazałości. Wystarczyło, że słynący z zamieszczania “gołych bab” brukowiec napisał w korzystnym politycznie momencie jakiś sprzyjający establishmentowi artykuł, by ślepe i posłuszne media na całym świecie, zaserwowały go swojemu proletariatowi. A ten, w dobie kształtowania świadomości przez medialnych kapłanów, na komendę wzburzy się, na komendę powstanie, upadnie, zapłacze. I uwierzy we wszystko.
Lech Maziakowski
Washington, DC | 11-11-2008 | www.bibula.com
Wykorzystane źródła:
PolskieRadio.pl
http://polskieradio.pl/iar/prasazagraniczna/artykul74683.html
Gazeta.pl
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5899148,Plany_budowy_Auschwitz_publikuje_niemiecka_bulwarowka.html
TVN24.pl
http://www.tvn24.pl/12691,1572425,0,1,plany-auschwitz-odnalezione-zobacz,wiadomosc.html
Haaretz
http://www.haaretz.com/hasen/spages/1035958.html
Bild.de
http://www.bild.de/BILD/news/vermischtes/2008/11/08/auschwitz-die-bauplaene/bild-zeigt-dokumente-des-grauens-die-jetzt-in-berlin-gefunden-wurden.html
Rozgłośnie Polskiego Radia oraz w jeszcze większym stopniu ‘Gazeta Wyborcza’, czyli “żydowska gazeta dla Polaków” narzucająca społeczeństwu polskiemu jedynie-słuszny sposób postrzegania historii, wraz z SB-cką stacją TVN24 oraz kilkoma innymi dziennikami, zgodnie nagłośniły znaczenie sensacyjnych planów, które “udowadniają ponad wszelką wątpliwość, że każdy kto miał do czynienia z budową obozu koncentracyjnego Auschwitz musiał wiedzieć, że ma on służyć do uśmiercania ludzi gazem na przemysłową skalę”.
Świat podczas 70. rocznicy ‘Kryszałowej Nocy’ obchodzonej jako kolejne święto Przemysłu Holokaustu, miał więc o czym mówić. Wszyscy smutnie pokiwali głowami nad kolejnym nienaruszalnym dowodem - tym razem już chyba ostatecznym, “udowadniającym ponad wszelką wątpliwość” - na istnienie i zbrodnicze funkcjonowanie “komór gazowych” w obozie KL Auschwitz. Opublikowane dokumenty pokazują bowiem “w skali jeden do stu projekty, rysunki, rzuty z góry i z boku planowanych komór gazowych, krematoriów i budynków gospodarczych nazistowskiego obozu śmierci”. A wszystko to zostało oczywiście zaaprobowane przez najwyższych funkcjonariuszy niemieckiej Rzeszy, wszak “Jeden z planów jest osobiście podpisany zielonym atramentem przez organizatora masowej zagłady - szefa SS Heinricha Himmlera”.
Gdy jednak w dzień później izraelski dziennik Haaretz opublikował wiadomość pod jednoznacznym tytułem: “Ekspert obozu Auschwitz stwierdza, że znalezione w Berlinie plany nie dotyczą obozu zagłady”, światowe media będące narzędziem socjotechnicznego kształtowania świadomości, a nie rzetelnego informowania, informację tę po prostu zignorowały, mimo iż pochodziła z koszernego źródła. Nie spotkałem dotąd ani jednej wzmianki w mediach polskojęzycznych o sprostowaniu zamieszczonej wcześniej sensacyjnej i “udowadniającej ponad wszelką wątpliwość” wiadomości. Nie było sprostowania, za to w świat poszły - i jeszcze głębiej zapadły w świadomość - podtytuły, wytłuszczenia i inne złowieszczne hasła typu “Holokaust zaplanowany”, czy też “To dowód, że zagłada Żydów była zaplanowana”.
A cóż takiego stwierdza informacja w dzienniku Haaretz ? Ano to, co wiemy od dawna, mianowicie, że “sensacyjne dokumenty” znane są od wielu, wielu lat i “nie są planami budowy obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, ale wcześniejszymi planami budowy [jakiegoś] obozu pracy przymusowej” - mówi Robert Jan van Pelt, określany mianem eksperta planów architektonicznych Auschwitz. (Jakim to jest on ekspertem, to inna sprawa, choć uznany został za takiego przez żydowskie środowiska Przemysłu Holokaustu, i jako taki właśnie ekspert występował podczas słynnego procesu wytoczonego przez Davida Irvinga). Van Pelt dodaje, że kopie tych dokumentów znajdują się od lat np. w Muzeum Obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu oraz że “ma wątpliwości co do autentyczności” nawet tych dokumentów. Podważa on również autentyczność podpisu szefa SS Heinricha Himmlera, bowiem zastosowując wiedzę o działalności biurokratycznej machiny III Rzeszy, “nigdy na podobnych dokumentach nie składał on podpisów”.
Mało tego, Van Pelt stwiedza wprost, że “komory gazowe” (ujęte przez Van Pelta w cudzysłów) na jednym z planów, oznaczają pomieszczenie do dezynfekcji ubrań, czyli odwszawiania - czynności powszechnie stosowanej w obozach i koszarach wojskowych, na co są liczne dowody, w przeciwnieństwie do innych zastosowań insektycydu znanego pod niemiecką nazwą ‘Zyklon-B’, środka odwszawiającego stosowanego w koszarach już podczas I Wojny Światowej. Van Pelt dodaje, że plany te dotyczą nie obozu śmierci (Auschwitz), ale jakiegoś innego wielkiego obozu, który “miał powstać”. Co więcej, historyk Ralf Georg Reuth, autor “sensacyjnej wiadomości” zamieszczonej w brukowcu Bild, potwierdził w wywiadzie dla Haaretz, że plany te nie są nowością, są znane historykom od dawna, chociaż “niemieckie instytucje nie posiadają oryginałów lecz kopie dokumentów”. Oryginały mają bowiem znajdować się w archiwach moskiewskich. Reuth oczywiście “nie chciał ujawnić gdzie i kiedy plany te [czyli rzekome oryginały] zostały znalezione”.
I tutaj tkwi klucz do całego zagadnienia. Moskwa, przejmując ogromną ilość archiwów III Rzeszy i nie ujawniając większości z nich, jest w stanie w dowolny sposób szantażować świat, potwierdzając, zaprzeczając, bądź zwyczajnie fałszując niemieckie dokumenty. Jest w stanie współuczestniczyć w kreowaniu historii i tworzeniu mitów. Posiada też moc obalania narosłych mitów, co w dobie Przemysłu Holokaustu i ustanawiania nowej światowej religii - Religii Holokaustu, ma kapitalne znaczenie politycznego szantażu. Może też w dowolny sposób spychać odpowiedzialność za dokonane przez sowiecki aparat ludobójstwo dziesiątków milionów ludzi, na innych.
Dopóki nie ujrzymy wszystkich dokumentów spoczywających głęboko w moskiewskich archiwach - lecz także i w archiwach Waszyngtonu i Tel Awiwu - będziemy w dalszym ciągu jako społeczeństwa obiektem manipulacji historycznej. Od zakończenia wojny minęło już ponad 60 lat, lecz dalej nie znamy decydujących dla świata przyczyn poszczególnych wydarzeń. Dalej więc będziemy przedmiotem łatwej manipulacji.
Przykład “sensacyjnej wiadomości” z dziennika Bild pokazuje to w całej okazałości. Wystarczyło, że słynący z zamieszczania “gołych bab” brukowiec napisał w korzystnym politycznie momencie jakiś sprzyjający establishmentowi artykuł, by ślepe i posłuszne media na całym świecie, zaserwowały go swojemu proletariatowi. A ten, w dobie kształtowania świadomości przez medialnych kapłanów, na komendę wzburzy się, na komendę powstanie, upadnie, zapłacze. I uwierzy we wszystko.
Lech Maziakowski
Washington, DC | 11-11-2008 | www.bibula.com
Wykorzystane źródła:
PolskieRadio.pl
http://polskieradio.pl/iar/prasazagraniczna/artykul74683.html
Gazeta.pl
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5899148,Plany_budowy_Auschwitz_publikuje_niemiecka_bulwarowka.html
TVN24.pl
http://www.tvn24.pl/12691,1572425,0,1,plany-auschwitz-odnalezione-zobacz,wiadomosc.html
Haaretz
http://www.haaretz.com/hasen/spages/1035958.html
Bild.de
http://www.bild.de/BILD/news/vermischtes/2008/11/08/auschwitz-die-bauplaene/bild-zeigt-dokumente-des-grauens-die-jetzt-in-berlin-gefunden-wurden.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)