piątek, 12 czerwca 2009
Fałszywy Nazi-Hunter
Wiesenthal jest żyjącą legendą. Podczas oficjalnej ceremonii w Białym Domu, w sierpniu 1980 roku, prezydent Carter zaprezentował światu czołowego „łowcę nazistów", odznaczając go złotym medalem Kongresu. Prezydent Regan obwołał go w listopadzie 1988 jednym z „prawdziwych bohaterów naszego wieku".
Wiesenth jest również, posiadaczem wyższych odznaczeń niemieckich. Jedna z najbardziej znanych organizacji holomaniaków nosi nawet jego imię: Centrum Wiesenthala w Los Angeles. Został również bohaterem srebrnego ekranu, m.in. w filmie fantasy "Chłopcy z Brazylii"; nakręconego 1978 r. przez Laurence Oliviera oraz w produkcji telewizyjnej Bena Kinsleya z kwietnia 1989 r. "Mordercy są wśród nas: Historia Szymona Wiesenthala ". Reputacja Wiesenthala jest niepodważalna. Człowiek, którego „Washington Post" nazywa „holocaustycznym aniołem zemsty"; ma na swoim wiele oczywistych kłamstw, że możnaby z nich stworzyć całą bibliotekę(1). Kłamie notorycznie doświadczeniach z czasów wojny. Wyolbrzymia niepomiernie powojenne osiągnięcia w "łowach na nazistów" i z zamiłowaniem fabrykuje fałszywe dokumenty, świadczące o rzekomych zbrodniach antysemitów. Z pewnością nie jest więc autorytetem moralnym.
SPRZECZNE ŻYCIORYSY
Szymon Wiesenthal urodził się 31 grudnia 1908 r. w Buczaczu w Galicji (obecnie Ukraina). Jego ojciec był zamożnym hurtownikiem cukru. Cokolwiek by pisano o jego życiu, to ta część życiorysu, która odnosi się do lat niemieckiej okupacji, pozostaje bardzo niejasna. On sam dał trzy całkowicie sprzeczne wersje swojej działalności w czasie wojny(2).Pierwsza wersja przedstawiona została pod przysięgą podczas dwudniowej sesji przeprowadzonej w maju 1948 r. przez Amerykańską Komisję d/s Zbrodni Wojennych działającą w Norymberdze. Druga, to skreślony jego ręką życiorys dołączony w styczniu 1949 r. do podania do Międzynarodowego Komitetu d/s Uchodźców(3). Trzecia wersja została zawarta w jego autobiografii „Mordercy są wśród nas", opublikowanej w 1967 r.(4)SOWIECKI INŻYNIER CZY MECHANIK W FABRYCE?
W zeznaniach z 1948 r. Wiesenthal zadeklarował, że "pomiędzy 1939 a 1941" był „sowieckim głównym inżynierem, pracującym we Lwowie i w Odessie"(5). Natomiast w swoim życiorysie z 1949 r. stwierdził, iż od grudnia 1939 r. do kwietnia 1940 roku pracował jako architekt w porcie w Odessie. W swojej oficjalnej autobiografii podał zaś, że okres pomiędzy wrześniem 1939 r. a czerwcem 1941 spędził w zajętym przez sowietów Lwowie, gdzie pracował, jako „mechanik w fabryce sprężyn do łóżek"(6).
„WZGLĘDNA WOLNOŚĆ"
Po zajęciu Galicji przez Niemców w czerwcu 1941 r., Wiesenthal był czasowo internowany w obozie koło Lwowa, skąd został przeniesiony kilka miesięcy później do obozu afiliowanego przy zakładach naprawczych we Lwowie, należących do niemieckich kolei. Wiesenthal poda w autobiografii, że pracował tam jako technik i kreślarz, był dość dobrze traktowany, szczególnie przez przez swojego bezpośredniego przełożonego, który był „ukrytym antynazistą" i nawet pozwalał mu nosić dwa pistolety. Wiesenthal miał swoje własne biuro własnym drewnianym baraku i cieszył się „względną wolnością"(7).
PARTYZANT
Następny fragment jego życia, od października 1943 do czerwca 1944, jest najbardziej niejasny. Jego wyjaśnienia, dotyczące tego tego okresu, są sprzeczne. W roku 1948 przed Komisją w Norymberdze Wiesenthal powiedział, że zbiegł z obozu we Lwowie i przyłączył się do „oddziału partyzanckiego, który operował w okolicach Tarnopola i Kamieńca Podolskiego"(8). Stwierdził: „Byłem partyzantem od 6 października 1943 roku, aż do połowy lutego 1944 r. ", i zadeklarował, że jego oddział walczył przeciwko siłom ukraińskim zarówno tym z Dywizji SS-Galizien, jak i oddziałom UPA(9). Poinformował, że doszedł do stopnia porucznika a potem majora i był odpowiedzialny za konstrukcję bunkrów i umocnień fortyfikacyjnych. Chociaż nie wypowiedział się na ten temat jasno, to zasugerował, iż ów oddział partyzancki należał do Armii Ludowej(10). Stwierdził również, że wraz z innymi towarzyszami w lutym 1944 r. przedostał się do Lwowa, gdzie wszyscy zostali ukryci przez towarzyszy z AL. W dniu 13 czerwca 1944 roku jego grupa została aresztowana przez niemiecką tajną policję wojskową (chociaż żydowscy partyzanci, aresztowani przez Niemców, byli z reguły rozstrzeliwani, Wiesenthal stwierdza, że jemu udało się jakoś ocaleć). Podobną historię podał w życiorysie z 1949 r. Natomiast jego autobiografia z roku 1967 prezentuje całkiem inną wersję wydarzeń. Po ucieczce z zakładów naprawczych kolei, 2 października 1944 r., ukrywał się w mieszkaniach różnych przyjaciół, aż do 13 czerwca 1944 roku, kiedy to został aresztowany przez polską i niemiecką policję i uwięziony w obozie koncentracyjnym. Nie podał żadnej wzmianki o jakiejkolwiek działalności w grupach partyzanckich(11). Zgodnie z wypowiedziami z lat 1948 i 1967, 15 czerwca 1944 r. usiłował popełnić samobójstwo, podcinając sobie żyły. Został jednak uratowany przez lekarzy z SS i przebywał w szpitalu SS(12). Następnie, w obozie we Lwowie, otrzymywał przez jakiś czas podwójne racje żywnościowe i— jak stwierdza w autobiografii — przerzucany był do różnych obozów, aż do swojego uwolnienia z obozu w Mauthausen przez jednostki amerykańskie w dniu 5 maja 1945 roku(13)Czy Wiesenthal zgodnie z prawdą przedstawił swój epizod partyzancki? A może później chciał po prostu ukryć swoje zaangażowanie w ruchu komunistycznym? A może jego prawdziwe losy były zbyt wstydliwe, by je ujawnić?
„NAZISTOWSKI AGENT"?
Czy Wiesenthal pracował ochotniczo na rzecz swoich niemieckich prześladowców? Taki zarzut postawił mu kanclerz Austrii Bruno Kreisky, Żyd i długoletni lider Austriackiej Partii Socjalistycznej. W roku 1975, w swoim szeroko komentowanym wywiadzie dla zagranicznych korespondentów, Kreisky oskarżył Wiesenthala o używanie „metod mafijnych", odrzucając jego ambicje do bycia „autorytetem moralnym" i zasugerował, że był on agentem niemieckim. Następna wypowiedź Kreisky'ego, opublikowana w poważnym piśmie austriackim „Profil", zawiera następujące informacje:„Znam dokładnie postać pana Wiesenthala z tajnych raportów i dane te przedstawiają go w bardzo złym świetle. Mówię to, jako kanclerz. (...) Stwierdzam, że pan Wiesenthal miał kontakty z Gestapo zupełnie inne niż ja. To powinno zostać sprawdzone. Czy mogę powiedzieć coś więcej? Jeśli można coś do tego dodać, to powiem to w sądzie.Moje kontakty z gestapo są łatwe do sprawdzenia. Byłem po prostu więźniem. Byłem przesłuchiwany. Jego natomiast kontakty byty całkiem innej natury. (...) [Wiesenthal] nie jest w stanie oczyścić się z zarzutów oskarżając mnie w prasie bez uszczerbku na swoim honorze. To nie jest takie proste, ponieważ doprowadziłoby to do wielkiego procesu sądowego. (...) Człowiek taki jak on nie może pretendować do odgrywania roli autorytetu moralnego. (...) Taki człowiek który w mojej opinii jest agentem i który używa metod mafijnych (...), taki człowiek musi odejść. On nie jest człowiekiem honoru. (...) Stwierdzam, że pan Wiesenthal żył w owym czasie pod nazistowską okupacją i nie został nawet zatrzymany, prawda, żył całkowicie swobodnie nie będąc zatrzymywanym. Czy to jest jasne? Prawdopodobnie wiecie, jeśli znacie tamte realia, że nikt nie mógłby tak ryzykować. On nie był łodzią podwodną i nie mógł żyć pod powierzchnią. Wręcz przeciwnie, żył całkowicie swobodnie, bez narażania się na jakiekolwiek ryzyko uwięzienia. Myślę, że to wystarczy. Wtedy było tak wiele dróg, by zostać agentem. Nie musiał być agentem Gestapo. Było wiele innych służb(14).
MIT MAUTHAUSEN
Zanim został „łowcą nazistów", Wiesenthal był pozbawionym skrupułów i zakłamanym propagandzistą. W 1946 roku opublikował książkę „KZ Mauthausen",sensacyjną pracę, zawierającą same jego amatorskie i kłamliwe opowiastki, które miały przedstawiać horror obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Irracjonalny charakter tej książki pokazują cytaty ze spowiedzi komendanta obozu Franza Ziereisa, spowiedzi, w której mówi on o 4 milionach ofiar zagazowanych tam za pomocą tlenku węgla(15). Te stwierdzenia są totalnym absurdem, odrzuconym przez wszystkich historyków(16). Wiele lat później Wiesenthal wymyślał inne kłamstwa na temat Mauthausen. W Wywiadzie dla dziennika „US Today" z 1983 roku, opowiadając o swychdoświadczeniach obozowych powiedział: „Byłem jednym z 34 ocalałych więźniów ze 150 tysięcy, który tam trafili"(17). Z kolei w swojej autobiografii podał, że w Mauthausen przez cały okres wojny zginęło 3 tysiące więźniów. Historyk, Evelyn Le Chene, w swojej uznawanej powszechnie za rzetelną pracy o Mauthausen podała, że w obozie zginęło 64 tysiące ofiar(18). „Encyclopaedia Judaica" stwierdza, iż z Mauthausen zostało uwolnionych 212 tysięcy więźniów(19).Po wojnie Wiesenthal pracował dla amerykańskiego Office of Strategy Services (OSS — poprzedniczka CIA) oraz wojskowego Counter Intelligence Corps (CIC). Był też wiceprezesem Centralnego Komitetu Żydów w amerykańskiej strefie okupacyjnej w Austrii(20).
„MYDŁO Z LUDZI"
Wiesenthal puścił w obieg i podtrzymywał najbardziej kuriozalną historię związaną z holocaustem: oskarżenie, że Niemcy produkowali mydło z ciał martwych Żydów. Zgodnie z jego rewelacjami, litery „RIF" na kostkach niemieckiego mydła oznaczały „Rein judisches Fett" (Tłuszcz czysto żydowski). W rzeczywistości oznaczały one „Reichstelle f'ur industrielle Fettversorgung" — Państwowe Centrum Zaopatrzenia w Tłuszcz(21).Wiesenthal promował legendę mydła z ludzi w artykułach publikowanych w 1946 r. w gazecie austriackich Żydów „Der Neue Weg". W artykule zatytułowanym „RIF" pisał: „Straszne słowa `Transport mydła' pojawiły się po raz pierwszy pod koniec 1942 r. To było w Generalnej Gubemii, a fabryka mydła położona była w Galicji, w Bełżcu. Od kwietnia 1942 r. do maja 1943 r. 900 tysięcy Zydów zostało użytych jako surowiec dla tej fabryki". Kiedy ciała były już przerobione na różne półprodukty, to „resztki", t.j. tłuszcz, były użyte do produkcji mydła.Wiesenthal kontynuował: „Po 1942 roku ludzie w Generalnej Guberni dobrze wiedzieli, co znaczy mydło RIF. Cywilizowany świat może nie uwierzyć z jaką radością naziści i ich kobiety w Generalnej Guberni używali tego mydła. W każdej kostce mydła widzieli oni Żyda, który był w nią zaklęty, tak aby nie wyrósł na nowego Freuda, Ehrlicha czy Einsteina"(22).W innym obrazowym artykule z 1946 roku, zatytułowanym „Fabryka mydła Bełżec", Wiesenthal opisywał, jak masy Żydów były mordowane w elektrycznych łaźniach: „Ludzie zwiezieni i stłoczeni przez SS-manów, Łotyszy i Ukraińców, wchodzili przez drzwi do `łaźni'. Na raz mogło wejść tam pięćset osób. Podłoga komory `łaziennej' wykonana była z metalu, prysznice zaś zwisały z sufitu. Kiedy pomieszczenie zapełniło się ludźmi, SS-mani podłączali do podłogi napięcie 5000 woltów. W tym samym czasie woda z pryszniców spadała na głowy ofiar. Krótki krzyk i egzekucja była dokonana. Główny lekarz SS, o nazwisku Schmidt podglądał przez otwór, czy ofiary są już martwe. Wtedy otwierano drugie drzwi i wkraczało `komando ciał' które szybko usuwało martwych. `Łaźnia' była gotowa na następnych pięciuset"(23).Dziś żaden poważny historyk nie akceptuje opowiastek o mydle z ludzi czy o masowych egzekucjach prądem.Wyobraźnia historyczna Wiesenthala nie ogranicza się jednak tylko do XX wieku. W swojej książce z 1973 r. „Wyprawa nadziei" argumentował, że Krzysztof Kolumb był Żydem i jego słynna wyprawa z 1492 roku, podczas której odkrył Nowy Świat, była w rzeczywistości próbą znalezienia nowej ojczyzny dla europejskich Żydów(24).
OSZUKAŃCZY "ŁOWCA NAZISTÓW"
Reputacja Wiesenthala, jako przodującego w świecie „łowcy nazistów", jest kompletnie niezasłużona. Jako największe osiągnięcie w swojej ponad 30-letniej działalności na tym polu wymienia on schwytanie Adolfa Eichmanna — szefa departamentu SS d.s. Żydów. Eichmann został porwany przez agentów Mossadu z Buenos Aires w 1960 roku, a następnie powieszony w Jerozolimie po procesie, który przykuł uwagę światowych mediów.Ale Isser Harel, izraelski agent, który kierował grupą porywaczy stwierdził kategorycznie, że Wiesenthal nie odegrał absolutnie żadnej roli w schwytaniu Eichmanna (Harel był jednym z założycieli dwóch izraelskich agencji wywiadowczych — Mossadu i Shin Bet). Na dodatek Arnold Forster, dyrektor Anti Defamation League of B'nai B'rith — wpływowej organizacji syjonistycznej, podał w swojej książce „Square One", że bezpośrednio przed izraelską akcją w Argentynie, Wiesenthal podawał jedynie miejsce pobytu Eichmanna: to w Japonu, to w Arabii Saudyjskiej.Jedną z najbardziej spektakularnych akcji Wiesenthala było „zdemaskowanie" mieszkańca Chicago Franka Walusia. W liście, datowanym 10 grudnia 1974 r., oskarżył Walusia o„denuncjowanie Żydów na Gestapo" w Częstochowie i Kielcach. List ten skłonił władze amerykańskie do wszczęcia dochodzenia w sprawie Walusia(25). „Washington Post", w artykule zatytułowanym „Nazista, który nigdy nim nie był. Jak łowca czarownic za pomocą sądów, prasy i detektywów usiłował z innego człowieka zrobić zbrodniarza wojennego", pisał już po fakcie, w roku 1981: „W styczniu 1977r. prokuratura oskarżyła mieszkańca Chicago Franka Walusia o dokonanie zbrodni w Polsce czasie II wojny światowej. W następnych latach ów emerytowany robotnik fabryczny zmuszony był wydać ponad 60 tys. dolarów na swą obronę w trakcie procesu. Przed sądem 11 Żydów, ocalałych z nazistowskiej okupacji w Polsce, stwierdziło, że byt on mordercą żydowskich dzieci, jednej starej kobiety, jednej młodej kobiety, jednego garbusa i innych (...) Przedstawione przez sąd dowody wskazały, że Waluś nie był nazistowskim przestępcą wojennym ani nawet w czasie II wojny światowej nie przebywał na terenie Polski. (...) W atmosferze rozpętanej nienawiści i histerii władze uwięziły niewinnego człowieka. W 1974 roku Szymon Wiesenthal, słynny 'łowca nazistów' z Wiednia zadenuncjował Walusia, jako Polaka mieszkającego w Chicago, który pracował dla Gestapo w gettach w Częstochowie i Kielcach i przekazał wielu Żydów do Gestapo"(26).Chicagowski tygodnik „Reader" również opisywał powyższą sprawę w szczegółowym artykule z 1981 r. ,,,Zatrzymanie Franka Walusia: Złapać nazistę! Rząd Stanów Zjednoczonych poszukiwał zbrodniarza wojennego i z pomocą Szymona Wiesenthala, izraelskiej policji, lokalnej prasy i sędziego Juliusa Hoffmana złapał jednego"(27). Artykuł stwierdza: "Jasnym jest, że raporty posiadane przez Wiesenthala [przeciwko Walusiowi] były tylko plotkami (...) Innymi słowy Szymon Wiesenthal nie miał żadnych dowodów przeciwko Walusiowi. A mimo to oskarżył go. W czasie gdy [sędzia] Hofman wnosił sprawę przeciwko Walusiowi, w telewizji nadano film 'Holocaust'. W tym samym okresie, w kwietniu 1978 r, Szymon Wiesenthal przybył do Chicago, gdzie udzielał wywiadów prasie, aby zyskać rozgłos w związku z tą sprawą 'Jak łowca nazistów pomógł schwytać Wałusia' — głosił tytuł artykułu Bobaa Olmsteada, opublikowanego w Sun-Times. Wiesenthal powiedział dziennikarzowi Sun-Times, Abe Peckowi, że 'nigdy nie zdarzyło mu się popełnić błędu identyfikacji przestępcy' : 'Wiem, że są tysiące ludzi, którzy tylko czekają na mój błąd'- powiedział".W rzeczywistości człowiek, oskarżany i atakowany jako „rzeźnik z Kielc" faktycznie spędził wojnę, jako robotnik przymusowy na farmie w Niemczech. Nieodpowiedzialność i zakłamanie Wiesenthala w sprawie Walusia powinny wystarczyć, aby zdyskredytować go całkowicie, jako godnego zaufania detektywa. Ale jego człowieka-teflonu (po którym wszystko „spływa„) przetrzymała i to.Po analogicznej kompromitacji Wiesenthala w sprawie prowadzonej w Kanadzie, dziennik „Sun" z Toronto skomentował fakt w artykule redakcyjnym „To znaczy, że materiały dowodowe przedstawione przez profesjonalnego `łowcę nazistów' Szymona Wiesenthala do niczego się nie nadają, ale mimo to są ciągle powielane przez media". (28)Wiele stereotypów związanych z osobą Wiesenthala opartych jest na jego poszukiwaniach Josefa Mengele, lekarza z obozu Auschwitz, znanego jako „Anioł Śmierci". Raz po raz Wiesenthal ogłasza, że natrafił na jego ślady. Wiesenthal twierdzi że jego informatorzy „widzieli", albo „właśnie stracili z pola widzenia" nieuchwytnego zbrodniarza w Peru, Chile, Brazylii, Hiszpanii i kilkukrotnie w Paragwaju(29). Latem 1960 Wiesenthal donosił, że Mengele został odnaleziony na małej greckiej wyspie, z której zdążył właśnie uciec przed kilkoma godzinami. Wiesenthal kontynuował tę historie prezentując dokładne szczegóły, lecz wysłany tam reporter stwierdził, że sprawa była od początku do końca wyssana z palca. Zgodnie z innymi rewelacjami Wiesenthala. Mengele zorganizował w 1960 roku morderstwo swojej byłej ofiary - kobiety, która została przez niego wysterylizowana w Auschwitz. Po spotkaniu jej w argentyńskim hotelu, gdzie akurat się zatrzymał i zaobserwowaniu, że ma obozowy tatuaż, Mengele zorganizował jej zabójstwo, aby uniknąć rozpoznania. Okazało się jednak, że wskazana Wiesenthala kobieta nigdy nie była koncentracyjnym, nie miała żadnego tatuażu, nigdy nie spotkała dra Mengele, a jej śmierć spowodowana była wypadkiem podczas wspinaczki górskiej. Dziś Wiesenthal twierdzi, że Mengele zmarł w 1979 w Brazylii, gdzie żył przez wiele lat w biedzie.
Tak naprawdę, to cała dokumentacja Wiesenthala, zgromadzona w jego wiedeńskim Centrum Dokumentacji, to kupa bezużytecznych informacji. Nawet izraelski ambasador w Paragwaju, Benjamin Varon, w roku 1983 skrytykował kampanię Mengele: „Wiesenthal cyklicznie ogłasza oświadczenia, że wkrótce go [Mengelego] schwyta. Prawdopodobnie po to, aby zdobyć fundusze niezbędne dla własnej działalności, a nazwisko Mengele jest zawsze dobre jako wabik" (30).Podsumowując działalność Wiesenthala Kreisky powiedział: „Inżynier Wiesenthal, czy kimkolwiek on jest, nienawidzi mnie, ponieważ wie, że gardzę jego działalnością. Grupa Wiesenthala jest quasi-polityczną mafią, która pracuję przeciwko interesom Austrii, używając niegodnych metod. Wiesenthal jest znany jako ten, który nie dba specjalnie o prawdę, nie przebiera w środkach i używa różnych sztuczek. Przedstawia się jako ten, który złapał Eichmanna, chociaż wszyscy wiedzą, że była to robota służb specjalnych, a Wiesenthal przypisał sobie tylko zasługę"(31).
KOMERCJALIZACJA HOLOCAUSTU
Według dyrektora Izraelskiego ośrodka Yad Vashem, Szymon Wiesenthal i jego centrum w Los Angeles powodują jedynie komercjalizację i trywializacje holocaustu. Oskarżenie to zostało ogłoszone przez izraelski "Ha'aretz" w grudniu 1988 roku (32). Wiesenthal wymyślił liczbę „11 milionów ofiar Holocaustu - 6 milionów Żydów i 5 milionów nie-Żydów" - dyrektor Yad Vashem. Pytany dlaczego podał takie liczby, Wiesenthal powiedział: „Nie-Żydzi nie zwracają uwagi na sprawy holocaustu, jeśli pominiemy ich ofiary z czasów wojny". Wiesenthal wybrał więc „liczbę 5 milionów nie-żydowskich ofiar holocaustu, ponieważ była to liczba 'dyplomatyczna': z jednej strony wysoka, z drugiej niższa niż liczba Żydów".Centrum im. Szymona Wiesentha w Los Angeles płaci swojemu patronowi 75 tysięcy dolarów rocznie, za używanie jego imienia - twierdzi dyrektor Yad Vashem. Centrum. Wiesenthala nakierowane jest na jeden cel: optymalne wykorzystanie ludzkich uczuć i nieszczęść dla zarobienia pieniędzy.
Trudno jest stwierdzić, co kieruje poczynaniami Wiesenthala. Czy jest to usiłowanie sławy i wpływów? A może jego działalność służy mu do zamaskowania wstydliwego epizodu z jego z jego przeszłości. Wiesenthal otwarcie cieszy się z udzielanych mu pochwał. „Jest to człowiek o wybujałym ego, dumny ze składanych mu dowodów uznania i honorowych odznaczeń" - stwierdza „Los Angeles Times"(33). Bruno Kreisky podaje prostsze wyjaśnienie: Wiesenthal jest po prostu „kierowany nienawiścią" [von Hass diktiert]34
Mark Weber
Tekst autorstwa znanego historyka Marka Webera pochodzi z Szczerbca nr. 11-12 (85-86) w 1998 roku. Od tego czasu Szymon Wiesenthal zdążył umrzeć w 2005 roku (niech mu ziemia ciężką będzie), ale Centrum noszące jego imie urosło do organizacji mającej coraz większe wpływy i ciągle angażujące się w politykę.
Przypisy:
1. Patrz: M. Weber „Nazi hunter Caught Lying", w: Spotlight, 26.10.1981', s. 92. Zeznanie złożone zostało przez Weesenthala 27 i 28 maja 1948 r. Znajduje się w zbiorach Archiwu Narodowego w Waszyngtonie w: „Records of the US Nurem- berg War Crimes Trials Interrogations, 1946-49", Grupa zbiorów 238, mikrofilm M-1019, rolka 79, ramki 460-469 i 470-476.3. S. Wiesenthal „Podanie z prośbą o pomoc do PCIRO [Międzynarodowy Komi- tet d/s Uchodźców w Austrii]", datowane 16 stycznia 1949 r. Prezentowane było w sądzie czasie „sprawy Walusia". Fotokopia w zbiorach autora.4. Szymon Wiesenthal „The Murders Among Us", wydane przez J. Wechsberga, Nowy Jork: Mc Graw Hill, 19675. Zeznanie S. Wiesenthala, 27 maja 1948, ss. 1-26. „Murders Among Us", s. 277. tamże, ss. 29-35. Informacji tej nie ma w jego deklaracjach z 1948 i 1949 roku.8. Zeznanie S. Wiesenthala, 27 maja 1948, s. 29. tamże, ss. 1-210. tamże, s. 511. „Murders Among Us", ss. 35-3712. tamże, ss. 39-44; zeznanie S. Wiesenthala z 27 maja 1948 r. (s. 2) i z 28 maja 1948 r. (s. 5)13. „Murders Among Us", ss. 39-44; zeznanie S. Wiesenthala z 27 maja 1948 r., ss. 2-314. Wywiad z dziennikarzami zagranicznymi, przeprowadzony w Wiedniu w dniu lO listopada 1975 r. Tekst publikowany pod tytułem „War Wiesenthal ein Gestapo- Kollaborateur?" zamieszczony został w wiedeńskim piśmie Profil nr 47 z 18 XI 1975 r., ss. 16, 22-23. Patrz również (reprint): Robert H. Drechsler „Simon Wiesenthal: Dokumentaion", Wiedeń 1982, ss. 215-218.15. S. Wiesenthal „KZ Mauthausen",1946; Patrz też fascimilie, reprodukowane w: Robbert H. Drechsler „Simon Wiesenthal: Dokumentation", ss. 42, 4616. Zgodnie z„Encyclopaedia Judaica" ("Mauthausen", EJ, vol. 11, s. 1138), ma- ksymalna liczba osób więzionych w Mauthausen i obozach satelickich wynosiła 206 tysięcy ludzi.17. US Today, 21 IV 1983 r., s. 9A18. Evelyn Le Chene „Mauthausen: The History of a Death Camp", Londyn 1971, ss. 166-168 i 190-19L19. „Mauthausen", Encyclopaedia Judaica, Nowy Jork-Jerozolima 1971, vol. 11, s.113820. C. Moritz (wyd.) „Current Biography 1975", Nowy Jork: H.W. Wilson,1975, s. 442; zeznanie Wiesenthala z 27 maja 1948, s. 321. Robert Faurisson „La savon juif", w: Annales d'H'~stoire Revisionniste, Paryż, Nr 1, druk 1987, ss. 153-159. O micie „mydła z ludzi" można przeczytać też w: H. Kamm „Elie Wiesel's Hometown", The New York Times, 9 XII 1986, s. A922. Der Neue Weg, Wiedeń, nr 17/18 z 1946, ss. 4-5. Artykuł „RIF" podpisany został „Ing. Wiesenth." (S. Wiesenthal)23. Der Neue Weg, Wiedeń, nr 19/20 z 1946, ss. 14-15. Artykuł zatytutowany „Sei- fenfabrik Belzets" podpisany został „Ing. S. Wiesenth.24. S. Wiesenthal „Sails of Hope", Macmillan, 197325. Michael Arndt „The Wrong Man", Sunday — The Chicago Tribune Magazine, 2 XII 1984, ss.15-3526. „The Nazi Who Never Was", Washington Post, 10 V 1981, ss. BS i B827. „The Persecution of Frank Walus", Reader, Chicago, 23 I 1981, ss. 19 i 3028. Patrz: M. Weber „The Sleight-of-Hand of Simon Wiesenthal", Joumal of Histo- rical Review, wiosna 1984, ss. 120-12229. Gerald L. Posner i John Ware „Mengele: The Complkete Story", Nowy Jork: De11,1987, ss. 220-221; Gerald Astor „The `Last' Nazi: The Life and Times of Dr. Joseph Mengele", Toronto: Paperjacks, 1986, s. 20230. Midstream, grudzień 1983, s. 24. Patrz też: G. Posner i J. Ware op.cit., ss. 222-22331. „Was hat Wiesenthal zu verbergen?", D. National Zeitung, Monachium, 11 XI 1988, s. 432. Ha aretz, 16 XII 1988, Informacja w: Jewish Press, Brooklyn, 23 XII 198833. Patrz: M. Weber, Spotlight, 26 X 1981, s. 934. D. National Zeitung, 8 VII 1988, s. 7
Na podstawie
http://archipelag.org.pl
Wiesenth jest również, posiadaczem wyższych odznaczeń niemieckich. Jedna z najbardziej znanych organizacji holomaniaków nosi nawet jego imię: Centrum Wiesenthala w Los Angeles. Został również bohaterem srebrnego ekranu, m.in. w filmie fantasy "Chłopcy z Brazylii"; nakręconego 1978 r. przez Laurence Oliviera oraz w produkcji telewizyjnej Bena Kinsleya z kwietnia 1989 r. "Mordercy są wśród nas: Historia Szymona Wiesenthala ". Reputacja Wiesenthala jest niepodważalna. Człowiek, którego „Washington Post" nazywa „holocaustycznym aniołem zemsty"; ma na swoim wiele oczywistych kłamstw, że możnaby z nich stworzyć całą bibliotekę(1). Kłamie notorycznie doświadczeniach z czasów wojny. Wyolbrzymia niepomiernie powojenne osiągnięcia w "łowach na nazistów" i z zamiłowaniem fabrykuje fałszywe dokumenty, świadczące o rzekomych zbrodniach antysemitów. Z pewnością nie jest więc autorytetem moralnym.
SPRZECZNE ŻYCIORYSY
Szymon Wiesenthal urodził się 31 grudnia 1908 r. w Buczaczu w Galicji (obecnie Ukraina). Jego ojciec był zamożnym hurtownikiem cukru. Cokolwiek by pisano o jego życiu, to ta część życiorysu, która odnosi się do lat niemieckiej okupacji, pozostaje bardzo niejasna. On sam dał trzy całkowicie sprzeczne wersje swojej działalności w czasie wojny(2).Pierwsza wersja przedstawiona została pod przysięgą podczas dwudniowej sesji przeprowadzonej w maju 1948 r. przez Amerykańską Komisję d/s Zbrodni Wojennych działającą w Norymberdze. Druga, to skreślony jego ręką życiorys dołączony w styczniu 1949 r. do podania do Międzynarodowego Komitetu d/s Uchodźców(3). Trzecia wersja została zawarta w jego autobiografii „Mordercy są wśród nas", opublikowanej w 1967 r.(4)SOWIECKI INŻYNIER CZY MECHANIK W FABRYCE?
W zeznaniach z 1948 r. Wiesenthal zadeklarował, że "pomiędzy 1939 a 1941" był „sowieckim głównym inżynierem, pracującym we Lwowie i w Odessie"(5). Natomiast w swoim życiorysie z 1949 r. stwierdził, iż od grudnia 1939 r. do kwietnia 1940 roku pracował jako architekt w porcie w Odessie. W swojej oficjalnej autobiografii podał zaś, że okres pomiędzy wrześniem 1939 r. a czerwcem 1941 spędził w zajętym przez sowietów Lwowie, gdzie pracował, jako „mechanik w fabryce sprężyn do łóżek"(6).
„WZGLĘDNA WOLNOŚĆ"
Po zajęciu Galicji przez Niemców w czerwcu 1941 r., Wiesenthal był czasowo internowany w obozie koło Lwowa, skąd został przeniesiony kilka miesięcy później do obozu afiliowanego przy zakładach naprawczych we Lwowie, należących do niemieckich kolei. Wiesenthal poda w autobiografii, że pracował tam jako technik i kreślarz, był dość dobrze traktowany, szczególnie przez przez swojego bezpośredniego przełożonego, który był „ukrytym antynazistą" i nawet pozwalał mu nosić dwa pistolety. Wiesenthal miał swoje własne biuro własnym drewnianym baraku i cieszył się „względną wolnością"(7).
PARTYZANT
Następny fragment jego życia, od października 1943 do czerwca 1944, jest najbardziej niejasny. Jego wyjaśnienia, dotyczące tego tego okresu, są sprzeczne. W roku 1948 przed Komisją w Norymberdze Wiesenthal powiedział, że zbiegł z obozu we Lwowie i przyłączył się do „oddziału partyzanckiego, który operował w okolicach Tarnopola i Kamieńca Podolskiego"(8). Stwierdził: „Byłem partyzantem od 6 października 1943 roku, aż do połowy lutego 1944 r. ", i zadeklarował, że jego oddział walczył przeciwko siłom ukraińskim zarówno tym z Dywizji SS-Galizien, jak i oddziałom UPA(9). Poinformował, że doszedł do stopnia porucznika a potem majora i był odpowiedzialny za konstrukcję bunkrów i umocnień fortyfikacyjnych. Chociaż nie wypowiedział się na ten temat jasno, to zasugerował, iż ów oddział partyzancki należał do Armii Ludowej(10). Stwierdził również, że wraz z innymi towarzyszami w lutym 1944 r. przedostał się do Lwowa, gdzie wszyscy zostali ukryci przez towarzyszy z AL. W dniu 13 czerwca 1944 roku jego grupa została aresztowana przez niemiecką tajną policję wojskową (chociaż żydowscy partyzanci, aresztowani przez Niemców, byli z reguły rozstrzeliwani, Wiesenthal stwierdza, że jemu udało się jakoś ocaleć). Podobną historię podał w życiorysie z 1949 r. Natomiast jego autobiografia z roku 1967 prezentuje całkiem inną wersję wydarzeń. Po ucieczce z zakładów naprawczych kolei, 2 października 1944 r., ukrywał się w mieszkaniach różnych przyjaciół, aż do 13 czerwca 1944 roku, kiedy to został aresztowany przez polską i niemiecką policję i uwięziony w obozie koncentracyjnym. Nie podał żadnej wzmianki o jakiejkolwiek działalności w grupach partyzanckich(11). Zgodnie z wypowiedziami z lat 1948 i 1967, 15 czerwca 1944 r. usiłował popełnić samobójstwo, podcinając sobie żyły. Został jednak uratowany przez lekarzy z SS i przebywał w szpitalu SS(12). Następnie, w obozie we Lwowie, otrzymywał przez jakiś czas podwójne racje żywnościowe i— jak stwierdza w autobiografii — przerzucany był do różnych obozów, aż do swojego uwolnienia z obozu w Mauthausen przez jednostki amerykańskie w dniu 5 maja 1945 roku(13)Czy Wiesenthal zgodnie z prawdą przedstawił swój epizod partyzancki? A może później chciał po prostu ukryć swoje zaangażowanie w ruchu komunistycznym? A może jego prawdziwe losy były zbyt wstydliwe, by je ujawnić?
„NAZISTOWSKI AGENT"?
Czy Wiesenthal pracował ochotniczo na rzecz swoich niemieckich prześladowców? Taki zarzut postawił mu kanclerz Austrii Bruno Kreisky, Żyd i długoletni lider Austriackiej Partii Socjalistycznej. W roku 1975, w swoim szeroko komentowanym wywiadzie dla zagranicznych korespondentów, Kreisky oskarżył Wiesenthala o używanie „metod mafijnych", odrzucając jego ambicje do bycia „autorytetem moralnym" i zasugerował, że był on agentem niemieckim. Następna wypowiedź Kreisky'ego, opublikowana w poważnym piśmie austriackim „Profil", zawiera następujące informacje:„Znam dokładnie postać pana Wiesenthala z tajnych raportów i dane te przedstawiają go w bardzo złym świetle. Mówię to, jako kanclerz. (...) Stwierdzam, że pan Wiesenthal miał kontakty z Gestapo zupełnie inne niż ja. To powinno zostać sprawdzone. Czy mogę powiedzieć coś więcej? Jeśli można coś do tego dodać, to powiem to w sądzie.Moje kontakty z gestapo są łatwe do sprawdzenia. Byłem po prostu więźniem. Byłem przesłuchiwany. Jego natomiast kontakty byty całkiem innej natury. (...) [Wiesenthal] nie jest w stanie oczyścić się z zarzutów oskarżając mnie w prasie bez uszczerbku na swoim honorze. To nie jest takie proste, ponieważ doprowadziłoby to do wielkiego procesu sądowego. (...) Człowiek taki jak on nie może pretendować do odgrywania roli autorytetu moralnego. (...) Taki człowiek który w mojej opinii jest agentem i który używa metod mafijnych (...), taki człowiek musi odejść. On nie jest człowiekiem honoru. (...) Stwierdzam, że pan Wiesenthal żył w owym czasie pod nazistowską okupacją i nie został nawet zatrzymany, prawda, żył całkowicie swobodnie nie będąc zatrzymywanym. Czy to jest jasne? Prawdopodobnie wiecie, jeśli znacie tamte realia, że nikt nie mógłby tak ryzykować. On nie był łodzią podwodną i nie mógł żyć pod powierzchnią. Wręcz przeciwnie, żył całkowicie swobodnie, bez narażania się na jakiekolwiek ryzyko uwięzienia. Myślę, że to wystarczy. Wtedy było tak wiele dróg, by zostać agentem. Nie musiał być agentem Gestapo. Było wiele innych służb(14).
MIT MAUTHAUSEN
Zanim został „łowcą nazistów", Wiesenthal był pozbawionym skrupułów i zakłamanym propagandzistą. W 1946 roku opublikował książkę „KZ Mauthausen",sensacyjną pracę, zawierającą same jego amatorskie i kłamliwe opowiastki, które miały przedstawiać horror obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Irracjonalny charakter tej książki pokazują cytaty ze spowiedzi komendanta obozu Franza Ziereisa, spowiedzi, w której mówi on o 4 milionach ofiar zagazowanych tam za pomocą tlenku węgla(15). Te stwierdzenia są totalnym absurdem, odrzuconym przez wszystkich historyków(16). Wiele lat później Wiesenthal wymyślał inne kłamstwa na temat Mauthausen. W Wywiadzie dla dziennika „US Today" z 1983 roku, opowiadając o swychdoświadczeniach obozowych powiedział: „Byłem jednym z 34 ocalałych więźniów ze 150 tysięcy, który tam trafili"(17). Z kolei w swojej autobiografii podał, że w Mauthausen przez cały okres wojny zginęło 3 tysiące więźniów. Historyk, Evelyn Le Chene, w swojej uznawanej powszechnie za rzetelną pracy o Mauthausen podała, że w obozie zginęło 64 tysiące ofiar(18). „Encyclopaedia Judaica" stwierdza, iż z Mauthausen zostało uwolnionych 212 tysięcy więźniów(19).Po wojnie Wiesenthal pracował dla amerykańskiego Office of Strategy Services (OSS — poprzedniczka CIA) oraz wojskowego Counter Intelligence Corps (CIC). Był też wiceprezesem Centralnego Komitetu Żydów w amerykańskiej strefie okupacyjnej w Austrii(20).
„MYDŁO Z LUDZI"
Wiesenthal puścił w obieg i podtrzymywał najbardziej kuriozalną historię związaną z holocaustem: oskarżenie, że Niemcy produkowali mydło z ciał martwych Żydów. Zgodnie z jego rewelacjami, litery „RIF" na kostkach niemieckiego mydła oznaczały „Rein judisches Fett" (Tłuszcz czysto żydowski). W rzeczywistości oznaczały one „Reichstelle f'ur industrielle Fettversorgung" — Państwowe Centrum Zaopatrzenia w Tłuszcz(21).Wiesenthal promował legendę mydła z ludzi w artykułach publikowanych w 1946 r. w gazecie austriackich Żydów „Der Neue Weg". W artykule zatytułowanym „RIF" pisał: „Straszne słowa `Transport mydła' pojawiły się po raz pierwszy pod koniec 1942 r. To było w Generalnej Gubemii, a fabryka mydła położona była w Galicji, w Bełżcu. Od kwietnia 1942 r. do maja 1943 r. 900 tysięcy Zydów zostało użytych jako surowiec dla tej fabryki". Kiedy ciała były już przerobione na różne półprodukty, to „resztki", t.j. tłuszcz, były użyte do produkcji mydła.Wiesenthal kontynuował: „Po 1942 roku ludzie w Generalnej Guberni dobrze wiedzieli, co znaczy mydło RIF. Cywilizowany świat może nie uwierzyć z jaką radością naziści i ich kobiety w Generalnej Guberni używali tego mydła. W każdej kostce mydła widzieli oni Żyda, który był w nią zaklęty, tak aby nie wyrósł na nowego Freuda, Ehrlicha czy Einsteina"(22).W innym obrazowym artykule z 1946 roku, zatytułowanym „Fabryka mydła Bełżec", Wiesenthal opisywał, jak masy Żydów były mordowane w elektrycznych łaźniach: „Ludzie zwiezieni i stłoczeni przez SS-manów, Łotyszy i Ukraińców, wchodzili przez drzwi do `łaźni'. Na raz mogło wejść tam pięćset osób. Podłoga komory `łaziennej' wykonana była z metalu, prysznice zaś zwisały z sufitu. Kiedy pomieszczenie zapełniło się ludźmi, SS-mani podłączali do podłogi napięcie 5000 woltów. W tym samym czasie woda z pryszniców spadała na głowy ofiar. Krótki krzyk i egzekucja była dokonana. Główny lekarz SS, o nazwisku Schmidt podglądał przez otwór, czy ofiary są już martwe. Wtedy otwierano drugie drzwi i wkraczało `komando ciał' które szybko usuwało martwych. `Łaźnia' była gotowa na następnych pięciuset"(23).Dziś żaden poważny historyk nie akceptuje opowiastek o mydle z ludzi czy o masowych egzekucjach prądem.Wyobraźnia historyczna Wiesenthala nie ogranicza się jednak tylko do XX wieku. W swojej książce z 1973 r. „Wyprawa nadziei" argumentował, że Krzysztof Kolumb był Żydem i jego słynna wyprawa z 1492 roku, podczas której odkrył Nowy Świat, była w rzeczywistości próbą znalezienia nowej ojczyzny dla europejskich Żydów(24).
OSZUKAŃCZY "ŁOWCA NAZISTÓW"
Reputacja Wiesenthala, jako przodującego w świecie „łowcy nazistów", jest kompletnie niezasłużona. Jako największe osiągnięcie w swojej ponad 30-letniej działalności na tym polu wymienia on schwytanie Adolfa Eichmanna — szefa departamentu SS d.s. Żydów. Eichmann został porwany przez agentów Mossadu z Buenos Aires w 1960 roku, a następnie powieszony w Jerozolimie po procesie, który przykuł uwagę światowych mediów.Ale Isser Harel, izraelski agent, który kierował grupą porywaczy stwierdził kategorycznie, że Wiesenthal nie odegrał absolutnie żadnej roli w schwytaniu Eichmanna (Harel był jednym z założycieli dwóch izraelskich agencji wywiadowczych — Mossadu i Shin Bet). Na dodatek Arnold Forster, dyrektor Anti Defamation League of B'nai B'rith — wpływowej organizacji syjonistycznej, podał w swojej książce „Square One", że bezpośrednio przed izraelską akcją w Argentynie, Wiesenthal podawał jedynie miejsce pobytu Eichmanna: to w Japonu, to w Arabii Saudyjskiej.Jedną z najbardziej spektakularnych akcji Wiesenthala było „zdemaskowanie" mieszkańca Chicago Franka Walusia. W liście, datowanym 10 grudnia 1974 r., oskarżył Walusia o„denuncjowanie Żydów na Gestapo" w Częstochowie i Kielcach. List ten skłonił władze amerykańskie do wszczęcia dochodzenia w sprawie Walusia(25). „Washington Post", w artykule zatytułowanym „Nazista, który nigdy nim nie był. Jak łowca czarownic za pomocą sądów, prasy i detektywów usiłował z innego człowieka zrobić zbrodniarza wojennego", pisał już po fakcie, w roku 1981: „W styczniu 1977r. prokuratura oskarżyła mieszkańca Chicago Franka Walusia o dokonanie zbrodni w Polsce czasie II wojny światowej. W następnych latach ów emerytowany robotnik fabryczny zmuszony był wydać ponad 60 tys. dolarów na swą obronę w trakcie procesu. Przed sądem 11 Żydów, ocalałych z nazistowskiej okupacji w Polsce, stwierdziło, że byt on mordercą żydowskich dzieci, jednej starej kobiety, jednej młodej kobiety, jednego garbusa i innych (...) Przedstawione przez sąd dowody wskazały, że Waluś nie był nazistowskim przestępcą wojennym ani nawet w czasie II wojny światowej nie przebywał na terenie Polski. (...) W atmosferze rozpętanej nienawiści i histerii władze uwięziły niewinnego człowieka. W 1974 roku Szymon Wiesenthal, słynny 'łowca nazistów' z Wiednia zadenuncjował Walusia, jako Polaka mieszkającego w Chicago, który pracował dla Gestapo w gettach w Częstochowie i Kielcach i przekazał wielu Żydów do Gestapo"(26).Chicagowski tygodnik „Reader" również opisywał powyższą sprawę w szczegółowym artykule z 1981 r. ,,,Zatrzymanie Franka Walusia: Złapać nazistę! Rząd Stanów Zjednoczonych poszukiwał zbrodniarza wojennego i z pomocą Szymona Wiesenthala, izraelskiej policji, lokalnej prasy i sędziego Juliusa Hoffmana złapał jednego"(27). Artykuł stwierdza: "Jasnym jest, że raporty posiadane przez Wiesenthala [przeciwko Walusiowi] były tylko plotkami (...) Innymi słowy Szymon Wiesenthal nie miał żadnych dowodów przeciwko Walusiowi. A mimo to oskarżył go. W czasie gdy [sędzia] Hofman wnosił sprawę przeciwko Walusiowi, w telewizji nadano film 'Holocaust'. W tym samym okresie, w kwietniu 1978 r, Szymon Wiesenthal przybył do Chicago, gdzie udzielał wywiadów prasie, aby zyskać rozgłos w związku z tą sprawą 'Jak łowca nazistów pomógł schwytać Wałusia' — głosił tytuł artykułu Bobaa Olmsteada, opublikowanego w Sun-Times. Wiesenthal powiedział dziennikarzowi Sun-Times, Abe Peckowi, że 'nigdy nie zdarzyło mu się popełnić błędu identyfikacji przestępcy' : 'Wiem, że są tysiące ludzi, którzy tylko czekają na mój błąd'- powiedział".W rzeczywistości człowiek, oskarżany i atakowany jako „rzeźnik z Kielc" faktycznie spędził wojnę, jako robotnik przymusowy na farmie w Niemczech. Nieodpowiedzialność i zakłamanie Wiesenthala w sprawie Walusia powinny wystarczyć, aby zdyskredytować go całkowicie, jako godnego zaufania detektywa. Ale jego człowieka-teflonu (po którym wszystko „spływa„) przetrzymała i to.Po analogicznej kompromitacji Wiesenthala w sprawie prowadzonej w Kanadzie, dziennik „Sun" z Toronto skomentował fakt w artykule redakcyjnym „To znaczy, że materiały dowodowe przedstawione przez profesjonalnego `łowcę nazistów' Szymona Wiesenthala do niczego się nie nadają, ale mimo to są ciągle powielane przez media". (28)Wiele stereotypów związanych z osobą Wiesenthala opartych jest na jego poszukiwaniach Josefa Mengele, lekarza z obozu Auschwitz, znanego jako „Anioł Śmierci". Raz po raz Wiesenthal ogłasza, że natrafił na jego ślady. Wiesenthal twierdzi że jego informatorzy „widzieli", albo „właśnie stracili z pola widzenia" nieuchwytnego zbrodniarza w Peru, Chile, Brazylii, Hiszpanii i kilkukrotnie w Paragwaju(29). Latem 1960 Wiesenthal donosił, że Mengele został odnaleziony na małej greckiej wyspie, z której zdążył właśnie uciec przed kilkoma godzinami. Wiesenthal kontynuował tę historie prezentując dokładne szczegóły, lecz wysłany tam reporter stwierdził, że sprawa była od początku do końca wyssana z palca. Zgodnie z innymi rewelacjami Wiesenthala. Mengele zorganizował w 1960 roku morderstwo swojej byłej ofiary - kobiety, która została przez niego wysterylizowana w Auschwitz. Po spotkaniu jej w argentyńskim hotelu, gdzie akurat się zatrzymał i zaobserwowaniu, że ma obozowy tatuaż, Mengele zorganizował jej zabójstwo, aby uniknąć rozpoznania. Okazało się jednak, że wskazana Wiesenthala kobieta nigdy nie była koncentracyjnym, nie miała żadnego tatuażu, nigdy nie spotkała dra Mengele, a jej śmierć spowodowana była wypadkiem podczas wspinaczki górskiej. Dziś Wiesenthal twierdzi, że Mengele zmarł w 1979 w Brazylii, gdzie żył przez wiele lat w biedzie.
Tak naprawdę, to cała dokumentacja Wiesenthala, zgromadzona w jego wiedeńskim Centrum Dokumentacji, to kupa bezużytecznych informacji. Nawet izraelski ambasador w Paragwaju, Benjamin Varon, w roku 1983 skrytykował kampanię Mengele: „Wiesenthal cyklicznie ogłasza oświadczenia, że wkrótce go [Mengelego] schwyta. Prawdopodobnie po to, aby zdobyć fundusze niezbędne dla własnej działalności, a nazwisko Mengele jest zawsze dobre jako wabik" (30).Podsumowując działalność Wiesenthala Kreisky powiedział: „Inżynier Wiesenthal, czy kimkolwiek on jest, nienawidzi mnie, ponieważ wie, że gardzę jego działalnością. Grupa Wiesenthala jest quasi-polityczną mafią, która pracuję przeciwko interesom Austrii, używając niegodnych metod. Wiesenthal jest znany jako ten, który nie dba specjalnie o prawdę, nie przebiera w środkach i używa różnych sztuczek. Przedstawia się jako ten, który złapał Eichmanna, chociaż wszyscy wiedzą, że była to robota służb specjalnych, a Wiesenthal przypisał sobie tylko zasługę"(31).
KOMERCJALIZACJA HOLOCAUSTU
Według dyrektora Izraelskiego ośrodka Yad Vashem, Szymon Wiesenthal i jego centrum w Los Angeles powodują jedynie komercjalizację i trywializacje holocaustu. Oskarżenie to zostało ogłoszone przez izraelski "Ha'aretz" w grudniu 1988 roku (32). Wiesenthal wymyślił liczbę „11 milionów ofiar Holocaustu - 6 milionów Żydów i 5 milionów nie-Żydów" - dyrektor Yad Vashem. Pytany dlaczego podał takie liczby, Wiesenthal powiedział: „Nie-Żydzi nie zwracają uwagi na sprawy holocaustu, jeśli pominiemy ich ofiary z czasów wojny". Wiesenthal wybrał więc „liczbę 5 milionów nie-żydowskich ofiar holocaustu, ponieważ była to liczba 'dyplomatyczna': z jednej strony wysoka, z drugiej niższa niż liczba Żydów".Centrum im. Szymona Wiesentha w Los Angeles płaci swojemu patronowi 75 tysięcy dolarów rocznie, za używanie jego imienia - twierdzi dyrektor Yad Vashem. Centrum. Wiesenthala nakierowane jest na jeden cel: optymalne wykorzystanie ludzkich uczuć i nieszczęść dla zarobienia pieniędzy.
Trudno jest stwierdzić, co kieruje poczynaniami Wiesenthala. Czy jest to usiłowanie sławy i wpływów? A może jego działalność służy mu do zamaskowania wstydliwego epizodu z jego z jego przeszłości. Wiesenthal otwarcie cieszy się z udzielanych mu pochwał. „Jest to człowiek o wybujałym ego, dumny ze składanych mu dowodów uznania i honorowych odznaczeń" - stwierdza „Los Angeles Times"(33). Bruno Kreisky podaje prostsze wyjaśnienie: Wiesenthal jest po prostu „kierowany nienawiścią" [von Hass diktiert]34
Mark Weber
Tekst autorstwa znanego historyka Marka Webera pochodzi z Szczerbca nr. 11-12 (85-86) w 1998 roku. Od tego czasu Szymon Wiesenthal zdążył umrzeć w 2005 roku (niech mu ziemia ciężką będzie), ale Centrum noszące jego imie urosło do organizacji mającej coraz większe wpływy i ciągle angażujące się w politykę.
Przypisy:
1. Patrz: M. Weber „Nazi hunter Caught Lying", w: Spotlight, 26.10.1981', s. 92. Zeznanie złożone zostało przez Weesenthala 27 i 28 maja 1948 r. Znajduje się w zbiorach Archiwu Narodowego w Waszyngtonie w: „Records of the US Nurem- berg War Crimes Trials Interrogations, 1946-49", Grupa zbiorów 238, mikrofilm M-1019, rolka 79, ramki 460-469 i 470-476.3. S. Wiesenthal „Podanie z prośbą o pomoc do PCIRO [Międzynarodowy Komi- tet d/s Uchodźców w Austrii]", datowane 16 stycznia 1949 r. Prezentowane było w sądzie czasie „sprawy Walusia". Fotokopia w zbiorach autora.4. Szymon Wiesenthal „The Murders Among Us", wydane przez J. Wechsberga, Nowy Jork: Mc Graw Hill, 19675. Zeznanie S. Wiesenthala, 27 maja 1948, ss. 1-26. „Murders Among Us", s. 277. tamże, ss. 29-35. Informacji tej nie ma w jego deklaracjach z 1948 i 1949 roku.8. Zeznanie S. Wiesenthala, 27 maja 1948, s. 29. tamże, ss. 1-210. tamże, s. 511. „Murders Among Us", ss. 35-3712. tamże, ss. 39-44; zeznanie S. Wiesenthala z 27 maja 1948 r. (s. 2) i z 28 maja 1948 r. (s. 5)13. „Murders Among Us", ss. 39-44; zeznanie S. Wiesenthala z 27 maja 1948 r., ss. 2-314. Wywiad z dziennikarzami zagranicznymi, przeprowadzony w Wiedniu w dniu lO listopada 1975 r. Tekst publikowany pod tytułem „War Wiesenthal ein Gestapo- Kollaborateur?" zamieszczony został w wiedeńskim piśmie Profil nr 47 z 18 XI 1975 r., ss. 16, 22-23. Patrz również (reprint): Robert H. Drechsler „Simon Wiesenthal: Dokumentaion", Wiedeń 1982, ss. 215-218.15. S. Wiesenthal „KZ Mauthausen",1946; Patrz też fascimilie, reprodukowane w: Robbert H. Drechsler „Simon Wiesenthal: Dokumentation", ss. 42, 4616. Zgodnie z„Encyclopaedia Judaica" ("Mauthausen", EJ, vol. 11, s. 1138), ma- ksymalna liczba osób więzionych w Mauthausen i obozach satelickich wynosiła 206 tysięcy ludzi.17. US Today, 21 IV 1983 r., s. 9A18. Evelyn Le Chene „Mauthausen: The History of a Death Camp", Londyn 1971, ss. 166-168 i 190-19L19. „Mauthausen", Encyclopaedia Judaica, Nowy Jork-Jerozolima 1971, vol. 11, s.113820. C. Moritz (wyd.) „Current Biography 1975", Nowy Jork: H.W. Wilson,1975, s. 442; zeznanie Wiesenthala z 27 maja 1948, s. 321. Robert Faurisson „La savon juif", w: Annales d'H'~stoire Revisionniste, Paryż, Nr 1, druk 1987, ss. 153-159. O micie „mydła z ludzi" można przeczytać też w: H. Kamm „Elie Wiesel's Hometown", The New York Times, 9 XII 1986, s. A922. Der Neue Weg, Wiedeń, nr 17/18 z 1946, ss. 4-5. Artykuł „RIF" podpisany został „Ing. Wiesenth." (S. Wiesenthal)23. Der Neue Weg, Wiedeń, nr 19/20 z 1946, ss. 14-15. Artykuł zatytutowany „Sei- fenfabrik Belzets" podpisany został „Ing. S. Wiesenth.24. S. Wiesenthal „Sails of Hope", Macmillan, 197325. Michael Arndt „The Wrong Man", Sunday — The Chicago Tribune Magazine, 2 XII 1984, ss.15-3526. „The Nazi Who Never Was", Washington Post, 10 V 1981, ss. BS i B827. „The Persecution of Frank Walus", Reader, Chicago, 23 I 1981, ss. 19 i 3028. Patrz: M. Weber „The Sleight-of-Hand of Simon Wiesenthal", Joumal of Histo- rical Review, wiosna 1984, ss. 120-12229. Gerald L. Posner i John Ware „Mengele: The Complkete Story", Nowy Jork: De11,1987, ss. 220-221; Gerald Astor „The `Last' Nazi: The Life and Times of Dr. Joseph Mengele", Toronto: Paperjacks, 1986, s. 20230. Midstream, grudzień 1983, s. 24. Patrz też: G. Posner i J. Ware op.cit., ss. 222-22331. „Was hat Wiesenthal zu verbergen?", D. National Zeitung, Monachium, 11 XI 1988, s. 432. Ha aretz, 16 XII 1988, Informacja w: Jewish Press, Brooklyn, 23 XII 198833. Patrz: M. Weber, Spotlight, 26 X 1981, s. 934. D. National Zeitung, 8 VII 1988, s. 7
Na podstawie
http://archipelag.org.pl
środa, 10 czerwca 2009
Lekarze z 40 krajów świata wzywają do ustąpienia izraelskiego przewodniczącego Światowej Organizacji Lekarzy
.
Już ponad 750 lekarzy z 40 krajów świata podpisało się pod protestem wzywającym do rezygnacji z funkcji przewodniczącego Światowej Organizacji Lekarzy, dr. Yoram Blachar.
Dr Blachar, były przewodniczący Izraelskiego Stowarzyszenia Medycznego, a od listopada 2007 roku przewodniczący Światowej Organizacji Lekarzy (World Medical Association - WMA), oskarżony został o podejmowanie decyzji mających polityczny podtekst. List z podpisami, wysłany przez dr. Edwarda Hill, członka zarządu WMA, zarzuca iż “W czasie gdy dr Blachar przewodniczył Izraelskiemu Stowarzyzeniu Medycznemu, podjęło ono decyzję mającą podstawy polityczne, przymykającą oczy na stosowanie tortur w Izraelu i zinstytucjonalizowane wykorzystanie do tego celu lekarzy. Stanowisko to jest dalej kontynuowane w czasie gdy dr Blachar przewodniczy Światowej Organizacji Lekarzy. W sprawie, która jest sednem całego moralnego przekazu zawodu lekarza, dr Blachar proponuje lekarzom w Izraelu oraz na całym świecie, haniebny przykład etycznego przywództwa.”
Odpowiedź dr. Blachara, którą wyłożył w liście otwartym, sprowadza się pozamerytorycznych ataków ad hominem na sygnatariuszy i sumuje się w użytym przez niego zdaniu mówiącym, że “Nie mam zamiaru ustępować. To chyba jakiś żart.”
Światowa Organizacja Lekarzy (WMA) jest międzynarodową organizacją zrzeszającą krajowe związki lekarzy z 84 krajów świata i reprezentuje 9 milionów lekarzy na świecie. Głównym zadaniem WMA jest czuwanie nad przestrzeganiem etycznych norm lekarzy. Do WMA należy również Polskie Towarzystwo Lekarskie.
Pełna lista sygnatariuszy
Na podstawie TheJC
Już ponad 750 lekarzy z 40 krajów świata podpisało się pod protestem wzywającym do rezygnacji z funkcji przewodniczącego Światowej Organizacji Lekarzy, dr. Yoram Blachar.
Dr Blachar, były przewodniczący Izraelskiego Stowarzyszenia Medycznego, a od listopada 2007 roku przewodniczący Światowej Organizacji Lekarzy (World Medical Association - WMA), oskarżony został o podejmowanie decyzji mających polityczny podtekst. List z podpisami, wysłany przez dr. Edwarda Hill, członka zarządu WMA, zarzuca iż “W czasie gdy dr Blachar przewodniczył Izraelskiemu Stowarzyzeniu Medycznemu, podjęło ono decyzję mającą podstawy polityczne, przymykającą oczy na stosowanie tortur w Izraelu i zinstytucjonalizowane wykorzystanie do tego celu lekarzy. Stanowisko to jest dalej kontynuowane w czasie gdy dr Blachar przewodniczy Światowej Organizacji Lekarzy. W sprawie, która jest sednem całego moralnego przekazu zawodu lekarza, dr Blachar proponuje lekarzom w Izraelu oraz na całym świecie, haniebny przykład etycznego przywództwa.”
Odpowiedź dr. Blachara, którą wyłożył w liście otwartym, sprowadza się pozamerytorycznych ataków ad hominem na sygnatariuszy i sumuje się w użytym przez niego zdaniu mówiącym, że “Nie mam zamiaru ustępować. To chyba jakiś żart.”
Światowa Organizacja Lekarzy (WMA) jest międzynarodową organizacją zrzeszającą krajowe związki lekarzy z 84 krajów świata i reprezentuje 9 milionów lekarzy na świecie. Głównym zadaniem WMA jest czuwanie nad przestrzeganiem etycznych norm lekarzy. Do WMA należy również Polskie Towarzystwo Lekarskie.
Pełna lista sygnatariuszy
Na podstawie TheJC
Izrael: Aresztowanie żołnierza armii izraelskiej za malowanie swastyk na synagodze
.
Policja izraelska aresztowała w mieście Holon 20-letniego Vladislava Habas, żołnierza armii izraelskiej IDF, pod zarzutem malowania swastyk na ścianach synagogi w Tel Awiwie. Władze zdecydowały się na przedłużenie tymczasowego aresztowania o dodatkowy dzień, zwalaniając równocześnie z aresztu po uiszczeniu kaucji, dwóch przyjaciół żołnierza - stwierdza w lakonicznym, dwuzdaniowym komunikacje serwis JewishUpdate.
W przeszłości dochodziło do wielu przypadków malowania swastyk i innych antysemickich napisów, których autorami okazywali się sami Żydzi. Media, tak zwykle ochoczo rozgłaszające o “antysemickich” incydentach, nie informują rzetelnie lub zupełnie ignorują przypadki prowokacji dokonywanych przez Żydów
Na podstawie JewishUpdate
Policja izraelska aresztowała w mieście Holon 20-letniego Vladislava Habas, żołnierza armii izraelskiej IDF, pod zarzutem malowania swastyk na ścianach synagogi w Tel Awiwie. Władze zdecydowały się na przedłużenie tymczasowego aresztowania o dodatkowy dzień, zwalaniając równocześnie z aresztu po uiszczeniu kaucji, dwóch przyjaciół żołnierza - stwierdza w lakonicznym, dwuzdaniowym komunikacje serwis JewishUpdate.
W przeszłości dochodziło do wielu przypadków malowania swastyk i innych antysemickich napisów, których autorami okazywali się sami Żydzi. Media, tak zwykle ochoczo rozgłaszające o “antysemickich” incydentach, nie informują rzetelnie lub zupełnie ignorują przypadki prowokacji dokonywanych przez Żydów
Na podstawie JewishUpdate
Wpływowy rabin wzywa: Kupujcie tylko u Żydów!
.
Izraelski, ultra-ortodoksyjny rabin Yaakov Yosef orzekł i wezwał Żydów do kupowania i zawierania kontraktów biznesowych tylko z religijnymi Żydami, starając się unikać biznesów z nie-Żydami a nawet z Żydami niereligijnymi.
Yaakov Yosef jest jednym z najbardziej radykalnych przywódców religijnych oraz znaczącym politykiem izraelskim. Jest synem znanego rabina i duchowego przywódcy partii Shas, rabina Ovadia Yosef. Rabin Yaakov Yosef należy też do ruchu mesjanistycznego i w 1998 roku podpisał on orzeczenie, mające mieć moc prawa żydowskiego (Halacha), stwierdzające iż zmarły w 1994 roku na Brooklynie rabin Menachem Mendel Schneerson, był Mesjaszem.
Wydane w tym tygodniu oświadczenie rabina Yosef mówi, że “Jeśli masz przed sobą dwa sklepy - jeden będący własnością Żyda, a drugi będący własnością nie-Żyda (lub Żyda, który zachowuje się jak goj) - twoim obowiązkiem jest kupowanie u bogobojnego Żyda.” Zgodnie z talmudycznym rozumowaniem, rabin Yosef wyliczył jednak, że “bogobojny Żyd” może dokonywać zakupów u nie-Żyda, jeśli różnica w oferowanej cenie jest większa niż 16,6%.
Rabin Yosef wsławił się wcześniejszymi wezwaniami do Żydów w Izraelu o niezatrudnianie Arabów.
Na podstawie Ynet
Izraelski, ultra-ortodoksyjny rabin Yaakov Yosef orzekł i wezwał Żydów do kupowania i zawierania kontraktów biznesowych tylko z religijnymi Żydami, starając się unikać biznesów z nie-Żydami a nawet z Żydami niereligijnymi.
Yaakov Yosef jest jednym z najbardziej radykalnych przywódców religijnych oraz znaczącym politykiem izraelskim. Jest synem znanego rabina i duchowego przywódcy partii Shas, rabina Ovadia Yosef. Rabin Yaakov Yosef należy też do ruchu mesjanistycznego i w 1998 roku podpisał on orzeczenie, mające mieć moc prawa żydowskiego (Halacha), stwierdzające iż zmarły w 1994 roku na Brooklynie rabin Menachem Mendel Schneerson, był Mesjaszem.
Wydane w tym tygodniu oświadczenie rabina Yosef mówi, że “Jeśli masz przed sobą dwa sklepy - jeden będący własnością Żyda, a drugi będący własnością nie-Żyda (lub Żyda, który zachowuje się jak goj) - twoim obowiązkiem jest kupowanie u bogobojnego Żyda.” Zgodnie z talmudycznym rozumowaniem, rabin Yosef wyliczył jednak, że “bogobojny Żyd” może dokonywać zakupów u nie-Żyda, jeśli różnica w oferowanej cenie jest większa niż 16,6%.
Rabin Yosef wsławił się wcześniejszymi wezwaniami do Żydów w Izraelu o niezatrudnianie Arabów.
Na podstawie Ynet
Nazistowskie “hajlowanie” izraelskich studentów
.
Studenci Hebrew University w Jerozolimie w dniu wyborów śpiewali nacjonalistyczne żydowskie pieśni, wymachiwali flagami Izraela oraz - jak stwierdza jeden z aktywistów syjonistycznych - “w dwóch odosobnionych przypadkach aktywiści z organizacji Campus for Us All , na oczach wszystkich zgromadzonych, wyciągali ramiona w salucie [nazistowskim].” Izraelska agencja informacyjna INN twierdzi, że studenci wywodzili się z lewackich i komunistycznych środowisk.
Członkowie syjonistycznej organizacji Im Tirtzu “byli zaszokowani tak obraźliwym zachowaniem”. Amit Barak, wice-prezydent organizacji wysłał list protestacyjny do prezydenta uniwersytetu, prof. Menachem Magidor, w którym stwierdza, że “[salut nazistowski] znajduje się daleko poza granicami ideologicznej dyskusji czy konfrontacji, bez względu na to jak mocne czy intensywne mogą one przybierać formy.” Barak czynnie wspierał projekt ustawy zabraniającej używania “salutu nazistowskiego”, z jednym wszakże kuriozalnym wyjątkiem zezwalającym na “protest przeciwko fenomenowi rasizmu”. Ustawa ta miała zabronić powtórzenia się incydentów z roku 2005 kiedy to protestowano przeciwko akcji wysiedlania nielegalnych żydowskich osadników ze Strefy Gazy. Wtedy to nacjonaliści żydowscy sprzeciwiający się likwidacji nielegalnych osadników, w paradoksalny sposób “hajlowali” do żołnierzy izraelskich.
Wbrew powszechnie kreowanym wizerunkom, pomiędzy przywódcami nazistowskimi w hitlerowskich Niemczech oraz przywódcami syjonistycznymi wytworzyła się bardzo owocna współpraca. Zarówno jedna, jak i druga strona pragnęła bowiem niemal tego samego: Niemcy pragnęli usunięcia Żydów z Europy, a przynajmniej z obszarów III Rzeszy i przez nią okupowanych, a celem syjonistów było utworzenie państwa izraelskiego, najpierw na terenie północno-wschodniej Polski, na Madagaskarze, by w końcu zdecydować się na ziemie palestyńskie. Jedni i drudzy wspierali sposoby sprowokowania exodusu Żydów z Europy.
Także i dzisiaj, pomimo wielu historycznych kwestii, istnieje bliska współpraca syjonistów ze współczesnym rządem Niemiec, który chociaż na zewnątrz posługuje się retoryką antynazistowską, to w głębi nieprzerwanie kontynuuje politykę III Rzeszy prowadząc ekspansję Niemiec na Wschód.
Na podstawie IsraelNationalNews
Studenci Hebrew University w Jerozolimie w dniu wyborów śpiewali nacjonalistyczne żydowskie pieśni, wymachiwali flagami Izraela oraz - jak stwierdza jeden z aktywistów syjonistycznych - “w dwóch odosobnionych przypadkach aktywiści z organizacji Campus for Us All , na oczach wszystkich zgromadzonych, wyciągali ramiona w salucie [nazistowskim].” Izraelska agencja informacyjna INN twierdzi, że studenci wywodzili się z lewackich i komunistycznych środowisk.
Członkowie syjonistycznej organizacji Im Tirtzu “byli zaszokowani tak obraźliwym zachowaniem”. Amit Barak, wice-prezydent organizacji wysłał list protestacyjny do prezydenta uniwersytetu, prof. Menachem Magidor, w którym stwierdza, że “[salut nazistowski] znajduje się daleko poza granicami ideologicznej dyskusji czy konfrontacji, bez względu na to jak mocne czy intensywne mogą one przybierać formy.” Barak czynnie wspierał projekt ustawy zabraniającej używania “salutu nazistowskiego”, z jednym wszakże kuriozalnym wyjątkiem zezwalającym na “protest przeciwko fenomenowi rasizmu”. Ustawa ta miała zabronić powtórzenia się incydentów z roku 2005 kiedy to protestowano przeciwko akcji wysiedlania nielegalnych żydowskich osadników ze Strefy Gazy. Wtedy to nacjonaliści żydowscy sprzeciwiający się likwidacji nielegalnych osadników, w paradoksalny sposób “hajlowali” do żołnierzy izraelskich.
Wbrew powszechnie kreowanym wizerunkom, pomiędzy przywódcami nazistowskimi w hitlerowskich Niemczech oraz przywódcami syjonistycznymi wytworzyła się bardzo owocna współpraca. Zarówno jedna, jak i druga strona pragnęła bowiem niemal tego samego: Niemcy pragnęli usunięcia Żydów z Europy, a przynajmniej z obszarów III Rzeszy i przez nią okupowanych, a celem syjonistów było utworzenie państwa izraelskiego, najpierw na terenie północno-wschodniej Polski, na Madagaskarze, by w końcu zdecydować się na ziemie palestyńskie. Jedni i drudzy wspierali sposoby sprowokowania exodusu Żydów z Europy.
Także i dzisiaj, pomimo wielu historycznych kwestii, istnieje bliska współpraca syjonistów ze współczesnym rządem Niemiec, który chociaż na zewnątrz posługuje się retoryką antynazistowską, to w głębi nieprzerwanie kontynuuje politykę III Rzeszy prowadząc ekspansję Niemiec na Wschód.
Na podstawie IsraelNationalNews
wtorek, 9 czerwca 2009
Żydowski teatr absurdu czyli „Polacy oddajcie miliardy”
.
Finansowe roszczenia organizacji żydowskich za holokaust nie tylko nie ustają, ale nabierają rozmachu. 26 czerwca w Pradze ma się rozpocząć specjalna konferencja poświęcona kwestii zwrotu własności ofiar holokaustu. Organizacje żydowskie, w tym Światowy Kongres Żydów, domagają się od Polski zwrotu własności należącej do zabitych bezpotomnie Żydów. Dawid Peleg, do niedawna ambasador Izraela w Polces, szef Żydowskiej Organizacji na rzecz Zwrotu Mienia wypowiedział się w ten oto sposób:
„Wiem, że Polska odnosi się krytycznie do pomysłu oddania własności Żydów, którzy nie mają spadkobierców. Wasz kraj stoi na stanowisku, że to byli polscy obywatele. Przypominam jednak, że ci ludzie nie zostali zamordowani przez Niemców jako Polacy, tylko właśnie jako Żydzi. Mam więc nadzieję, że będzie miejsce na dyskusję i uda nam się przekonać Warszawę. Z uzyskanych pieniędzy powinien zostać utworzony specjalny fundusz, który służyłby trzem celom: pomocy żyjącym jeszcze ocalonym, upamiętnianiu Holokaustu oraz działalności edukacyjnej. Rozmawiałem na ten temat z wieloma ocalonymi i oni popierają ten pomysł. Dlaczego mówię o „miliardach dolarów”? Chodzi przecież o 3,5 miliona ludzi, ich własność musiała być warta bardzo dużo. Polska nie powinna się jednak obawiać, że to zbyt obciąży jej budżet – płatność można rozłożyć na raty.”
Sprawa jest kuriozalna. Sam Dawid Peleng mówi, że to Niemcy mordowali Żydów (całymi rodzinami, przywłaszczając sobie ich majątki). A my mamy teraz płacić Żydom za to odszkodowania. Wspaniałomyślnie Dawid Peleg proponuje, abyśmy „oddawali” pieniądze w ratach.
Na tak absurdalne żądania należy odpowiedzieć pytaniem: kiedy wreszcie żydowskie organizacje przestaną żerować na ofiarach holokaustu i napychać sobie kieszenie pieniędzmi wyłudzanymi przy pomocy absurdalnych żądań?
Polska nie upomina się o odszkodowania za zamordowanych za udzielanie pomocy Żydom Polaków. Choć ich majątek przywłaszczali sobie Niemcy.Polska nie żąda od Żydów odszkodowań za zamordowanych i wywiezionych na Syberię Polaków. A przecież aktywny udział w tej zbrodni mieli zarówno kolaborujący z okupantem sowieckim po 17 września 39 Żydzi w sowieckiej strefie okupacyjnej, jak i funkcjonariusze NKWD żydowskiego pochodzenia.Polska nie żąda odszkodowań za narzucony jej po wojnie, przy wydatnym współudziale agentów NKWD pochodzenia żydowskiego, system. Straty, jakie Polska z tego tytułu poniosła, są dwojakiego rodzaju. Wymordowano tysiące Polaków. Na Sybir, już po zajęciu Polski przez kolejnego – czerwonego okupanta – w latach 1944/45, wywieziono dziesiątki tysięcy Polaków. Latami więziono setki tysięcy Polaków. Narzucony Polsce, a wymyślony przez pewnego Żyda system z jego „socjalistycznym modelem gospodarki” cofnął Polskę do pozycji zacofanych bankrutów.
A przecież, gdyby Polska takie żądania postawiła, byłyby one chyba bardziej uzasadnione, a na pewno mniej absurdalne od wysuwanych obecnie żądań żydowskich. Polacy nie stawiają takich żądań. Bo wiedzą, że ani dzisiejszy Izrael, ani dzisiejsi Żydzi za tamte zbrodnie ich pobratymców nie ponoszą odpowiedzialności.
Może jednak nadszedł już czas, aby zacząć stawiać zdecydowany opór organizacjom żydowskim ich własną metodą?
A więc...
Także i my żądamy odszkodowań od Żydów i Izraela za zbrodnie Żydów na Polakach. Wspaniałomyślnie zgadzamy się na spłatę żydowskich odszkodowań Polsce w ratach. Gdzie zaczną szukać nowych żródeł pieniędzy żydowscy roszczeniowcy, gdy holokaust przestanie być dochodowy?
Podpowiadam Żydom kilka możliwości.
Można przecież zażądać od Egiptu odszkodowania za niewolę egipską. Wiele pokoleń Żydów wykonywało tam przymusowo pracę niewolniczą. Mogą też Żydzi od Włoch domagać się odszkodowania za unicestwienie przez Rzym w I wieku po Chrystusie ich państwa i za zburzenie II świątyni Salomona. Gorzej będzie z Irakiem i z odszkodowaniem za niewolę babilońską. Ale jakieś „argumenty” na zasadność i tych żądań żydowscy specjaliści też znajdą.
Finansowe roszczenia organizacji żydowskich za holokaust nie tylko nie ustają, ale nabierają rozmachu. 26 czerwca w Pradze ma się rozpocząć specjalna konferencja poświęcona kwestii zwrotu własności ofiar holokaustu. Organizacje żydowskie, w tym Światowy Kongres Żydów, domagają się od Polski zwrotu własności należącej do zabitych bezpotomnie Żydów. Dawid Peleg, do niedawna ambasador Izraela w Polces, szef Żydowskiej Organizacji na rzecz Zwrotu Mienia wypowiedział się w ten oto sposób:
„Wiem, że Polska odnosi się krytycznie do pomysłu oddania własności Żydów, którzy nie mają spadkobierców. Wasz kraj stoi na stanowisku, że to byli polscy obywatele. Przypominam jednak, że ci ludzie nie zostali zamordowani przez Niemców jako Polacy, tylko właśnie jako Żydzi. Mam więc nadzieję, że będzie miejsce na dyskusję i uda nam się przekonać Warszawę. Z uzyskanych pieniędzy powinien zostać utworzony specjalny fundusz, który służyłby trzem celom: pomocy żyjącym jeszcze ocalonym, upamiętnianiu Holokaustu oraz działalności edukacyjnej. Rozmawiałem na ten temat z wieloma ocalonymi i oni popierają ten pomysł. Dlaczego mówię o „miliardach dolarów”? Chodzi przecież o 3,5 miliona ludzi, ich własność musiała być warta bardzo dużo. Polska nie powinna się jednak obawiać, że to zbyt obciąży jej budżet – płatność można rozłożyć na raty.”
Sprawa jest kuriozalna. Sam Dawid Peleng mówi, że to Niemcy mordowali Żydów (całymi rodzinami, przywłaszczając sobie ich majątki). A my mamy teraz płacić Żydom za to odszkodowania. Wspaniałomyślnie Dawid Peleg proponuje, abyśmy „oddawali” pieniądze w ratach.
Na tak absurdalne żądania należy odpowiedzieć pytaniem: kiedy wreszcie żydowskie organizacje przestaną żerować na ofiarach holokaustu i napychać sobie kieszenie pieniędzmi wyłudzanymi przy pomocy absurdalnych żądań?
Polska nie upomina się o odszkodowania za zamordowanych za udzielanie pomocy Żydom Polaków. Choć ich majątek przywłaszczali sobie Niemcy.Polska nie żąda od Żydów odszkodowań za zamordowanych i wywiezionych na Syberię Polaków. A przecież aktywny udział w tej zbrodni mieli zarówno kolaborujący z okupantem sowieckim po 17 września 39 Żydzi w sowieckiej strefie okupacyjnej, jak i funkcjonariusze NKWD żydowskiego pochodzenia.Polska nie żąda odszkodowań za narzucony jej po wojnie, przy wydatnym współudziale agentów NKWD pochodzenia żydowskiego, system. Straty, jakie Polska z tego tytułu poniosła, są dwojakiego rodzaju. Wymordowano tysiące Polaków. Na Sybir, już po zajęciu Polski przez kolejnego – czerwonego okupanta – w latach 1944/45, wywieziono dziesiątki tysięcy Polaków. Latami więziono setki tysięcy Polaków. Narzucony Polsce, a wymyślony przez pewnego Żyda system z jego „socjalistycznym modelem gospodarki” cofnął Polskę do pozycji zacofanych bankrutów.
A przecież, gdyby Polska takie żądania postawiła, byłyby one chyba bardziej uzasadnione, a na pewno mniej absurdalne od wysuwanych obecnie żądań żydowskich. Polacy nie stawiają takich żądań. Bo wiedzą, że ani dzisiejszy Izrael, ani dzisiejsi Żydzi za tamte zbrodnie ich pobratymców nie ponoszą odpowiedzialności.
Może jednak nadszedł już czas, aby zacząć stawiać zdecydowany opór organizacjom żydowskim ich własną metodą?
A więc...
Także i my żądamy odszkodowań od Żydów i Izraela za zbrodnie Żydów na Polakach. Wspaniałomyślnie zgadzamy się na spłatę żydowskich odszkodowań Polsce w ratach. Gdzie zaczną szukać nowych żródeł pieniędzy żydowscy roszczeniowcy, gdy holokaust przestanie być dochodowy?
Podpowiadam Żydom kilka możliwości.
Można przecież zażądać od Egiptu odszkodowania za niewolę egipską. Wiele pokoleń Żydów wykonywało tam przymusowo pracę niewolniczą. Mogą też Żydzi od Włoch domagać się odszkodowania za unicestwienie przez Rzym w I wieku po Chrystusie ich państwa i za zburzenie II świątyni Salomona. Gorzej będzie z Irakiem i z odszkodowaniem za niewolę babilońską. Ale jakieś „argumenty” na zasadność i tych żądań żydowscy specjaliści też znajdą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)